1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Sport

Problemem nie są przestrzelone rzuty karne, tylko rasiści

Weber Joscha Kommentarbild App
Joscha Weber
12 lipca 2021

Przegrana w finale EURO 2020 boli Anglików, ale rasizm jest jeszcze bardziej bolesny. Pokazuje rozdarcie w angielskim społeczeństwie – twierdzi Joscha Weber.

Finał EURO 2020: Bukayo Saka po przestrzelonym rzucie karnym Zdjęcie: Carl Recine/AP Photo/picture alliance

Kiedy wygrają, są bohaterami. Kiedy przegrają, są „małpami”. Dla niektórych to takie proste. I pełne pogardy dla ludzi. To, co wybuchło w mediach społecznościowych, po tym, jak Bukayo Saka, Jadon Sancho i Marcus Rashford przestrzelili rzuty karne, to coś więcej niż tylko frustracja z powodu przegranego finału Mistrzostw Europy z Włochami. To hańba dla Anglii, która stawia w cień ponowną porażkę w rzutach karnych.

Można przegrać, ale nie w taki sposób. Chwilę po tym, jak Bukayo Saka strzelił piłkę na połowę wysokości w prawy róg, a bramkarz Włoch Gianluigi Donnarumma kapitalnie ją obronił, pojawiły się nienawistne komentarze: małpie ikonki, banany, goryle i szympansy w komentarzach do postów na koncie Bukayo Saki na Instagramie. Jest ich niezliczona ilość. „Do domu do Afryki” – napisał jeden z użytkowników Twittera. Inne wiadomości są tak obrzydliwe, że nawet nie chce się ich powtarzać.

Stare resentymenty głęboko zakorzenione

Nawet wsparcie dla trzech czarnoskórych piłkarzy wydaje się dziwne: nie można ich tak atakować, skoro zrobili tak wiele dla swojego kraju – napisał ktoś na Twitterze. A co z czarnoskórymi, którzy – w czyichkolwiek oczach – zrobili dla Anglii „mniej”? Czy ich wolno obrażać?

Leeds (14.06.2020): protest przeciwko rasizmowi Zdjęcie: Danny Lawson/PA Wire/dpa/picture alliance

Rasizm, jak pokazuje ta traumatyczna dla ojczyzny futbolu noc finałowa, jest wciąż problemem w Anglii i w piłce. Pomimo wszystkich apeli, kampanii i sprostowań. Nienawiść jest obecna. A jeśli w obliczu bolesnej porażki potrzebne są kozły ofiarne, bierze się kilku młodych, czarnoskórych graczy. To, że wcześniej w meczu inni angielscy piłkarze też popełnili błędy – drobnostka. Wybiórcza percepcja wielu „fanów” pokazuje, jak głęboko tkwią jeszcze stare resentymenty. Zresztą nie tylko w Anglii, co pokazał przypadek Mesuta Özila w Niemczech.

To prawda, że w wielu miejscach małpie odgłosy i rasistowskie skandowanie wyzwisk na stadionie stały się rzadsze, także dzięki oporowi aktywnego środowiska kibiców. A z trzema niefortunnymi strzelcami solidaryzują się szerokie grupy społeczeństwa.

Rasizm na co dzień

Ale pod pozorną anonimowością mediów społecznościowych rasizm ujawnia się dalej. Także dlatego, że jest to wciąż część brytyjskiego społeczeństwa, nawet wśród najmłodszych. 95 procent czarnoskórych nastolatków zapytanych pod koniec 2020 r. stwierdziło, że doświadczyło rasistowskich komentarzy w szkole, a 78 procent z nich w miejscu pracy. I choć prawie dwie trzecie Brytyjczyków uważa, że rasizm występuje w społeczeństwie na dużą lub znaczącą skalę, to konserwatywny rząd próbuje bagatelizować ten problem. W obszernym rządowym raporcie na ten temat mowa jest o tym, że nierówności i dyskryminacja dotyczą w większym stopniu niekorzystnej sytuacji społeczno-ekonomicznej niż koloru skóry. To fatalny błąd w ocenie – twierdzą eksperci z ONZ.

Kiedy teraz premier Boris Johnson potępia rasistowskie obelgi jako „haniebne”, jest to właściwy i ważny znak w walce z dyskryminacją. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego on i jego rząd nie walczą z rasizmem w życiu codziennym. Byłoby to bardzo potrzebne. I to nie tylko, jeśli chodzi o trzech znanych piłkarzy.