1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szczyt UE zgodził się na umowę brexitową. Polacy bezpieczni

25 listopada 2018

Przywódcy UE zgodzili się w niedzielę na umowę wyjścia Wlk. Brytanii z UE. To warunki uzgodnione z premier Theresą May, którą jednak czeka teraz nadzwyczaj ciężka batalia o zatwierdzenie umowy w Izbie Gmin.

Theresa May (p) i Donald Tusk
Theresa May (p) i Donald Tusk Zdjęcie: Reuters/O. Hoslet

W przeddzień szczytu UE swój sprzeciw wobec umowy brexitowej – zgodnie z przewidywaniami –odwołał hiszpański premier Pedro Sanchez. Uzyskał bowiem dodatkowe zapewnienia, że przyszłe uzgodnienia gospodarcze między Unią i Londynem nie będą automatycznie obejmować Gibraltaru, o którego przyszłym statusie w unijno-brytyjskim partnerstwie handlowym będą decydować dwustronne rozmowy Londyn-Madryt. Po pokonaniu hiszpańskiej przeszkody zgoda niedzielnego szczytu w Brukseli na umowę o brexicie była już tylko formalnością. Ale ta umowa musi być jeszcze przegłosowana przez Parlament Europejski oraz – a to będzie największy problem – przez parlament Wlk. Brytanii.

– Niezależnie, jak to wszystko się skończy, jedna rzecz jest pewna – pozostaniemy przyjaciółmi do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej – powiedział, zwracając się do Brytyjczyków, szef Rady Europejskiej Donald Tusk po zakończeniu szczytu.

Polacy bezpieczni w umowie brexitowej

Po brexicie, który powinien się dokonać 29 marca 2019 r., ma rozpocząć się – trwający do końca 2020 r. – okres przejściowy, podczas którego Wlk. Brytania nie będzie miała już prawa głosu w żadnych instytucjach UE, lecz poza tym będzie funkcjonować w ramach Unii jak dzisiaj. Ten czas może zostać przedłużony do 2022 r., choć po 2020 r. Brytyjczyków już nie obowiązywałoby wpłacanie składek do budżetu UE.

Projekt umowy ws. brexitu. Co przewiduje?

Umowa o wyjściu Wlk. Brytanii z UE to wiążący prawnie traktat międzynarodowy, który reguluje finansowe rachunki Londynu wobec budżetu UE (40-60 mld euro w najbliższych kilkunastu latach), co oznacza pełne finansowanie unijnych projektów m.in. w Polsce z budżetu unijnego na okres 2014-2020 (z ostatnimi fakturami opłacanymi przez UE do 2023 r.). Ponadto unijno-brytyjska umowa pomyślnie rozstrzyga sprawę pobrexitowych praw obywateli Unii w Wlk. Brytanii (i na zasadzie wzajemności - Brytyjczyków w krajach UE). Polacy, którzy obecnie mieszkają i pracują na Wyspach (lub sprowadzą się tam do końca okresu przejściowego), w zasadzie zachowają obecne prawa, które co do zasiłków czy też stawek opłat za studia zostały rozciągnięte nawet na te dzieci, które urodzą się dopiero po brexicie. Jedyna zmiana to pewne bariery administracyjne dla sprowadzania przyszłych małżonków lub partnerów z krajów trzecich.

– Umowa brexitowa ma wszystkie elementy, które są dla nas ważne. Od kwestii bezpieczeństwa poprzez warunki handlowe po prawa obywateli polskich w Wlk. Brytanii – przekonywał w niedzielę premier Mateusz Morawiecki. Jednak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker powiedział, że jako Polak na Wyspach „czułby się sfrustrowany” i podkreślał, że niedziela z racji brexitowego szczytu UE to dzień smutki, nie celebracji.

Kontrowersyjny irlandzki bezpiecznik

Najbardziej kontrowersyjnym dla Brytyjczyków elementem umowy jest irlandzki „bezpiecznik” (backstop), którego celem jest zapobiegnięcie odtworzeniu granicy celnej, regulacyjnej, VAT-owskiej (co od początku było warunkiem UE) między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. Aż do czasu wymyślenia innego sposobu na uniknięcie wewnątrzirlandzkich kontroli granicznych (m.in. dzięki wielkiemu postępowi w technologach wykorzystywanych na granicach) „bezpiecznik” będzie w istocie skazywał Wlk. Brytanię na unię celną z UE oraz na podporządkowanie się niemałej części reguł wspólnego rynku (np. w kwestii pomocy publicznej dla firm, przepisów środowiskowych), które – po części bezpośrednio nadal podlegałby jurysdykcji unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Celem jest bowiem uchronienie Unii przed nieuczciwą konkurencją (np. ze strony brytyjskich towarów tańszych wskutek ulg podatkowych lub mniejszych rygorów środowiskowych przy produkcji) w ramach „bezpiecznikowego” handlu bez ceł i kwot.

