1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Tagesschau o „Anakondzie 2016”: To nie jest deeskalacja

Elżbieta Stasik6 czerwca 2016

Niemiecki dziennik telewizyjny „Tagesschau“ pisze na swoim portalu o rozpoczętych w Polsce gigantycznych manewrach „Anakonda”.

NATO Manöver in Polen
Zdjęcie: Getty Images/S. Gallup

„Już niespełna dwa tygodnie temu odbywały się w Polsce ćwiczenia nowej szpicy NATO. Siły natychmiastowego reagowania próbowały udowodnić, że naprawdę są "superszybkie i efektywne” – pisze na swoim portalu dziennik „tagesschau.de” i konstatuje, że w porównaniu z rozpoczętymi właśnie manewrami wojskowymi „Anakonda”, z udziałem 25 tys. żołnierzy, w tym żołnierzy Bundeswehry, były to jednak stosunkowo skromne ćwiczenia.

„Na pewno nie jest to deeskalacja”

Autor artykułu zatytułowanego „25 tys. żołnierzy w gotowości bojowej” pisze, że wprawdzie oficjalnie chodzi o polskie manewry, jednak uczestniczą w nich żołnierze w sumie 24 krajów – członków NATO i partnerów, plus tysiąc żołnierzy szpicy.

„Nie tylko wielkość tych ćwiczeń, ale też ich czas i miejsce jeszcze przed ich rozpoczęciem wzbudzały ostrą krytykę” – czytamy. Krytyczny jest na przykład cytowany przez „tagesschau.de” członek zarządu niemieckiej partii Lewica Tobias Pflueger: „Urządzanie takich ćwiczeń tuż przed szczytem NATO i przy granicy z Rosją, na pewno nie oznacza deeskalacji”. Pflueger zarzuca Zachodowi, że ryzykuje powrót do czasów zimnej wojny.

Także NATO nie jest uszczęśliwione, chociaż manewry nie odbywają się pod jego auspicjami. Niektórzy alianci mają ponoć ogromne zastrzeżenia, „Anakonda” przypada bowiem akurat w chwili, kiedy sojusz raz po raz szuka możliwości dialogu z Rosją.

Zbieg okoliczności

Dowódca korpusu NATO w Szczecinie Manfred Hofmann zapewnia, że odbywające się co dwa lata ćwiczenia, są przeprowadzane zgodnie z planem: „Przypuszczalnie jest to zbieg okoliczności i przypadkowo mają miejsce przed warszawskim szczytem” – przytacza jego słowa „tagesschau.de”. Jak pisze dalej, nie jest tajemnicą, że Rosja raz po raz, chętnie także bez uprzedzenia, przeprowadza manewry przy swoich zachodnich granicach i to w znacznie większym stylu niż NATO. Pakt Północnoatlantycki trzyma się więc swojej dewizy: „uspokojenie sytuacji przez odstraszanie”. „Wschodnioeuropejscy członkowie mają się czuć bezpieczniej, a Moskwie mają nie przychodzić do głowy pomysły o ekspansji. Pakt musi zatem od czasu do czasu prężyć muskuły” – komentuje „tagesschau.de”.

Dla eksperta SPD ds. polityki zagranicznej w PE Knuta Fleckensteina jest to zrozumiale, ale tylko do pewnego stopnia. „Myślę, że dobrze by nam zrobiło, gdybyśmy nie koncentrowali się tylko na odstraszaniu, bo może to prowadzić tylko do spirali zbrojeń. Musimy natomiast znowu zabiegać o poważne rozmowy z Moskwą” – cytuje go „tagesschau.de”. Pytanie, jak utrzymać równowagę między rozbudową sił wschodnich państw członkowskich NATO z jednej strony i koniecznym dialogiem z Moskwą z drugiej strony? W tygodniach poprzedzających szczyt kwestia ta będzie dyskutowana bardziej intensywnie niż kiedykolwiek, reasumuje niemiecki portal. Do tej dyskusji należy też pytanie, czy manewry takie jak Anakonda, w których uczestniczą też tacy partnerzy NATO jak Gruzja czy Ukraina, w efekcie nie przyniosą sojuszowi więcej szkody niż pożytku”.

Opr. Elżbieta Stasik

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej