1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szpiegostwo gospodarcze przybiera na sile

14 grudnia 2010

Szpiegostwo gospodarcze staje się dziś coraz popularniejszą i częstszą metodą zdobywania cennych tajemnic technologicznych i handlowych - stwierdzają specjaliści z Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji w Kolonii.

Ciekawski gość targowy, czy typowy szpieg przemysłowy?Zdjęcie: DW

"Wyobraźmy sobie, że Niemcy są krajem dysponującym największymi zasobami ropy naftowej na świecie i codziennie obserwują, że ktoś wywozi im ten skarb wielotonowymi cysternami za granicę" - mówi Alexander Eisvogel, wiceprezes Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Ta hipotetyczna sytuacja ma coraz więcej wspólnego z dniem powszednim w wielu firmach w Republice Federalnej, które z rosnącym niepokojem rejestrują wykradanie im tajemnic technologicznych.


Rośnie popyt na tajemnice

Niemcy, jak wiadomo, nie są krajem obfitującym w bogactwa naturalne. "Naszym największym skarbem są wiedza naukowa i techniczna, innowacyjność i wynalazczość - twierdzi wiceszef Urzędu. To dzięki nim Niemcy zajmują czołowe miejsce w świecie w elitarnym klubie państw wysoko rozwiniętych i to nim zawdzięczają utrzymywanie przewagi nad konkurencją w wielu dziedzinach techniki, co znajduje potem wyraz w korzystnych dla nas wynikach wymiany handlowej z zagranicą".

Technologie i wynalazki "Made in germany" są wyjątkowo łakomym kąskiem dla obcej konkurencjiZdjęcie: picture-alliance/dpa

Dopóki walka o lukratywne zamówienia i rynki zbytu toczy się w myśl szeroko pojętej zasady fair play, dopóty nie ma powodu do niepokoju. Niemieckie przedsiębiorstwa potrafią się zmobilizować i stawić czoło coraz nowym wyzwaniom. Znacznie gorzej jednak radzą sobie z przybierającym stale na sile szpiegostwem przemysłowym, uprawianym nie tylko przez rywalizujące z nimi firmy zagraniczne, ale także państwa.

Federalny Urząd Ochrony Konstytucji powstał w 1950 roku jako agencja kontrwywiadu cywilnego i był wzorowany na kontrwywiadzie brytyjskim. W latach zimnej wojny walczył ze zmiennym powodzeniem z agencjami wywiadowczymi państw Układu Warszawskiego, a od połowy lat sześćdziesiątych XX wieku z organizacjami terrorystycznymi. Dziś nadal zajmuje się zwalczaniem obcej penetracji agenturalnej, ale od paru lat punkt ciężkości Urzędu przesuwa się coraz wyraźniej w stronę ochrony gospodarki kraju przed szpiegostwem przemysłowym.


Jak ustrzec się przed trojanem?

Ta zmiana zadań i - do pewnego stopnia - charakteru Urzędu, rodzi liczne problemy. Współcześni szpiedzy nie włamują się nocą do biur konstrukcyjnych niemieckich firm po to, żeby wykraść z sejfu plany jakiegoś wynalazku, tylko starają się przeniknąć do ich banku danych, najczęściej przy pomocy trojanów, załączanych do kierowanej do nich poczty elektronicznej.

Opanowanie komputera obcej firmy nie przekracza dziś możliwości uzdolnionego hackera, a sytuacja pogarsza się zdecydowanie, kiedy w rolę hackerów wciela się wywiad obcego państwa, pełniący rolę pomocnika rodzimego przemysłu, zainteresowanego najnowszymi osiągnięciami firm innego państwa.

Współcześni szpiedzy przemysłowi rzadko działają w pojedynkę i w tak prymitywny sposóbZdjęcie: picture alliance/ZB

Jak wyjaśnia dalej wiceprezes Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, Alexander Eisvogel, głównym celem takich cyberataków są w tej chwili innowacyjne firmy małej i średniej wielkości, które własnymi siłami nie są w stanie z nimi poradzić.

Urząd może im w tym pomóc, zwracając uwagę na najczęściej stosowane przez współczesnych szpiegów przemysłowych metody wykradania danych, ale w obliczu lawinowo rosnącej korespondencji elektronicznej, skuteczność takich zapobiegawczych działań pozostawia wiele do życzenia.

Drugim, coraz ważniejszym, źródłem niepożądanych przecieków, są podróże służbowe pracowników firm narażonych na cyberataki zagranicznej konkurencji, którzy jeżdżą po świecie z laptopem lub mają przy sobie przenośne nośniki danych, na których zarejestrowane są szczegóły nowych rozwiązań technicznych. W praktyce - mówi Alexander Eisvogel - równa się to często zaproszeniu do przelania ich na konto zagranicznego rywala.


Ciekawscy Chińczycy

Największe zainteresowanie osiągnięciami konstrukcyjnymi niemieckich firm wykazują dziś Chińczycy. Od roku 2005 liczba chińskich cyberataków na zasoby danych niemieckich firm i urzędów wzrasta o 30% rocznie! Niewiele mniejszy apetyt na niemieckie tajemnice przemysłowe wykazują także Rosjanie.

Na tym jednak problem się nie kończy. Równie groźnym, ale jeszcze trudniejszym do opanowania źródłem niechcianych przecieków, są filie zagraniczne niemieckich firm oraz spółki typu joint-venture. W zdobywaniu informacji w ten, stosunkowo nowy, sposób celują takie kraje jak Chiny, Wietnam oraz Kambodża.

Otwarcie filii za granicą może dziś okazać się równie opłacalne, co ryzykowneZdjęcie: AP

W tym przypadku Alexander Eisvogel może jedynie zwracać uwagę kierownictwu niemieckich firm, zainteresowanych otwarciem filii zagranicą, na wcześniejsze opatentowanie technologii i rozwiązań konstrukcyjnych, które znajdą zastosowanie w zagranicznych oddziałach tych firm, aby uchronić je przed tą formą wycieku know-how.

Do pewnego stopnie jest on nieuchronny, gdyż zawierając spółkę z zagranicznym partnerem siłą rzeczy trzeba go wtajemniczyć w niektóre przynajmniej sekrety produkcyjne. Pół biedy, jeśli taki partner jest lojalny - wyjaśnia adwokat i doradca podatkowy, Knut Schulte, specjalizujący się w tej problematyce - ale jesli spółka została zawarta głównie z myślą o kradzieży zdobyczy niemieckiej technologii, wtedy pole manewru drastycznie się zawęża.

Jedyny ratunek w tym, że zanim filia osiągnie pełną zdolność produkcyjną, zawsze mija jakiś czas, w którym w niemieckiej centrali znowu powstanie coś nowego i lepszego. Jedno wszakże jest faktem: dziś kradzież myśli technicznej staje się coraz bardziej powszechnym i coraz bardziej dochodowym zajęciem.

Sabine Kinkartz / Andrzej Pawlak

red. odp.: Andrzej Paprzyca