1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szczyt atomowy w Urzędzie Kanclerskim

5 września 2010

Rząd Niemiec zamierza położyć kres sporom o przedłużenie czasu eksploatacji elektrowni atomowych. Rozwiązanie ma przynieść szczyt zwołany na dzisiaj (5.09) w Berlinie.

Najstarsza niemiecka elektrownia atomowa, Biblis (Hesja)
Najstarsza niemiecka elektrownia atomowa, Biblis (Hesja)Zdjęcie: picture-alliance/ dpa

W Urzędzie Kanclerskim spotykają się dzisiaj przedstawiciele koalicji rządzącej – partii CDU, CSU i FDP. Pod przewodnictwem kanclerz Angeli Merkel chcą zakończyć wewnętrzny spór, jaki toczy się wokół planów przedłużenia czasu eksploatacji 17 siłowni jądrowych w Niemczech.

Jednomyślna jest koalicja jak dotąd tylko w jednym punkcie – chce unieważnić podjętą w 2002 roku decyzję o wycofaniu się z energetyki jądrowej. Zgodnie z kompromisem, jaki wypertraktował wówczas z koncernami energetycznymi rząd SPD/Zieloni, ostatnia elektrownia powinna zostać wyłączona w 2021 roku.

Osiem, dziesięć, 15 czy 20 lat?

Pytanie, o ile lat dłużej elektrownie miałyby pracować? Kanclerz Merkel opowiada się za 15 latami. Jej partyjny kolega, minister środowiska Norbert Röttgen preferuje krótszy czas. Minister gospodarki Rainer Brüderle (FDP) uważa z kolei, że w grę wchodziłoby nawet i 20 lat.

Kanclerz Angela Merkel w elektrowni atomowej Lingen w Dolnej Saksonii (26.08.2010)Zdjęcie: AP

Federalny Urząd Prezydialny jest przeświadczony, że maksymalnie można mówić o 9 latach. Tyle lat byłoby możliwe, jeżeli rząd miał decyzję podejmować sam, bez udziału Rady Federalnej (Bundesratu, czyli przedstawicielstwa krajów związkowych), poinformował w swoim piątkowym wydaniu „Handelsblatt”. Dziennik powołuje się na informacje z kręgów rządowych i wewnętrzną ekspertyzę konstytucjonalistów.

Bundesrat przeszkodą

Rząd najchętniej ominąłby Radę Federalną. Koalicja rządowa nie ma bowiem w niej większości głosów, co znaczy, że partie opozycyjne: SPD, Zieloni i Die Linke mogłyby zniweczyć plany CDU/CSU i FDP. Opozycja odrzuca jakiekolwiek próby przedłużenia czasu eksploatacji siłowni jądrowych i grozi, że w razie próby pominięcia Bundesratu, zaskarży rząd w Federalnym Trybunale Konstytucyjnym.

Także w społeczeństwie plany rządu budzą kontrowersje. Ankieta przeprowadzona przez I program telewizji publicznej, ARD, wykazała, że 59 procent zapytanych opowiada się za dotrzymaniem planów z 2002 roku, czyli za wycofaniem się z energetyki jądrowej. Za jej kontynuowaniem jest tylko 37 procent ankietowanych.

Protesty przeciw planom przedłużenia czasu eksploatacji siłowni jądrowych (Berlin, 2009)Zdjęcie: AP

Obraz ten zmienia się, kiedy pytania stają się bardziej szczegółowe. 73 procent ankietowanych zgodziłoby się na przedłużenie czasu eksploatacji elektrowni jądrowych, jeżeli „koncerny energetyczne zainwestowałyby istotną część dodatkowych zysków w energię odnawialną”. Mowa tu o zyskach z racji przedłużenia czasu eksploatacji. Mimo takiego warunku, 25 procent ankietowanych nadal obstawałoby przy planach z 2002 roku.

Minister środowiska oczekuje inwestycji

Ważną rolę będą odgrywały na szczycie żądania ministra środowiska, Norberta Röttgena. Minister domaga się, by elektrownie zostały zmodernizowane i to dość radykalnie. Między innymi powinny być lepiej chronione przed katastrofami lotniczymi, w podtekście – zamachami terrorystycznymi. Zbyt cienkie ściany siedmiu najstarszych reaktorów uważa się za zbyt mało stabilne. Modernizacja wymaga inwestycji rzędu miliardów euro.

Powodem, dla którego SPD zarzuca rządowi igranie z bezpieczeństwem społeczeństwa: „jest próba przedłużenia żywotności najstarszych elektrowni”, uważa wiceszef klubu parlamentarnego SPD Ulrich Kelber. Partia Zielonych mówi o „złomie”.

Co z podatkiem?

Transportom zużytych elementów paliwowych od lat towarzyszą protesty. Uczniowie na trasie przejazdu transportu w Dolnej SaksoniiZdjęcie: picture-alliance / dpa

Kolejnym tematem dzisiejszego szczytu jest planowane opodatkowanie elementów paliwowych. Pierwotnie decyzja w tej kwestii miała zapaść w środę (1.09), przy okazji zatwierdzania pakietu oszczędnościowego. Opodatkowanie elementów paliwowych przyniosłoby budżetowi 2,3 miliardy euro, którymi minister finansów Wolfgang Schäuble zamierza pozatykać dziury w budżecie. W środę decyzja jednak nie zapadła, rząd te plany „przyjął jedynie do wiadomości”. Niewdzięczna rola pertraktowania z koncernami energetycznymi, które rękoma i nogami bronią się przed planowanym podatkiem, spadła na ministerstwo finansów.

Tymczasem Süddeutsche Zeitung doniosło we wczorajszym wydaniu o ekspertyzie prawnej Greenpeace, zgodnie z którą na plany niemieckiego rządu musi wyrazić zgodę również Komisja Europejska. Komisja zmuszona jest zbadać każdą nową regulację, prowadzącą do wzrostu odpadów atomowych pod kątem następstw dla środowiska naturalnego innych państw członkowskich UE.

Martin Muno (dpa, apn, afp, rtr) / Elżbieta Stasik

red. odp.: Iwona Metzner

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej