1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

50 lat temu PRL i RFN nawiązały stosunki dyplomatyczne

14 września 2022

Nawiązanie 14 września 1972 r. przez PRL i RFN stosunków dyplomatycznych stworzyło szanse na normalizację, ale nie rozwiązało większości problemów. Niemcy zabiegali o łączenie rodzin, Polacy o odszkodowania i kredyty.

Granica polsko-niemiecka
50 lat temu PRL i RFN nawiązały stosunki dyplomatyczneZdjęcie: picture alliance/dpa

Podpisanie 7 grudnia 1970 roku Układu o podstawach normalizacji stosunków PRL-RFN obudziło w obu krajach nadzieje na szybki postęp w przezwyciężaniu trudnej przeszłości. Otwarcie ambasad w Bonn i Warszawie miało nastąpić natychmiast po zakończeniu procesu ratyfikacji „Układu Warszawskiego”. Niekorzystny splot wydarzeń spowodował, że na wymianę ambasadorów trzeba było czekać niemal dwa lata.

Decyzję o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ogłoszono dopiero 14 września 1972 roku, podczas wizyty polskiego ministra spraw zagranicznych Stefana Olszowskiego w Bonn. Wkrótce potem po raz pierwszy od wybuchu II wojny światowej swoją misję rozpoczęli ambasadorzy: Wacław Piątkowski w RFN i Hans Hellmuth Ruete w Polsce.   

Umowa z 1970 roku, po ćwierćwieczu wrogości, stanowiła cezurę w relacjach między Republiką Federalną Niemiec a Polską. W podpisanym przez kanclerza Willy’ego Brandta i premiera Józefa Cyrankiewicza dokumencie rząd w Bonn uznał polską granicę zachodnią na Odrze i Nysie Łużyckiej. Gest wykonany przez Brandta podczas jego wizyty w Warszawie – uklęknięcie pod Pomnikiem Bohaterów Getta, nadał układowi dodatkowy moralno-historyczny wymiar.  

Kanclerz Willy Brandt: uklęknięcie pod Pomnikiem Bohaterów GettaZdjęcie: Imago/Sven Simon

Opozycja CDU/CSU blokuje ratyfikację

Nadzieje obu stron na szybką ratyfikację i przyspieszenie procesu normalizacji nie spełniły się. Niechlubną rolę odegrała niemiecka opozycja CDU/CSU podważając zasadność uznania polskiej granicy i oskarżająca koalicyjny rząd Brandta o zdradę narodowych interesów. Niemieccy chadecy w kwietniu 1972 roku podjęli próbę usunięcia Brandta z urzędu za pomocą wotum nieufności w parlamencie. Po fiasku tego planu CDU i CSU wymusiły przyjęcie przez Bundestag rezolucji mówiącej o „tymczasowym charakterze” umowy z Polską. 

Z polskiego punktu widzenia, najbardziej bolesne było zastrzeżenie, że umowa „nie tworzy podstawy prawnej dla przyszłych granic”, zaś RFN przyjmuje zobowiązania tylko we własnym imieniu, nie przesądzając decyzji, które będą podjęte na konferencji pokojowej po zjednoczeniu Niemiec. Pomimo przyjęcia przez Bundestag tej rezolucji, klub CDU/CSU nie poparł porozumienia z Polską. W głosowaniu w maju 1972 roku 17 chadeckich posłów zagłosowało przeciw umowie, a 231 wstrzymało się od głosu.

Głosowanie w Bundestagu 17 maja 1972 roku nad porozumieniem z PolskąZdjęcie: picture-alliance/dpa

„Wynik głosowania w znacznym stopniu obniżył rangę polityczną układu” – ocenił niemiecki politolog Dieter Bingen. Historyk Golo Mann stwierdził, że osiągnięcie, jakim była umowa z Polską, zostało „rozmyte i rozgadane” tak, że pozostały tylko „zapisany papier, kac i popiół”.  

Towarzysze z „bratnich krajów” grają na zwłokę

Po stronie polskiej też nie obyło się bez problemów. Odejście ze stanowiska w grudniu 1970 r. I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki – architekta porozumienia z RFN – nie pomogło w szybkiej realizacji Umowy. Jego następca Edward Gierek zajmował się początkowo konsolidacją swojej władzy. Rada Państwa ratyfikowała umowę 25 maja 1972 roku. Tydzień później nastąpiła wymiana dokumentów ratyfikacyjnych, jednak nadzieje władz RFN na szybkie otwarcie ambasad spełzły na niczym. 

Pomimo nacisków z Bonn, strona polska zwlekała z decyzją. Z dokumentów wynika, że zwłoka była następstwem presji wywieranej przez władze NRD i Czechosłowacji. Berlin Wschodni i Praga chciały, aby Polska zaczekała z ustanowieniem stosunków dyplomatycznych z Bonn do czasu zakończenia ich negocjacji z RFN. Minister spraw zagranicznych ZSRR Andriej Gromyko sugerował wręcz, aby Polska rozważyła możliwość nawiązania stosunków bez wymiany ambasadorów. Jednak władze w Warszawie nie chciały przeciągać sprawy w nieskończoność.   

