1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

TAZ o aborcji w Polsce: Rząd Niemiec siedzi cicho jak mysz

Elżbieta Stasik
9 listopada 2020

Niemieckie prawo utrudnia części rządu federalnego krytykowanie polskiego zakazu aborcji, stwierdza dziennik „Die Tageszeitung” („taz”).

Polen Warschau | Protest gegen Abtreibungsverbot
Zdjęcie: Jedrzej Nowicki/Agencja Gazeta/Reuters

„Polska narusza podstawowe prawa obywatelskie i to od razu na wielu płaszczyznach: kobietom jest odbierane prawo do decydowania o własnym ciele. Przejęło to za nie prawicowo i klerykalnie zorientowanie państwo”, pisze w poniedziałek (9.11.2020) lewicowy dziennik „Die Tageszeitung” („taz”) odnosząc się do wyroku TK w sprawie aborcji i trwających w Polsce protestów. Także obchodzenie się narodowo populistycznego rządu z tymi protestami stoi w sprzeczności ze standardami, które gwarantuje chociażby Karta praw podstawowych Unii Europejskiej, zauważa gazeta pisząc o brutalnych atakach na demonstrujące kobiety czy werbalnej krucjacie Jarosława Kaczyńskiego i jego obozu.

„Wszystko to powinno wystarczyć, żeby rząd federalny zareagował – jako sąsiad i jako obecny przewodniczący w Radzie UE. Ale siedzi cicho jak mysz. Jest to bolesne i frustrujące, choć w żadnym wypadku nie dziwi”, stwierdza autorka artykułu „Polska jest blisko” Patricia Hecht.

Wszystko to dzieje się w Niemczech

„Bo też co mają powiedzieć przedstawiciele niemieckiego rządu?” – zastanawia się Hecht, przypominając, że poza pierwszymi trzema miesiącami, kiedy w pewnych okolicznościach aborcja nie jest karalna, przerywanie ciąży jest w Niemczech nielegalne. Prawa płodu mają pierwszeństwo przed prawami matki. Ta decyzja Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z 1993 r. obowiązuje do dzisiaj. Także po reformie kontrowersyjnego paragrafu 219a kodeksu karnego lekarze nadal nie mogą informować publicznie o bezpiecznym i legalnym zabiegu usuwania ciąży. „Tak jak chętnie rząd federalny kreuje się na obrońcę praw kobiet, tak trudno byłoby mu wysunąć w tych warunkach argumentacyjne zastrzeżenia wobec polskiej polityki. Niemieckie ustawodawstwo jest kagańcem”.

Protest przeciwko wyrokowi niemieckiego TK ws. aborcji, maj 1993Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Hecht przywołuje też paragraf 218ff niemieckiego KK, który plasuje aborcję zaraz za morderstwem i zabójstwem. „«Ochrona nienarodzonego życia» odgrywa centralną rolę w niemieckim ustawodawstwie i fundamentalistyczno-chrześcijańskiej części chadeckiego elektoratu”. Ten ostatni z kolei jest ściśle związany z tak zwanym ruchem obrońców życia, wskazuje dziennikarka „taz”: „Manifestacje przed poradniami, z trzymanymi nad głowami obrazkami poćwiartowanych płodów, stawianie aborcji na równi z Holokaustem, pozwy przeciwko lekarzom dokonującym zabiegu: wszystko to dzieje się w Niemczech”.

Dziennikarka „taz” przypomina, że dopiero w ubiegłym tygodniu, kiedy w Polsce kobiety donośnie piętnowały wojnę przeciwko ich ciałom, w Niemczech porażką zakończyła się próba przyjęcia dawno planowanego wniosku wniesionego przez wszystkie kluby parlamentarne, a dotyczącego feministycznej polityki zagranicznej – powodem było usiłowanie przeszmuglowania do niego przez chadecję „ochrony nienarodzonego życia”.

Znak solidarności z PiS

Zdaniem Cornelii Möhring, rzeczniczki frakcji Lewicy w Bundestagu, storpedowanie wniosku przez chadeków było po pierwsze „znakiem solidarności okazanym PiS”, po drugie „ideologicznym przyznaniem się do działającego globalnie, silnego finansowo i połączonego siecią kontaktów sięgających po najwyższe kręgi rządowe, ruchu obrony życia”.

W tę samą nutę uderza odchodzący z urzędu prezydent USA Donald Trump, który skreśla środki finansowe na aborcje i wyrzuca z międzynarodowych przepisów prawo do przerwania ciąży po zgwałceniu kobiety.

„Panowanie państwa i Kościoła nad kobiecym ciałem jest bronione ponad granicami”, podkreśla „Die Tageszeitung” zaznaczając, że tym ważniejsza jest prowadzona także ponad granicami państw „walka o prawo do bezpiecznego i legalnego przerywania ciąży”.

Kolejnym punktem, na który zwraca uwagę Patricia Hecht, jest traktowanie aborcji jako świadczenia zdrowotnego. Żąda tego WHO, od 30 lat praktykuje Kanada. Rządowi Niemiec nawet nie przychodzi to do głowy. Tymczasem zabiegi przerywania ciąży muszą być negocjowane tam, gdzie jest ich miejsce – w dziedzinie medycyny: „Są świadczeniem zdrowotnym, które uchroniłoby 47 tys. kobiet rocznie przed śmiercią z powodu źle przeprowadzonej aborcji”. Koszty zabiegu muszą pokryć zakłady ubezpieczeń zdrowotnych, do dyspozycji musi być wystarczająca liczba lekarzy, by – jak dzieje się to w niektórych regionach Niemiec – kobiety nie musiały pokonywać setek kilometrów.

„Aborcja musi być bezpieczna, legalna i pozbawiona tabu, bez względu na miejsce zamieszkania: dopiero, kiedy wszystko to się urzeczywistni, kobiety będą chronione przed koszmarem, jaki od dawna rysował się w Polsce i teraz stał się rzeczywistością”, podsumowuje berliński „taz”.

Protesty w Niemczech po decyzji TK

01:50

This browser does not support the video element.