1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szybkie transplantacje w Chinach

Małgorzata Matzke29 grudnia 2012

Chiny deklarują, że chcą zarzucić pozyskiwanie narządów ze zwłok więźniów, na których wykonano karę śmierci i stworzyć system honorowego dawstwa narządów. Eksperci są jednak sceptyczni.

Ein blutbefleckter Chinese in einem Gitterkäfig und ein "Chirurg mit Leiche" (Hintergrund) demonstrieren am Samstag (16.09.2006) in Hamburg während eines Festumzugs beim "Karneval der Kulturen" gegen Menschenrechtsverletzungen und Organhandel in China. Rund 80 in der Hansestadt lebende Kulturen zogen mit rund 1800 Teilnehmern bei Sonnenschein und hochsommerlichen Temperaturen durch die Straßen. Foto: Wolfgang Langenstrassen dpa/lno +++(c) dpa - Bildfunk+++
Protest chińskim praktykom w Hamburgu podczas Festiwalu Kultur przeciwko chińskim praktykomZdjęcie: picture-alliance/dpa

Chiny stoją już od lat pod pręgierzem międzynarodowej opinii publicznej ze względu na powszechność stosowania tam kary śmierci. Nie wiadomo dokładnie, ile egzekucji wykonywanych jest rocznie, bo - jak zaznacza John Kamm, przewodniczący amerykańskiej organizacji praw człowieka Dui Hua Foundation - dane te mają w Chinach rangę tajemnicy państwowej. Eksperci przypuszczają, że w roku 2011 wykonano wyrok kary śmierci na prawie 4 tysiącach osób, jak podał Kamm w rozmowie z Deutsche Welle.

Organizacje praw człowieka podejrzewają, że liczba ta jest jeszcze wyższa. Tajemnicą owiana jest także sprawa pobierania narządów do transplantacji z ciał więźniów po egzekucji. Roseanne Rise z Amnesty International twierdzi, że zwłoki więźniów są głównym źródłem, z którego pochodzi materiał do przeszczepów. Już nawet sam chiński wiceminister zdrowia przyznał, że ta praktyka nie jest rozwiązaniem, które można by zaakceptować na dłuższą metę.

Za handel narkotykami wymierza się w Chinach karę śmierci, jak otrzymał ją Jiang JiatinZdjęcie: picture-alliance/dpa

Kulturowa bariera

Pierwsze transplantacje przeprowadzono w Chinach w połowie lat 70. XX w. i już wtedy narządy pobierane były od więźniów po egzekucji. Dobrowolnie bowiem żaden Chińczyk nie zgadzał się być dawcą narządów. Wynika to z ich wiary: Chińczycy są przekonani, że po śmierci przeniosą się w inny świat i nietknięte ciało jeszcze będzie im potrzebne - jak wyjaśnia nikłą gotowość do darowania narządów znawca chińskiej kultury John Kamm. - Dlatego kiedyś zaczęto pobierać organy ze zwłok skazańców.

Światowa Organizacja Zdrowia WHO już przed 25 laty krytykowała tę praktykę. Nie można bowiem stwierdzić, czy skazaniec jeszcze za życia dobrowolnie wyraził zgodę na pobranie narządów z jego ciała po śmierci, czy stało się to pod silną presją więzienia, podkreśla Roseanna Rise. - Obawiamy się, że więźniowie nie są dość niezależni i wolni, by podjąć taką decyzję. Są przecież w więzieniu, na łasce państwa, które dba o ich codzienne potrzeby - zaznacza działaczka AI.

Jedno przy drugim

Kara śmierci w Chinach wykonywana jest także publicznie, na stadionie; zdjęcie z 2001 r.Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Chińskie kierownictwo już przed 5 laty wskazało na problem etyczny związany z pobieraniem narządów ze zwłok skazańców i od tego czasu mogą być oni tylko dawcami narządów dla najbliższej rodziny. Lecz w praktyce reguła ta jest pomijana, o czym świadczą międzynarodowe raporty, w których wymienia się liczbę prawie 10 tysięcy transplantacji rocznie. 7 tysięcy narządów pochodzi przy tym z ciał skazańców, co oznacza, że z jednego ciała pobierany jest więcej niż jeden organ, wyjaśnia Roseanna Rise.

Z reguły wykonanie kary śmierci odbywa się przez śmiercionośny zastrzyk w tzw. autobusach egzekucyjnych. Wiele z tych autobusów stoi bezpośrednio przy szpitalach, co gwarantuje krótką drogę narządów z ciała zmarłego na stół operacyjny. Organizacje praw człowieka podejrzewają, że w Chinach uprawiany jest także handel narządami. Według oficjalnych danych na przeszczep czeka 1,5 mln Chińczyków. Handel narządami jest co prawda oficjalnie zakazany, lecz eksperci są przekonani, że kwitnie on dalej. - Duża część tego handlu organizowana jest przez chińskie społeczności w Azji Południowo-Wschodniej - twierdzi John Kamm. - Tam siedzą agenci, którzy z zainteresowanymi pacjentami ustalają całą procedurę. Pacjent jest potem przewożony do szpitala w Chinach, gdzie dokonywany jest przeszczep narządu pobranego z ciała skazańca. W roku 2007 taka procedura została oficjalnie zakazana, ale nie wiadomo, czy nie robi się tak dalej - zaznacza John Kamm.

Operacja w klinice w Szanghaju; lekarze muszą wiedzieć, skąd pochodzą narządy do przeszczepówZdjęcie: AP Graphics

Młodsi gotowi być dawcą

Teraz chińskie władze zapowiedziały, że narządów pobranych z ciał więźniów po egzekucji nie wolno już używać do przeszczepów. Do roku 2015 proceder ten ma zostać definitywnie wstrzymany. Ale to oznacza, że władze muszą uczulić ludzi na brak narządów do przeszczepów i zachęcić ich, by zadeklarowali się jako dawcy. Trzeba stworzyć także cały system transplantacyjny i uświadomić o jego istnieniu społeczeństwo. Większość Chińczyków nie wie w ogóle, gdzie i w jaki sposób mogliby zarejestrować się jako dawcy. Ludzie byliby bowiem do tego gotowi, jak potwierdziła w rozmowie z Deutsche Welle 30-latka z Pekinu. - Mogę to sobie wyobrazić, by w ten sposób pomóc innym. Pomaga się bowiem nie tylko jednej osobie, tylko przysparza radości całej rodzinie - powiedziała, zaznaczając, że rząd powinien bardziej rozpropagować możliwość stania się dawcą i motywować ludzi. - Szczególnie młodsze pokolenie byłoby do tego gotowe, bo my nie myślimy tak jak starzy, którzy wierzą, że po śmierci trzeba mieć nienaruszone ciało.

Silke Ballweg, Pekin / Małgorzata Matzke

red.odp.: Elżbieta Stasik