Nawiązanie stosunków dyplomatycznych stworzyło szansę na porozumienie w przyszłości, ale nie rozwiązało, oprócz uznania granicy, żadnego istotnego problemu. Protokoły rozmów Olszowskiego z szefem dyplomacji RFN Walterem Scheelem podczas jego wizyty w Bonn 13/14 września 1972 r. świadczą o ostrych kontrowersjach w niemal wszystkich zasadniczych kwestiach.

Łączenie rodzin kontra odszkodowania

Dla strony niemieckiej priorytetem była kwestia łączenia rodzin i przesiedlenia obywateli polskich pochodzenia niemieckiego. Rząd Polski przyznał co prawda, że w Polsce pozostała „pewna liczba” osób należących bezspornie do narodu niemieckiego, starał się jednak z przyczyn politycznych i ekonomicznych maksymalnie zaniżyć liczbę potencjalnych przesiedleńców. Władze w Warszawie gotowe były zezwolić na wyjazd 40-45 tys. osób, Niemiecki Czerwony Krzyż mówił o ponad 280 tys. chętnych.

Strona polska na pierwszym miejscu stawiała sprawę odszkodowań dla ofiar III Rzeszy, wyraźnie ją oddzielając od kwestii reparacji, którą uznawano z zamkniętą. Olszowski poruszył ten problem zarówno podczas rozmów zarówno z Scheelem, jak i z kanclerzem Willy Brandtem. „Zaakcentowałem, że problem odszkodowań cywilno-prawnych ma dla nas nie tylko materialne, ale także moralne znaczenie” – zapisał szef polskiej dyplomacji po rozmowie z kanclerzem. Podkreślił, że nie można czekać z zadośćuczynieniem, gdyż ofiary „wkraczają w podeszły wiek”. Zarówno Brandt jak i Scheel wykluczyli możliwość wypłaty odszkodowań. Jedynym ustępstwem z ich strony były świadczenia dla ofiar pseudoeksperymentów medycznych, na które RFN wyasygnowała 100 mln marek.

Normalizacja bez normalności

Ekipa Gierka naciskała na liberalizację handlu z RFN, domagając się szerszego dostępu polskich towarów do zachodnioniemieckiego rynku i kredytów. Polscy wysłannicy wzywali też stronę niemiecką do zamknięcia nadającego z Monachium Radia Wolna Europa. Lista wzajemnych pretensji rosła z każdym rokiem.  

„Normalizacją bez normalności” nazywa pierwsze lata po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych niemiecki historyk Dieter Bingen. Zachodnioniemiecka dyplomacja oceniła polityczne konsultacje z Polską w 1973 roku jako „zero, a może nawet mniej niż zero”. 

Do przełamania impasu doszło dopiero po zmianie na stanowisku kanclerza. W 1974 roku Brandta zastąpił jego partyjny rywal Helmut Schmidt. Nowy kanclerz porozumiał się z Gierkiem przy okazji Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w sierpniu 1975 roku w Helsinkach. RFN przyznała Polsce niskooprocentowany kredyt w wysokości 1 mld marek, a także dalsze 1,3 mld marek tytułem wypłat emerytalno-rentowych dla byłych robotników przymusowych. W zamian, strona polska zgodziła się na wyjazd do Niemiec Zachodnich 120-125 tys. osób.   

Kanclerz Helmut Schmidt (p.) i Edward Gierek podczas zwiedzania kopalni w Moers w 1976 r. Zdjęcie: picture alliance/dpa

Większość spornych spraw, w tym ostateczne uznanie granicy i uregulowanie statusu mniejszości niemieckiej, mogła zostać rozwiązana dopiero po powstaniu demokratycznej Polski i zjednoczeniu Niemiec w latach 1990/1991. Inne, jak kwestia reparacji i odszkodowań, z przyczyn politycznych powracają jak bumerang.  

Układ normalizacyjny i nawiązanie stosunków dyplomatycznych miały zdaniem polskiego historyka Krzysztofa Ruchniewicza ogromne znaczenie dla porozumienia między Polakami a Niemcami. Po 1972 roku jak grzyby po deszczu powstawały partnerstwa miast, rozwijała się wymiana kulturalna i naukowa, rozpoczęto prace nad usuwaniem z podręczników szkolnych antypolskich i antyniemieckich stereotypów. Dowodem na fundamentalną zmianę w nastawieniu Niemców z RFN do Polaków była masowa akcja wysyłania paczek po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. 

„Nawiązanie stosunków dyplomatycznym umożliwiło Polakom i Niemcom z RFN lepsze poznanie się i przyczyniło do przezwyciężenia uprzedzeń, co doprowadziło do zbliżenia między obu społeczeństwami. Tym samym uruchomiony został proces, który po latach doprowadził do destrukcji całego bloku wschodniego” – ocenił  Ruchniewicz, dyrektor Centrum im. Willy’ego Brandta we Wrocławiu.      

Mausbach: Polacy są dumni z historii, Niemcy się jej wstydzą

02:51

This browser does not support the video element.