„Bezpiecznik” wprowadza szczególny status Irlandii Płn. w ramach Wlk. Brytanii poprzez jeszcze ściślejsze związanie jej regułami rynku UE i m.in. pozostawienie w rękach Komisji Europejskiej wielu decyzji co do pomocy publicznej w tej części Wlk. Brytanii. Sęk w tym, że ten szczególny status jest teraz nie do przełknięcia dla unionistów z partii DUP, na których głosach opiera się większość parlamentarna rządu May.

Niedzielny szczyt przypieczętował brexitZdjęcie: Reuters/O. Hoslet

Trudne rozmowy o przyszłości

Premier May miała z początku nadzieję, że niełatwą dla Brytyjczyków umowę brexitową uda się osłodzić za pomocą drugiego dokumentu rozwodowego, czyli – niewiążącej prawnie – deklaracji politycznej co do pobrexitowych stosunków między Brytyjczykami i UE. To na podstawie wskazanych w niej priorytetów powinna być wynegocjowana umowa o przyszłych stosunkach handlowych Londyn-Bruksela (a zapewne też w kwestiach m.in. bezpieczeństwa), która weszłaby w życie po zakończeniu brexitowego okresu przejściowego. Jednak deklaracja – pomimo wielu gładkich dyplomatycznych sformułowań – ostatecznie pogrzebała brexitowy plan rządu May zatwierdzony ostatniego lata w Chequers.

Brytyjczycy nie uzyskali bowiem obietnicy „niezakłóconego handlu” towarami z Unią przy jednoczesnym zachowaniu autonomii w kwestii umów handlowych oraz stanowienia własnych regulacji i norm dla towarów. Deklaracja kładzie nacisk na „równowagę obowiązków i uprawnień” w relacjach UE-Wlk. Brytanii oraz na nierozerwalność czterech unijnych swobód – przepływu towarów, usług, kapitału i ludzi. Innymi słowy zawiera przesłanie: im bardziej Brytyjczycy będą oddalać się od unijnych standardów i regulacji (w tym co do pomocy publicznej dla firm), tym bardziej powinni szykować się na bariery handlowe z Unią. – Z takimi warunkami korzystniej jest nie wychodzić, lecz pozostać w UE – skomentował Shanker Singham, jeden z najbardziej wpływowych rzeczników brexitu.

Theresę May czeka teraz batalia w LondynieZdjęcie: Reuters/O. Hoslet

A jeśli plan May upadnie?

Brexitowe uzgodnienia z Unią wywołują ostry sprzeciw wielu torysów (w tym tych niezadowolonych z racji zachowania zbyt bliskich więzi z UE), a w Izbie Gmin przeciw umowie mogą zagłosować także zwolennicy pozostania w Unii. Głosowania są planowane już na połowę grudnia. – Brytyjska polityka stała się tak nieprzewidywalna, że nie wiemy, na jaki scenariusz stawiać – mówi wysoki rangą unijny dyplomata. Bruksela zastrzega, że nie ma już ani czasu, a przede wszystkim żadnego pola do ustępstwa, by negocjować nową umowę w razie odrzucenia przez Izbę Gmin tekstów zatwierdzonych przez niedzielny szczyt. – To jedyny możliwy deal – powiedział po szczycie szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.

– To maksimum, na co mogliśmy się zgodzić – powiedział holenderski premier Mark Rutte. Ponadto w Brukseli – choć takie są zarzuty wielu brexitowców – nie ma teraz ani knowań w celu skłonienia Brytyjczyków do rychłego powtórnego referendum, ani dużych nadziei związanych z takim scenariuszem. Dlatego UE nie przerwała przygotować do bardzo kosztownego „brudnego brexitu”, czyli rozwodu bez żadnej umowy między Unią i Londynem.

 

Brexit - chaos w irlandzkim porcie

02:52

This browser does not support the video element.