Koncerny energetyczne walczą w sądzie
15 marca 2016Po katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima I w Japonii, Niemcy postanowiły zerwać z energetyką jądrową przy jednoczesnym odchodzeniu od paliw kopalnych. Nie przewidziano przy tym rekompensaty finansowej dla użytkowników elektrowni atomowych. Protesty producentów energii nie zdały się na nic. W rezultacie postanowili zwrócić się do sądu.
Teraz, pięć lat po awarii w Fukushimie, sąd konstytucyjny RFN w Karlsruhe bada, czy ta decyzja była zgodna z prawem. Zaskarżyły ją koncerny E.ON, RWE i Vattenfall. Ich zdaniem, ta forma transformacji energetycznej równa się wywłaszczeniu bez odszkodowania.
W 2001 roku rząd nakazał natychmiastowe wyłączenie z sieci ośmiu najstarszych i najbardziej awaryjnych elektrowni atomowych i zamknięcie pozostałych do roku 2022. W tej chwili w RFN czynnych jest jeszcze 8 elektrowni jądrowych.
Kto okaże się silniejszy: sąd czy rząd?
Koncerny energetyczne, które od razu zasypały sądy skargami o odszkodowanie, uważały, że racja jest po ich stronie. I rzeczywiście. Na początku 2013 roku, heski trybunał administracyjny orzekł, że nakaz natychmiastowego wyłączenia elektrowni Biblis A i Biblis B był sprzeczny z prawem. Jego stanowisko podtrzymał federalny trybunał administracyjny. Uznano, że rząd nie wysłuchał stanowiska użytkownika obu elektrowni – koncernu RWE i postawił go przed faktem dokonanym. Czy RWE i innym koncernom należy się odszkodowanie - o tym miały zadecydować sądy, rozpatrując każdy przypadek oddzielnie.
Federalny Trybunał Konstytucyjny ma teraz orzec, czy zasadnicza zmiana niemieckiej polityki energetycznej w formie przyjętej w 2011 roku nosi znamiona wywłaszczenia bez odszkodowania. Koncerny E.ON, RWE i Vattenfall twierdzą, że była ona niezgodna z konstytucją i liczą na wielomiliardowe odszkodowania. Czwarty, wielki producent energii w Niemczech – koncern EnBW – zrezygnował ze złożenia skargi konstytucyjnej. Rozprawa przed sądem w Karlsruhe potrwa długie miesiące.
"Oczekuję sprawiedliwości”...
...powiedział w ubiegłym tygodniu prezes koncernu E.ON Johannes Teyssen na konferencji prasowej poświęconej omówieniu wyników finansowych przedsiębiorstwa. Trafniej byłoby jednak mówić – strat. Te, w przypadku firmy E.ON wynoszą ponad 8 mld euro. Koncern RWE nie podał wysokości własnych strat, ale analitycy oceniają je na ok. 6 mld euro. Vattenfall chce otrzymać 4,7 mld euro jako odszkodowanie i dodatkowo zaskarżył rząd w Berlinie przed sądem rozjemczym w USA.
Rząd nie traci spokoju ducha. „Uważamy, że ustawa o transformacji energetycznej jest zgodna z duchem i literą konstytucji i będziemy stanowczo bronić naszego stanowiska” - oświadczył rzecznik prasowy Ministerstwa Ochrony Środowiska.
Kto zapłaci za rozbiórkę i składowanie odpadów?
W Karlsruhe toczy się spór o prawną stronę niemieckiej wersji transformacji energetycznej, a w Berlinie rządowi politycy i eksperci starają się ustalić z szefami koncernów energetycznych podział kosztów operacji rozbiórki niemieckich elektrowni atomowych i tymczasowego oraz tzw. ostatecznego składowania odpadów promieniotwórczych. Zdaniem ekspertów chodzi o przynajmniej 48,8 mld euro. Strona rządowa domaga się od producentów energii wycofania wszystkich skarg sądowych i tylko pod tym warunkiem gotowa jest przejąć część kosztów rozbiórki elektrowni i magazynowania odpadów atomowych.
Oliver Krischer z partii Zielonych twierdzi, że obecna rozprawa przed sądem konstytucyjnym w Karlsruhe jest obranym przez koncerny środkiem nacisku na rząd, żeby uzyskać od niego ustępstwa w finansowaniu akcji rozbiórki elektrowni i składowania atomowych śmieci. Po latach atomowego boomu w energetyce E.ON i RWE ponoszą straty idące w miliardy euro. Oba koncerny przespały światowy trend odchodzenia od atomu i paliw kopalnych i zastępowania ich odnawialnymi nośnikami energii. Zbyt późno przestawiły się na energetykę wiatrową i słoneczną i są teraz zmuszone dokonać wyjątkowo kosztownych zmian w strukturze i modelu biznesowym. Dlatego zamiast liczyć zyski liczą na sprawiedliwość.
dpa, rtr, afp / Dagmara Jakubczak