1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Migracja

Sylwestrowe zajścia w Berlinie. CDU pyta o imiona chuliganów

11 stycznia 2023

Berlińscy chadecy chcą wiedzieć, czy zatrzymani po sylwestrowych zamieszkach obywatele Niemiec pochodzą z rodzin imigranckich. Twierdzą, ze chodzi o przejrzystość działań, ale zarzucono im prawicowy populizm.

W trakcie zajść w sylwestrową noc w Berlinie nieznani sprawcy podpalili autokar
W trakcie zajść w sylwestrową noc w Berlinie nieznani sprawcy podpalili autokarZdjęcie: Paul Zinken/dpa/picture alliance

W Niemczech nie milkną echa niespokojnej sylwestrowej nocy, kiedy to w Berlinie i kilku innych miastach grupy młodych ludzi atakowały materiałami pirotechnicznymi policjantów, strażaków i ekipy medyczne. W stolicy kraju zatrzymano wówczas 145 osób (wszystkich już wypuszczono). Berlińska policja podała potem, że byli to głównie mężczyźni, przedstawiciele 18 narodowości – w tym 45 obywateli Niemiec, 27 Afgańczyków i 21 Syryjczyków.

Dla polityków berlińskiej chadecji (CDU) informacje o narodowości chuliganów to za mało. Na poniedziałkowym (6.01.2023) posiedzeniu komisji spraw wewnętrznych Izby Deputowanych Berlina z udziałem szefowej policji Barbary Slowik chadecy wystąpili z katalogiem pytań, w których domagają się m.in. ujawnienia imion zatrzymanych uczestników zamieszek.

– Chcemy wiedzieć, czy podejrzani, którzy posiadają niemiecki paszport, mają pochodzenie imigranckie. Z informacji napływających od sił policyjnych wynika, że tak było – powiedział berliński polityk CDU Frank Balzer, cytowany przez media. – Jeżeli tam jest problem, to musimy o tym mówić otwarcie i bez uprzedzeń – dodał.

Merz mówi o „małych paszach”

Oliwy do ognia dodał szef CDU Friedrich Merz, który w telewizyjnym talk-show oświadczył, iż problem tkwi w „młodych ludziach z regionu arabskiego, którzy nie są gotowi przestrzegać zasad obowiązujących w Niemczech” i „mają frajdę, rzucając temu państwu wyzwanie”. Jego zdaniem zaczyna się to już w szkołach podstawowych, gdzie nauczyciele doświadczają „słownej przemocy”. – A gdy przywołują te dzieci do porządku, to w szkołach pojawiają się ojcowie i zabraniają tego. Szczególnie, gdy ich synów, małych paszów, strofują nauczycielki – perorował Merz w programie „Markus Lanz” na antenie telewizji ZDF.

Szef CDU Friedrich MerzZdjęcie: Wolfgang Kumm/dpa/picture alliance

Nie jest jasne, w jaki sposób ujawnienie imion podejrzanych o udział w zamieszkach miałoby pomóc w tym, by w przyszłości nie doszło do powtórki wydarzeń sylwestrowej nocy. Zdaniem politycznych rywali CDU, ugrupowanie to próbuje jedynie grać na populistycznych i antyimigranckich nastrojach – tym bardziej, że w Berlinie trwa właśnie kampania przed ponownymi wyborami regionalnymi i lokalnymi. – Tym samym CDU odsłania prawicowo populistyczne oblicze – powiedział agencji DPA socjaldemokratyczny berliński polityk Tom Schreiber. Z kolei Vasil Franco z Zielonych oskarżył chadeków o „rozpowszechnianie rasistowskich resentymentów”. Zdaniem Niklasa Schradera z Lewicy CDU pyta o imiona niemieckich podejrzanych „najwyraźniej po to, aby odmówić im niemieckości”.

Sądzić za czyny, a nie za imiona 

W środę (11.01.2023) żądania chadeków skomentowała pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. migracji, uchodźców i integracji Reem Alabali-Radovan. – To dzielenie ludzi na obywatelki i obywateli pierwszej i drugiej klasy – powiedziała na konferencji prasowej, prezentując raport na temat rasizmu w Niemczech. – Musimy osądzać sprawców z Sylwestra za ich czyny, a nie za ich imiona – podkreśliła.

Pełnomocniczka niemeickiego rządu ds. migracji, uchodźców i integracji Reem Alabali-RadovanZdjęcie: Paul Zinken/dpa/picture alliance

Zdaniem burmistrz Berlina Franziski Giffey z SPD debata na temat imion podejrzanych jest „absurdalna. – Które imiona są negatywne a które pozytywne? Czy chodzi tu też o policjanta, który ma na imię Ali? – mówiła Giffey w trakcie spotkania z wyborcami w zeszły poniedziałek. Podkreśliła, że wielu imigrantów jest wstrząśniętych wydarzeniami w Sylwestra. – SPD opowiada się za polityką, która nie dzieli ludzi w Berlinie „na tych z właściwymi i złymi nazwiskami”.

Policja publikuje imiona na Twitterze

Także berlińska policja nie pozostawiła żądań chadeków bez odpowiedzi. Zareagowała jednak w osobliwy sposób: publikując na Twitterze informację dotyczącą kontroli na stacjach kolejki miejskiej, przeprowadzonych w miniony weekend, w trakcie których zarekwirowano różnego rodzaju broń. „Ponieważ (niestety) bardzo często zadaje się nam tutaj pytanie o imiona niemieckich obywateli, oto one Tim Oliver, Andre, Claus-Bernhard” – poinformowano we wpisie.

Rzeczniczka policji wyjaśniła w rozmowie z DPA, że zazwyczaj po publikacji komunikatów na temat podobnych akcji, pojawiają się pytania o konkretny przebieg kontroli czy o to, co się stanie ze skonfiskowaną bronią. Tym razem jednak w komentarzach na Twitterze pytano o imiona podejrzanych posiadaczy broni. – Przypuszczamy, że ma to związek z aktualną debatą polityczną – powiedziała rzeczniczka. I dodała, że zwykle policja udziela odpowiedzi na pytania internautów – i nie było powodu, by nie zrobić tego także w tym przypadku.

W trakcie weekendowych kontroli na stacjach kolejki w Berlinie i Brandenburgii skonfiskowano m.in. pałkę, broń pneumatyczną, różnego rodzaju noże, tłuczek do mięsa, pałkę teleskopową i łańcuch stalowy. Wszyscy podejrzani to obywatele Niemiec. 

W interwencjach w sylwestrową noc w berlińskiej dzielnicy Neukoelln brało udział około 80 strażakówZdjęcie: Marius Schwarz/imago images

Pamiętny Sylwester w Kolonii

Aktualna debata o ostatniej sylwestrowej nocy w Berlinie pokazuje, że od czasu pamiętnego Sylwestra w Kolonii w 2015 roku nastąpiły zmiany w polityce informacyjnej policji, władz oraz mediów. Siedem lat temu w okolicach dworca głównego i katedry w Kolonii doszło do kilkuset napaści seksualnych na kobiety oraz innych przestępstw, w tym kradzieży. Wielu z podejrzanych sprawców było imigrantami z Afryki Północnej. Ostra krytyka spadła nie tylko na policję, która nie była w stanie zapanować nad sytuacją, ale i na media, które późno i – głównie z obawy przed posądzeniem o dyskryminację – powściągliwie poinformowały o wydarzeniach i pochodzeniu domniemanych sprawców napaści. Padały oskarżenia o autocenzurę, zatajanie informacji czy też informowanie po myśli rządu Angeli Merkel.