1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
KatastrofyBliski Wschód

Syria. Spóźniona pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi

20 lutego 2023

Pomoc humanitarna dociera do zrujnowanych miast północnej Syrii z opóźnieniem. I nie zawsze do najbardziej potrzebujących.

Demonstracja w Idlib (Syria): Krytyka pomocy ONZ dla ofiar trzęsienia ziemi
Demonstracja w Idlib (Syria): Krytyka pomocy ONZ dla ofiar trzęsienia ziemiZdjęcie: Izzeddin Kasim/AA/picture alliance

Gdy ziemia zaczęła się trząść, Ramadan Hilal spanikowany wybiegł wraz z rodziną ze swojego domu w Dżindajris w północnej Syrii. – Wszyscy byli boso. Biegliśmy, aby ratować własne życie, byliśmy ranni i nie udało nam się niczego zabrać ze sobą – relacjonuje w rozmowie z DW.

Ratunek na własną rękę

Dwa tygodnie po trzęsieniu ziemi, sytuacja mężczyzny prawie się nie zmieniła. Dżindajris jest jednym z najbardziej dotkniętych przez trzęsienie ziemi miejscem w całym regionie. Ramadan Hilal, który z powodu wojny domowej siedem lat temu opuścił rodzinne Aleppo, mieszka teraz z rodziną w prowizorycznie skleconym namiocie nieopodal miejsca, gdzie jeszcze niespełna miesiąc temu stał jego dom.

Mężczyzna próbował wyciągnąć spod gruzów nadające się wciąż do użytku przedmioty, pomimo że resztki konstrukcji budynku mogły się na niego zawalić. – Nawet stelaż do namiotu musiałem pożyczyć oraz samemu kupić materiał na okrycie. Do dziś nie otrzymaliśmy żadnej pomocy – podkreśla.

Cztery dni po trzęsieniu ziemi do regionu dotarły konwoje z pierwszą pomocą. Jednak był to transport zorganizowany jeszcze przed katastrofą. Dopiero w ubiegłym tygodniu na miejsce dotarły ciężarówki z namiotami, lekarstwami, żywnością i innymi artykułami. W międzyczasie strona turecka zakończyła niemal wszystkie działania ratownicze.

Dżindajris w Syrii jest jednym z miast, które w wyniku trzęsienia ziemi ucierpiały najbardziejZdjęcie: Omar Haj Kadour/AFP/Getty Images

Mieszkańcy tacy, jak Ramadan Hilal, którzy w północnej Syrii próbują przetrwać w zimowych temperaturach, mówią, że pomoc przybyła o wiele za późno i jest jej za mało. W ostatnich dniach mnożyły się historie ratowników, którzy gołymi rękami próbowali ratować ludzi spod gruzów. W końcu jednak głosy wołających o pomoc milkły.

W wyniku trzęsienia ziemi w Turcji odnotowano ponad 41 tys. ofiar, a w Syrii blisko 6 tys., jednak zabitych może być jeszcze więcej, bo wciąż tysiące osób uważa się za zaginione.

W pajęczynie politycznych rozgrywek

W regionie mieszka około czterech milionów ludzi, głównie Syryjczyków, którzy uciekli przed wojną domową z innych części kraju. Obszar kontrolują różne grupy walczące z syryjskim reżimem prezydenta Baszszara al-Asada.

Lata walk, wciąż zmieniające się władze i ataki na infrastrukturę prowadzone przez stronę rządową i wspierającą ją Rosję, doprowadziły na długo przed trzęsieniem ziemi do zniszczenia znacznej części infrastruktury, w tym placówek medycznych. Już przed katastrofą los mieszkańców regionu był uzależniony od pomocy międzynarodowej.

Dostarczanie pomocy do kontrolowanego przez opozycję obszaru jest od dawna przedmiotem politycznych rozgrywek. Rząd Assada nalega, aby cała pomoc humanitarna była przekazywana przez Damaszek. Syryjski satrapa jednak zatrzymywał dostawy dla siebie i swoich zwolenników i dbał, aby żadna pomoc nie trafiała na tereny kontrolowane przez opozycję.

ONZ i organizacje humanitarne już od początku wojny domowej nalegały więc, aby pomoc trafiała przez granicę turecko-syryjską bezpośrednio na obszary kontrolowane przez grupy walczące z reżimem. Tak też się w ostatnich latach działo.

Transporty z pomocą dotarły do północnej Syrii dopiero w ubiegłym tygodniuZdjęcie: OMAR HAJ KADOUR/AFP

W połowie 2014 roku w proces decyzyjny dotyczący pomocy dla Syrii zaangażowała się Rada Bezpieczeństwa ONZ. To Rada właśnie podjęła decyzję, że ONZ wraz z partnerami mogą bez ubiegania się o pozwolenie korzystać z czterech przejść granicznych, dwóch od strony Turcji, i po jednym od strony Jordanii oraz Iraku. Tylko że jeszcze w tym samym roku sytuacja zmieniła się diametralnie ze względu na rosnące zaangażowanie militarne Rosji po stronie Asada, a ubiegłoroczna inwazja na Ukrainę tylko dodatkowo zwiększyła napięcia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Pomoc transgraniczna dla północno-zachodniej Syrii stała się polityczną kartą przetargową. Rosja wykorzystywała swoje stałe miejsce w Radzie, aby wspierać reżim Asada i wymuszać na innych członkach liczne ustępstwa. W związku z tym od roku 2020 Rada zezwala na transport pomocy jedynie przez przejście turecko-syryjskie.

