1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Susza w Niemczech. Problemy z transportem rzecznym

Thomas Klein
24 listopada 2018

Spada poziom wód w rzekach w Niemczech, ograniczając mocno transport na Renie. Cierpią na tym nie tylko przewoźnicy żeglugi śródlądowej, ale także konsumenci.

Poziom wody w Renie jest dramatycznie niski i utrudnia żeglugę śródlądową
Poziom wody w Renie jest dramatycznie niski i utrudnia żeglugę śródlądowąZdjęcie: picture alliance/dpa

„Odkąd pływam, miewałem od czasu do czasu do czynienia z niskim poziomem wód. Ale w tym roku przeszło to wszelkie oczekiwania – mówi Torsten Stuntz, kapitan frachtowca rzecznego „Stella Maris”, zakotwiczonego teraz w holenderskiej miejscowości Lobith.„Czasem irytuje mnie to, że ani rząd, ani przedsiębiorstwa nie dostrzegają, z jakimi problemami się borykamy", mówi patrząc przez okno na niski stan wody w Renie. A na pytanie, co dalej, jeśli sytuacja się nie zmieni, kapitan wzrusza ramionami, bo nie może wyobrazić sobie życia bez pracy w żegludze.

Jazda na własne ryzyko

W międzyczasie Stuntz sprawdza na aplikacjach w smartfonie aktualny poziom wody w rzece. Na trasie, którą stale pokonuje poziom ten wynosi obecnie 1,8 metra. Jako doświadczony żeglarz automatycznie przelicza, ile w takich warunkach może teoretycznie załadować na swój transportowiec. „Przy 2,4 tys. ton miałbym zanurzenie rzędu 2,9 metra, dlatego mogę wziąć tylko połowę ładunku – mówi Stuntz. Przez to transport stanie się droższy nie tylko dla niego, ale także dla nabywcy, a w końcowym rezultacie także dla konsumenta.

W Niemczech tylko 1 procent towarów przewozi się drogą wodną. Dostawa pozostałej części odbywa się koleją i samochodami. Jednak aktualnie niski poziom wody w rzekach daje się mocno we znaki. Na niemieckich stacjach benzynowych paliwo jest od kilku tygodni droższe, pomimo, że spadała cena ropy naftowej. W odpowiedzi na tę sytuację rząd federalny udostępnił pod koniec października rezerwy paliwa. Korzystają z nich: Hesja, Nadrenia-Palatynat i Badenia–Wirtembergia. Niski poziom wód w rzekach odbija się także negatywnie na branży stalowej. Z problemami boryka się koncern Thyssen Krupp z Duisburga. Również koncern chemiczny BASF uskarża się na niedobór dostaw do swoich zakładów na południu kraju.

Torsten Stuntz z pracownikiem na pokładzie frachtowca "Stella Maris"Zdjęcie: DW/A. Höhn

Brak benzyny, droższy olej opałowy

Również cena oleju opałowego szybuje mocno do góry. Mimo, że rafinerie produkują go pod dostatkiem, to jednak nabywcy zmuszeni są w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego płacić jedną trzecią więcej za litr. Problemem rozbija się o transport rzeczny. „Przyglądam się temu z zaniepokojeniem" – mówi Stuntz. „Teraz jeszcze wszystko funkcjonuje, ale jak spadną temperatury i będzie run na olej opałowy, może dojść do kryzysu z opałem w całej Europie – ostrzega. Na razie przy  bezdeszczowej pogodzie nie widać rozwiązania obecnych problemów żeglugi śródlądowej na Renie.

Czekając na deszcz

Torsten Stuntz jest przewodniczącym wydziału żeglugi śródlądowej w Federalnym Zrzeszeniu Wolnej Przedsiębiorczości. Był właśnie na posiedzeniu w Strasburgu, na którym spotkali się przewoźnicy z krajów, które korzystają z Renu jako drogi wodnej. Kraje te obsługują 85 proc. przewozów towarowych w europejskiej żegludze śródlądowej, z czego dwie trzecie towarów dostarcza się Renem. Ta rzeka jest najważniejszą europejską arterią wodną i płynie od Bazylei do Rotterdamu. Torsten Stuntz, który czeka na nowy silnik dla swojego frachtowca, planuje na początku grudnia powrót na trasę. Żeby jednak "Stella Maris" mogła znowu popłynąć, musi co najmniej przez tydzień popadać.