1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Tania żywność drogo kosztuje

21 października 2010

"Żywność w Niemczech jest za tania" - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Getyndze, po analizie dokonań gospodarki żywnościowej i przemysłu spożywczego, które budzą coraz większą nieufność konsumentów.

Ile warta jest rzekomo tania żywność z tanich sklepów?Zdjęcie: dpa

Niemiecka gospodarka żywnościowa i jej dokonania budzi zróżnicowane echo wśród konsumentów. O ile jedna trzecia społeczeństwa pozytywnie odnosi się do postępu technologicznego w przemyśle spożywczym, który zapewnia utrzymanie niskich cen żywności - zwłaszcza w sieciach sklepów dyskontowych - o tyle około dwudziestu procent bardziej wybrednych spożywców i spora część mass-mediów zajmują wobec nich coraz bardziej krytyczne stanowisko.

Tęsknota za naturalną żywnością

Naukowcy z Uniwersytetu w Getyndze, pracujący pod kierunkiem prof. Achima Spillera, przeprowadzili szeroko zakrojone badania nad postawami konsumentów w Niemczech, korzystając ze wsparcia finansowego Fundacji im. Heinza Lohmanna. Ich rezultaty przedstawili na sympozjum, poświęconym wybranym aspektom polityki żywnościowej.

Najważniejszym trendem, który wyłania się z tych badań jest rosnąca tęsknota za naturalną żywnością. Taką, którą przy odrobinie szczęścia wciąż jeszcze można kupić na targu od rolnika, bądź w sklepach z żywnością ekologiczną. Faktem jest, że cieszą się coraz większą popularnością, ale równocześnie coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, że jeżeli faktycznie sprzedają naturalne, zdrowe produkty, to co w takim razie kupujemy w innych?

Sklepy ze zdrową żywnością mają dobrą opinię u konsumentów, ale co kupujemy w innych?Zdjęcie: DW

I tu jest pies pogrzebany. Naukowcy z Getyngi potwierdzili tylko to, co wielu ludzi w Niemczech odczuwa na co dzień, a mianowicie pogłębiający się stale rozdźwięk z pełnymi samozadowolenia doniesieniami producentów żywności, wzmaganymi przez reklamę ich produktów i własnymi doświadczeniami, które skłaniają do wniosku, że chleb przestaje smakować jak chleb, masło coraz mniej różni się od margaryny, a pomidory pachną jak laboratorium chemiczne, choć czerwienią biją na głowę wóz strażacki.

Rozbieżne opinie

Przemysł spożywczy coraz częściej oferuje konsumentom produkty całkowicie przetworzone, które z jego punktu widzenia mają same zalety: są tanie w produkcji, można je długo magazynować i łatwo je potem dostarczyć do sklepów, a ich nabywca może je potem bez wysiłku przekształcić błyskawicznie w domu w gotowe danie. Nie wie jednak co właściwie spożywa, chyba że ze specjalną tabelą w ręku odszyfruje umieszczone na etykiecie dane o ich dodatkach i składnikach chemicznych, zaczynające się na literę E.

Czy ten transgeniczny, tani w produkcji pomidor nie przypomina do złudzenia granatu ręcznego?Zdjęcie: picture-alliance/ dpa

Dowie się wtedy, że W122 to azorubina, czerwony barwnik dodawany do wszystkich przetworów z wiśni, żeby miały "ładniejszy", wiśniowy kolor. Jednak każdy, kto pamięta z dzieciństwa smak konfitur z wiśni usmażonych przez babcię, nie będzie się tym zachwycał, tylko potraktuje postęp technologiczny w przemyśle spożywczym jako "wprowadzanie negatywnych zmian do naturalnych procesów, zachodzących w przyrodzie" - twierdzi prof. Spiller.

Wspomniane na początku 20% konsumentów nie uważa wcale, że rosnąca wydajność produkcji w przemyśle spożywczym i związane z nią niskie (pozornie!) ceny w sieciach takich sklepów jak Aldi i Lidl, powinny być głównym atutem gospodarki żywnościowej. Postęp techniczny i technologiczny w produkcji żywności przestał być hasłem budzącym automatycznie pozytywne reakcje konsumentów.

Coraz więcej osób jest przekonanych, że tania żywność drogo nas kosztuje, bo płacimy za nią nadwagą, zaburzeniami trawienia, brakiem apetytu i zobojętnieniem na coraz silniejsze bodźce smakowe. Uświadamiamy sobie, że padamy ofiarą starannie przemyślanej manipulacji.

Lepiej mniej, ale lepiej

Wniosek, do jakiego doszedł prof. Achim Spiller i jego zespół jest prosty, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się paradoksalny: żywność w Niemczech jest za tania! Jest tania kosztem stałego obniżania jej jakości.

Dlatego niemieccy konsumenci gotowi są więcej płacić za artykuły żywnościowe z górnej półki, ale najchętniej woleliby zaopatrywać się, jak dawniej, na targu bezpośrednio u producenta, w sklepie zaś chcieliby mieć jak najwięcej produktów regionalnych, pozbawionych wszelkich "wzmacniaczy".

Kupujemy tanio, ale odżywiamy się źle i w sumie tania żywność okazuje się o wiele za drogaZdjęcie: DW/Ilcheva

Czy tak się stanie? Postępu w rolnictwie i przemyśle spożywczym - cokolwiek to znaczy - nie da się zatrzymać. W Niemczech w latach pięćdziesiątych XX w. jeden rolnik mógł wyżywić dziesięciu ludzi. W roku 2008 - już stu czterdziestu ośmiu! Dziś tyko dwa procent ludności czynnej zawodowo musi pracować na roli, żeby wyżywić społeczeństwo.

Z drugiej strony przeciętny Niemiec, nie mający żadnego związku z rolnictwem, na zakup żywności przeznacza tylko 14 procent dochodów. Tylko - co właściwie kupuje? Pełnowartościowe, zdrowe produkty, czy coraz tańsze substytuty "prawdziwej" żywności?

Nic więc dziwnego, że badania naukowców z Getyngi wykazały, iż za najbardziej wiarygodne źródło informacji niemieccy konsumenci uważają portal internetowy organizacji Greenpeace, natomiast za najmniej wiarygodne i cieszące się najgorszą sławą koncerny żywnościowe. Połityka informacyjna handlu detalicznego, sprzedającego gros artykułów spożywczych, została oceniona jako ani dobra ani zła, czyli taka sobie.

Andrzej Pawlak (Hans Lohmann Stiftung)

Red. odp.: Iwona Metzner