Cele Asada

Tak też przedstawiała się sytuacja, gdy 6 lutego na pograniczu turecko-syryjskim doszło do trzęsienia ziemi. 13 lutego reżim Assada zgodził się, aby na trzy miesiące otworzyć dwa kolejne przejścia graniczne z Turcją. Podczas gdy zwolennicy Assada twierdzą, że winy za zwłokę należy doszukiwać się w międzynarodowych sankcjach, krytycy uważają, że syryjski rząd zwlekał z powodu politycznego wyrachowania.

Otwarcie granicy było „sposobem dla reżimu na wykorzystanie tragedii do własnych celów politycznych” – powiedział Joseph Daher, ekspert ds. Syrii w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, w rozmowie z „The Washington Post”.

„Nieraz widzieliśmy, że syryjski rząd chce i jest w stanie wykorzystywać kryzysy, aby umocnić swoją pozycję” – napisał Jesse Marks, ekspert organizacji Refugees International w wydanym przez nią oświadczeniu.

Członkowie syryjskiej obrony cywilnej, znani jako Białe Hełmy, przeszukują gruzy budynku w poszukiwaniu ocalałych.Zdjęcie: Ahmad al-Atrash/AFP

Ryzyko zerwania stosunków z Damaszkiem

Do pewnego stopnia winą obarczono także ONZ. Turecki rząd podobno już 8 lutego zgodził się na otwarcie dwóch kolejnych przejść, ale ONZ postanowiło czekać na zgodę syryjskiego rządu.

„Gdy zapytałem ONZ, dlaczego pomoc nie dotarła na czas, wskazano na biurokrację. W obliczu jednej z najtragiczniejszych katastrof, które dotknęły świat w ostatnich latach, ONZ pozostaje więźniem własnej biurokracji” – napisał w komentarzu dla CNN Raed Saleh, szef Syryjskiej Obrony Cywilnej.

– ONZ jest w opałach – skomentował dla DW Ibrahim Olabi, prawnik i założyciel Syryjskiego Programu Rozwoju Prawnego. – Jeśli zignorują złożone kwestie polityczne stojące za debatą o przejściu granicznym oraz mandat Rady Bezpieczeństwa, ryzykują narażeniem na szwank stosunków z Damaszkiem, co być może uniemożliwi dalszą pracę na tych terenach – mówi ekspert.

„Nie było powodu, aby ONZ przez tydzień czekała, a następnie otrzymała niepotrzebne pozwolenie (na otwarcie granicy – red.) i przedstawiała to jako triumf dyplomacji” – napisał Muhammad Idrees Ahmad w artykule dla amerykańskiego magazynu polityki zagranicznej „News Lines.”

„To mniej więcej tak, jakby prosić Rosję o pozwolenie na dostarczenie pomocy dla Ukrainy” – przekonywał Ahmad.

Podobnie zareagowały inne organizacje. „Powolna reakcja humanitarna na trzęsienia ziemi (w północnej Syrii – red.) (...) podkreśla nieadekwatność narzuconych przez Radę Bezpieczeństwa mechanizmów pomocy transgranicznej w Syrii i pokazuje pilną potrzebę alternatywnych rozwiązań” – czytamy w oświadczeniu Human Rights Watch z ubiegłego tygodnia.

Turcja: rośnie gniew po trzęsieniu ziemi 

01:54

This browser does not support the video element.

Sprzedawanie pomocy

Niezdecydowanie ONZ podczas organizowania pomocy to nie jedyny problem. Niektóre konwoje próbujące przekroczyć granicę od strony terenów kontrolowanych przez rząd były powstrzymywane przez grupy opozycyjne.

Human Rights Watch donosi, że ugrupowania takie jak Tahrir al-Sham zmuszały ciężarówki do zawrócenia, ponieważ odmówiły przyjęcia czegokolwiek od rządu, który od lat bombarduje, głodzi i ostrzeliwuje. Tak samo zachowują się inne grupy na niektórych obszarach północnej Syrii wspierane przez Turcję.

Pojawiają się doniesienia, że różne niezależne grupy zbrojne przywłaszczają sobie część pomocy, która przechodzi przez punkty kontrolne i rozprowadzają ją wśród mieszkańców na kontrolowanych przez siebie terenach. Takie sytuacje były powszechne jeszcze przed trzęsieniem ziemi.

Prawdopodobnie tego rodzaju „opłatę celną” stosuje także strona rządowa. Jeden z pracowników humanitarnych zrelacjonował organizacji Human Rights Watch, że widział, jak syryjski konwój z pomocą był zatrzymywany przez lokalnych urzędników. W dalszą drogę mógł udać się jedynie po oddaniu połowy wiezionego ładunku. A na filmach w mediach społecznościowych widać ładunki oznaczone symbolami ONZ i Syryjskiego Czerwonego Półksiężyca, które trafiają do sprzedaży w Damaszku i innych syryjskich miastach.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>