Cichanouska: Będzie nowa Białoruś, wolna i bezpieczna WYWIAD
26 sierpnia 2020Właściwie Swiatłana Cichanouska startowała w wyborach prezydenckich na Białorusi tylko w zastępstwie swojego męża Siergieja Cichanouskiego. Wideobloger został wykluczony z wyborów i osadzony w więzieniu pod koniec maja. Niedługo po wyborach oficjalnie pokonana Cichanouska wyjechała na Litwę, ponieważ bała się władz w swojej ojczyźnie.
DW: Czy ma Pani jakieś informacje o stanie swojego męża Siergieja?
Swiatłana Cichanouska: Mąż ma stały kontakt z adwokatem, który go odwiedza. Może on w ten sposób ocenić jego kondycję fizyczną i psychiczną. Tą drogą otrzymuję informacje. Nie osobiście, ale przez prawników.
Jak mąż się czuje?
Fizycznie niezbyt dobrze, bo jak można się czuć w więzieniu? Ale oczywiście jego duch jest niezłomny. Wie, co się dzieje na Białorusi. Wierzy w ludzi, jest przekonany, że wkrótce nastąpią zmiany. To bardzo mu pomaga.
Na Litwie dziesiątki tysięcy ludzi utworzyło ludzki łańcuch pod hasłem „Droga Wolności”, od granicy z Białorusią do wileńskiego placu katedralnego. Jakie uczucia to w Pani wzbudziło?
Niezwykle pozytywne. Jestem bardzo wdzięczna Litwinom za pokazanie, jak ludzie na Białorusi i Litwie mogą być solidarni. U starszego pokolenia, które doświadczyło tego samego, co teraz przeżywa nasz kraj, sympatia jest zrozumiała. Ale jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego, że również młodzi ludzie wychodzą na ulice i bardzo żywo reagują na sytuację na Białorusi. Uważam, że starsze pokolenie nauczyło młodych wartości niezbędnych do okazywania współczucia i wsparcia innym ludziom, którzy mają problemy we własnym kraju.
Na Białorusi prawie cała gospodarka jest własnością państwa. Jeśli rozpocznie się prywatyzacja, wiele osób może stracić pracę. W Rosji doprowadziło to do gwałtownego kryzysu w latach 90. Ludzie mówili, że nie o to walczyli. Nie boi się Pani, że proces reform na Białorusi może stać się bardzo trudny?
Nikt nie mówi, że będzie łatwo. Każdy kraj idzie własną drogą przemian. Ale nasi ludzie są pracowici. Ludzie rozumieją, że będą kłopoty. Ale jesteśmy na to gotowi dla przyszłości kraju. Myślę, że wszyscy są gotowi przetrzymać to jakiś czas. Rezultatem będzie nowa Białoruś, wolna i bezpieczna.
Powiedziała Pani, że gdyby Białoruś przeprowadziła wolne wybory, nie kandydowałaby Pani ponownie. Ale przypuśćmy, że zostałaby Pani tymczasowym prezydentem na kilka miesięcy. Co zrobiłaby Pani, aby przygotować wybory? Ktoś musi krajem nadal rządzić.
Wokół mnie powstał już zespół specjalistów, którzy pomagaliby w tym trudnym okresie. Moim osobistym zadaniem jest zintegrowanie tego zespołu, organizacja i pokierowanie go we właściwym kierunku - w kierunku przygotowania nowych, uczciwych i transparentnych wyborów.
Czy to prawda, że powołana przez opozycję Rada Koordynacyjna dała do zrozumienia, , że Łukaszenka mógłby ponownie startować w nowych wyborach, gdyby zechciał?
Powinny to być wolne wybory. Każdy obywatel Republiki Białorusi, który czuje w sobie siłę i moc, powinien stanąć do konkurencji. Zapraszamy.
Jako tymczasowa prezydent musiałaby Pani rozmawiać ze światowymi przywódcami. Prawdopodobnie z niektórymi z nich rozmowy już się odbyły. Co oni mówili?
Wszyscy są bardzo przyjaźni i zafascynowani tym, co dzieje się na Białorusi, wielkimi czynami naszego narodu, który broni swoich praw.
Czy skontaktowali się już z Panią przedstawiciele Rosji?
Jeszcze nie. Ale muszę powiedzieć, że jesteśmy otwarci na wszystkich. Rozmawiamy z głowami państw lub przedstawicielami krajów, które chcą z nami rozmawiać. Nikomu nie odmówimy rozmowy.
A co, jeśli zadzwoniłby do Pani prezydent Rosji Władimir Putin, gdyby była Pani prezydentem tymczasowym? Czy byłaby Pani gotowa na rozmowę? Jest on dość skomplikowaną osobą.
Wszyscy jesteśmy ludźmi i nie wiem, jak miałabym przygotować się do rozmowy z jakąkolwiek konkretną osobą. Dzwonili do mnie przywódcy potężnych krajów i myślę, że potrafiłabym porozmawiać także z Władimirem Putinem.
Wielu zastanawia się, czy Białoruś może naprawdę istnieć jako niezależne państwo w cieniu tak wielkiego sąsiada, jakim jest Rosja, z którą łączy ją traktat związkowy. Relacje między Białorusią a Rosją są bardzo bliskie, także na gruncie prawnym. Czy jako obywatelka chciałby Pani utrzymać tę bliskość czy nie?
Pyta Pan przede wszystkim o niepodległość, prawda? Jesteśmy niepodległym krajem i niepodległość naszego kraju wcale nie jest przedmiotem dyskusji, ani też nie jest na sprzedaż i nie wymaga dalszych komentarzy. Jeśli chodzi o bliskie stosunki, chcielibyśmy mieć bliskie relacje gospodarcze i polityczne ze wszystkimi krajami.
Określiła Pani obecne wydarzenia jako wielkie czyny Białorusinów. Jeśli pewnego dnia – miejmy nadzieję – przemoc i konfrontacja skończą się na Białorusi, co stanie się z policjantami, którzy katowali ludzi i z tymi, którzy wydawali rozkazy? Oni potem będą twierdzić, że tylko wykonywali rozkazy.
Nie leży to w moich kompetencjach i nigdy nie będzie leżało. Ale osobiście uważam, że odpowiednie władze muszą dokładnie zbadać te incydenty. Winni muszą zostać ukarani, a wina i rodzaj kary muszą zostać określone w drodze rzetelnego procesu.
Jeszcze dwa miesiące temu nie mogła Pani nawet przypuszczać, że znajdzie się w takiej roli. Teraz można o Pani przeczytać w wielu językach w Wikipedii. Kiedy będzie pisana historia Białorusi, będzie tam także rozdział o Pani. Jak się Pani teraz czuje w tej roli?
Jeszcze do tego nie przywykłam, ale oczywiście czuję się dużo pewniej niż kilka miesięcy temu. Człowiek się zmienia, staje się silniejszy i bardziej pewny siebie.
Czy chce Pani wycofać się do życia prywatnego po przekazaniu władzy?
Tak zamierzam zrobić.
Jak powinno brzmieć ostatnie zdanie na Wikipedii o Pani, gdy zejdzie już Pani ze sceny politycznej?
Swiatłana Cichanouska odegrała kluczową rolę w odzyskiwaniu wolności przez Białorusinów.
rozmawiał Konstantin Eggert