1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szefowa Zielonych w europarlamencie: polski atom to mrzonka [WYWIAD]

Michał Jaranowski11 listopada 2013

Zamiast myśleć o elektrowniach atomowych Polska powinna postawić na produkcję zielonej energii - mówi w rozmowie z DW Rebecca Harms*.

epa03600147 Member of the Greens - European Free Alliance group, Rebecca Harms, German MEP and co-president of the group, during a press conference on the horsemeat scandal and the necessary EU response, at the European Parliament Brussels, Belgium, 25 February 2013. The Greens/EFA group was calling on the European Commission and relevant regulatory agencies to take action in response to the deepening and widening scandal surrounding the discovery of horse DNA in processed meat products in a number of EU member states. The group is pushing for an emergency hearing of the European Parliament's environment committee with the relevant EU commissioners for food safety, Tonio Borg, and agriculture, Dacian Ciolos. EPA/JULIEN WARNAND
Rebecca HarmsZdjęcie: picture-alliance/dpa

Co Pani sądzi o polskich planach budowy elektrowni atomowej, może nawet dwóch?

Jestem gotowa założyć się, ze nie powstanie żadna.

A to z powodu?

Za drogie i za skomplikowane przedsięwzięcie. Budować całą infrastrukturę nuklearną dla jednej lub dwóch siłowni? Sądzę, że za tymi planami stoi przede wszystkim ideologia. Potwierdzają to ostatnie wiadomości z Wielkiej Brytanii, gdzie właśnie zestawiono koszt i projekt finansowania nowej elektrowni jądrowej. Plany doznały wstrząsu. W Bułgarii plan budowy elektrowni atomowej był bardzo zaawansowany finansowo, silnie zaangażował się tam rosyjski koncern nuklearny Rosatom, ale w końcu okazało się, że i tak pieniędzy nie wystarczy. W Polsce Rosatom też gotów jest podobnie zaangażować się, również państwowy koncern chiński byłby gotów wejść do gry we współpracy z innymi firmami.

Nie, to nie o tych partnerów chodzi! Mowa jest o technologii japońskiej, zachodniej.

Tym bardziej polskie plany atomowe to fikcja. Abstrahując od doświadczeń Polaków po katastrofie w Czernobylu. Myślę że tam, gdzie miałaby powstać siłownia, wybuchłyby protesty. Na Litwie, 58 proc. obywateli opowiedziało się przeciw budowie elektrowni jądrowej. Ale jest przecież alternatywa dla ryzykownej strategii energetycznej. Bo i gaz łupkowy niesie zagrożenia. W wyniku eksploatacji złóż w Pensylwanii, mieszkańcy tych regionów muszą być zaopatrywani w wodę cysternami. Woda na tych terenach nie nadaje się też do pojenia bydła. To jest dowód na to, że gazu z łupków nie można wydobywać, bez odpowiednich regulacji prawnych, nie troszcząc się o konsekwencje dla ludzi i środowiska naturalnego. Komisarz UE ds. środowiska Janez Potočnik wystąpił niedawno w Londynie z bardzo krytycznym raportem na ten temat. Sytuacja w Polsce jest inna - przeszacowano zasoby. Z tego powodu kilka koncernów międzynarodowych wycofało się z wierceń. To powinien być impuls do poszukiwania innych rozwiązań.

Kreśli Pani dramatyczny obraz. Jaka zatem alternatywa?

Racjonalna polityka energetyczna zamiast ryzykownej. Plany rozbudowy energii odnawialnej byłyby dla Polski w dwójnasób korzystne. Polska ma przemysł maszynowy, upadające stocznie. Ta część gospodarki pilnie potrzebuje perspektywy. Myślę tu, na przykład, o inicjatywie na rzecz energii wiatrowej. W tej dziedzinie są już turbiny czwartej, piątej generacji. Tak więc, za jednym zamachem można wreszcie zmienić strukturę zaopatrzenia w energię i zapewnić wiele nowych miejsc pracy. Eksport też wchodzi rachubę, bo to dziedzina z wielką przyszłością. Podobnie jak biomasa. Niestety polski rząd broni się przed innowacjami. A węgiel staje się coraz droższy.

Zbliża się szczyt klimatyczny w Warszawie. Z czym przyjadą Zieloni?

Zorganizujemy konferencję, której motto można tak ująć: polityka klimatyczna to nie tylko obciążenie, ale zarazem cenne efekty innowacyjne dla sektora energetycznego i przemysłowego. Czyli to, przed czym Polska się tak broni i z jakich korzyści rezygnuje, blokując ambitną politykę Unii Europejskiej. Przedstawimy doświadczenia innych krajów, m. in. tak pozytywnych jak niemieckie. To nie będzie, oczywiście, szlagierowe wydarzenie szczytu, zakreślimy jednak obszar, na którym zdecydowanie bardziej aktywnie powinni działać Zieloni w Europie środkowo–wschodniej. Oni często natomiast koncentrują się na tematach, interesujących dla najmniejszych mniejszości, zamiast podjąć wyzwania ważne dla większości. Takim właśnie wyzwaniem jest polityka ochrony środowiska. Na konferencję zaprosiliśmy przedstawicieli zielonych organizacji z tej części kontynentu.

Jakie znaczenie polityczne mają w tym regionie Zieloni?

W niedawnych wyborach w Czechach zdobyli 3 proc. głosów. Zapewnia im to finansowanie partii, ale z parlamentu wylecieli. Mieli w nim całkiem mocną frakcję, a wcześniej nawet ministra w rządzie. Przepadli w wyniku prywatnych skandali. Bardzo żałuję, bo w polityce byli skuteczni. Podobnie jak Zieloni na Węgrzech, też reprezentowani w parlamencie. W związku z nowym prawem wyborczym i koniecznością budowania bloków wyborczych, Zieloni węgierscy podzielili się. Połowa skonfederowała się z socjalistami, połowa wybrała inną drogę.

Spójrzmy na zieloną Słowację…

Zieleń słabo widoczna, tak samo jak w Słowenii i Chorwacji. Tu występuje duże podobieństwo z Europą południową. Pozytywny przykład mamy jedynie w Katalonii, gdzie lewicowa partia nadała sobie mocny profil ekologiczny. Będziemy się starać zmienić ten stan rzeczy w przyszłorocznej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i nie mówić o Zielonych jako o fenomenie północno–europejskim.

Kto jest Waszym partnerem w Polsce?

Zieloni, bardzo słaba partia. Często dokonuje reorientacji w ramach systemu politycznego. Członków mają polscy Zieloni mniej niż dwustu, co czyni z nich raczej ruch obywatelski.

A Palikot? Zapowiadał próby utworzenia w Parlamencie frakcji zielono-liberalnej. Wspólny mianownik – Europa federalistyczna.

Palikot nie mógł się zdecydować, czy chce aliansu z liberałami czy z Zielonymi. Z obydwoma, przykro mi, nie da się. Odniósł sukces w wyborach do Sejmu, potem zaczął go trwonić. Odniosłam wrażenie, że jego projekt federalistyczny nie opierał się na wyraźnej podstawie programowej lecz na kalkulacji, w jakim układzie uda się zdobyć więcej głosów polskich wyborców.

Rozmawiał Michał Jaranowski

red.odp.: Małgorzata Matzke

*Rebecca Harms (ur. 1956), przewodnicząca frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim.