1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Napięcia w stosunkach niemiecko-rumuńskich

26 sierpnia 2018

W Rumunii prezydent Klaus Iohannis i niemiecka mniejszość narodowa stali się obiektem kampanii oszczerstw i pomówień. Za tymi atakami kryje się także obecny rząd w Bukareszcie.

Brutalna postawa policjantów i żandarmów wzbudziła oburzenie i protesty (10.08.2018)
Brutalna postawa policjantów i żandarmów wzbudziła oburzenie i protesty (10.08.2018)Zdjęcie: Reuters/ Inquam Photos/O. Ganea

"On nie jest nasz. Jest jednym z tych tutaj", krzyczy wzburzona starsza kobieta i pokazuje na biografię Hitlera, którą trzyma w ręku. Ma na myśli rumuńskiego prezydenta Klausa Iohannisa. "On nie jest prawdziwym Rumunem", wtóruje jej mężczyzna w podkoszulku i gumowych japonkach.

Ta scena rozegrała się w sobotę 25 sierpnia przed budynkiem prokuratury generalnej w Bukareszcie podczas demonstracji przeciwko Iohannisowi i na znak poparcia dla polityki rządu. Wzięło w niej udział ok. 100, w większości starszych, ludzi.

Klaus Iohannis Zdjęcie: picture alliance/dpa/EPA/J. Warnand

Prezydent Iohannis należy do niemieckiej mniejszości narodowej w Rumunii, przez wiele lat był liderem Demokratycznego Forum Niemców w Rumunii, swój urząd sprawuje o 2014 roku. Głosowało na niego ponad 6 mln Rumunów mimo kampanii, w której go zniesławiano i oczerniano.

Relację z tej demonstracji wyświetlano wielokrotnie w zbliżonych do rządu stacjach telewizyjnych. Jej przesłanie było oczywiste: prezydent jest "obcym", działającym przeciwko rumuńskim interesom.

Znak solidarności z policją

Cała ta akcja protestacyjna została pomyślana na znak solidarności z żandarmerią, która dwa tygodnie temu brutalnie rozpędziła w Bukareszcie wielką demonstrację na rzecz społeczeństwa obywatelskiego i niezależnego sądownictwa oraz przeciwko korupcji w rządzie z udziałem ponad 100 tys. Rumunów z kraju i zagranicy. Wmieszani w pokojowy tłum prowokatorzy atakujący żandarmów sprawili, że ci użyli pałek i gazu łzawiącego. Ponad 700 osób wniosło do tej pory skargę przeciwko żandarmom działającym niezwykle agresywnie. Żandarmi celowo atakowali także dziennikarzy. Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Demonstracja przeciwko prezydentowi, który ostro skrytykował postawę żandarmerii, ma przywrócić zachwianą równowagę. Tak przynajmniej sądzi rząd, ale znikoma liczba jej uczestników mówi sama za siebie.

Kampania przeciwko Iohannisowi

Prezydent Iohannis potępił brutalną akcję policji z 10 sierpnia jako ograniczenie praw demokratycznych obywateli i zażądał wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Zarzucił socjaldemokratycznemu rządowi zachowanie irracjonalne, nie przystające do okoliczności i wymierzone przeciwko interesom obywateli.

Liviu DragneaZdjęcie: picture-alliance/dpa/R. Ghement

Wytknięcie mu teraz przynależności do niemieckiej mniejszości narodowej i aluzje do nazistowskiej przeszłości Niemiec są najwidoczniej oznaką irytacji i zaniepokojenia jego przeciwników politycznych. Kilka dni temu potężny szef Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Liviu Dragnea dał sygnał do ataku na Iohannisa sugerując, że powinien zostać usunięty z urzędu głowy państwa i oskarżony o zdradę stanu, ponieważ ponosi odpowiedzialność za masową demonstrację przeciwko rządowi z 10 sierpnia. Dragnea zarzucił także prezydentowi, że nie działa w interesie narodowym Rumunii. Ponieważ Dragnea był karany nie może zostać premierem. Jest jednak przewodniczącym niższej izby parlamentu i ma duży wpływ zarówno na jego pracę, jak i na pracę rządu.

Nie jest on jedynym przeciwnikiem prezydenta, który wytyka mu niemieckie pochodzenie. W tym samym  czasie były minister oświaty i obecny przewodniczący komisji oświaty w senacie Liviu Pop oświadczył w jednej ze stacji telewizyjnych, że Klaus Iohannis, jako przewodniczący Demokratycznego Forum Niemców w Rumunii, działał w istocie rzeczy w roli lidera organizacji kontynuującej tradycje nazistowskich organizacji w Rumunii z czasów II wojny światowej i reprezentuje interesy mniejszości niemieckiej, a nie rodowitych Rumunów i dlatego podejmuje decyzje skierowane przeciwko narodowi rumuńskiemu.

Berlin protestuje przeciwko oszczerstwom

Bernd FabritiusZdjęcie: Bernd Fabritius

Stanowisko przeciwko tej oszczerczej wypowiedzi zajął pełnomocnik rządu federalnego ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych Bernd Fabritius. W liście skierowanym do przewodniczącego rumuńskiego senatu i ministerstwa spraw zagranicznych w Bukareszcie Fabritius zwrócił uwagę na przyjęte przez Rumunię zobowiązania do chronienia wszystkich jej mniejszości narodowych przed zniesławianiem i oszczerstwami. Wyraził w nim także ubolewanie, że toczona w ostatnich miesiącach kampania zniesławiająca niemiecką mniejszość narodową w Rumunii osiągnęła nową jakość. Stwierdził także, że ataki werbalne przeciwko niej ze strony znanych polityków rumuńskiej Partii Socjaldemokratycznej "są niedopuszczalne i jednoznacznie zasługują na potępienie".

Podobne stanowisko zajęli czołowi przedstawiciele niemieckiej mniejszości w Rumunii, ale ich protesty na razie pozostały bez skutku. Co gorsza do znanych już oszczerstw i zarzutów doszły nowe. Minister pracy z ramienia Partii Socjaldemokratycznej Lia Olguta Vasilescu, bliska zaufana jej lidera Dragnei, pozwoliła sobie na niesłychaną wręcz uwagę w jednej ze stacji telewizyjnych reprezentujących linię polityczną rządu. Nawiązując do potępionego przez prezydenta Iohannisa użycia gazu łzawiącego przez żandarmerię podczas rozpędzania demonstracji 10 sierpnia, Vasilescu stwierdziła dosłownie: "Ten, kto jako ‘neamtz', czyli Niemiec, mówi o gazowaniu, ten musi być szczególnie odważny". Właściwego sensu tej aluzji nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać bliżej.

Nie wszyscy jednak mają za złe prezydentowi Rumunii jego pochodzenie. Na znak solidarności z nim liczni rumuńscy artyści i dziennikarze zainicjowali w mediach społecznościowych akcję opatrzoną hasztagiem #neamtztoo - "My też jesteśmy Niemcami".

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej