1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Turcja - Niemcy: bez owijania w bawełnę

3 listopada 2011

Niemcy i Turcja uhonorowały 50 rocznicę układu o naborze tureckich pracowników. Uroczystość uroczystością, napięcie w stosunkach niemiecko-tureckich zostaje, uważa publicysta, szef redakcji tureckiej DW Baha Güngör.

Bahaeddin Güngör, szef redakcji tureckiej DWZdjęcie: DW

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Turcji Premier Recep Tayyip Erdogan w wielu punktach muszą mówić bez ogródek, inaczej trzeba się liczyć z nieodwracalnymi szkodami w tradycyjnych stosunkach niemiecko-tureckich. Jest to ważne tym bardziej, że ani Niemcy, ani Europa nie mogą zrezygnować z Turcji jako rzetelnego partnera gospodarczego i politycznego na południowo-wschodnich peryferiach Europy. Tak jak Turcja, mimo jej obecnej siły ekonomicznej i znaczenia geopolitycznego, nie może zrezygnować na dłuższą metę z Niemiec i Europy.

Problem: członkostwo w UE

Wobec życzenia Turcji, by stała się członkiem UE, Niemcy nie zajęły dotąd zdecydowanego stanowiska. Cytowane przy każdej okazji „uprzywilejowane partnerstwo” dawno się zużyło. Nikt nie wie, co się za nim kryje. A przede wszystkim to właśnie Niemcy muszą jasno zadeklarować, dlaczego są za lub przeciw członkowstwu Turcji w UE. Ponadto musi być wyznaczony termin ostatecznej decyzji. Niejasne sformułowania są tylko wodą na młyn dla antytureckich i antyislamskich sił w Niemczech i antydemokratycznych i antyeuropejskich kręgów w Turcji.

Także Turcja musi jasno wyrazić swoje stanowisko, czy rzeczywiście chce jeszcze wejść do UE, czy już się od niej odwróciła kokietując tylko wolą członkostwa, w tle myśląc o wynegocjowaniu dla siebie możliwie wielu korzyści materialnych. Trudno zaakceptować sytuację, kiedy Erdogan, jak oficer starej daty, gromami obrzuca Izrael i unijny Cypr, jednocześnie przekonując, jaką to alternatywą wobec zderzenia kultur może być sojusz cywilizacji.

Zdjęcie: Hasan Temiztürk/www.fuen-ul-islam.de

Problem: integracja

Najwyższy też czas, by bez ogródek traktować problematyczną kwestię integracji. Z jednej strony czas skończyć z wrzucaniem do jednego worka wszystkich, żyjących w Niemczech Turków i osób tureckiego pochodzenia, niezależnie od ich faktycznego miejsca urodzenia, czy środowiska w jakim wzrośli. W społeczeństwie niemieckim jest znacznie więcej znakomicie zintegrowanych, niż nie zintegrowanych. Mimo to mówi się przede wszystkim o przypadkach problematycznych, zarazem uogólniając je. Tymczasem sukcesem integracji są te przypadki, których nie widać. Niemieckie instytucje są jednak ciągle jeszcze bardzo dalekie od sytuacji, w której podczas przyjmowania kandydata na stanowisko, patrzyłyby na jego kwalifikacje, a nie na brzmienie nazwiska. Zrozumiała jest więc wola reemigracji dobrze wykształconych Turków w kierunku Bosforu.

Turcja ze swojej strony musi zrozumieć, że znajomość języka jest podstawą wolnego od konfliktów współżycia w niemieckim społeczeństwie. Naukowo jest wprawdzie dowiedzione, że języka niemieckiego szybciej i lepiej uczy się ten, kto dobrze opanował swój język ojczysty. Jednak otwarcie w Niemczech tureckich szkół byłoby kontraproduktywne i przyniosłoby nowe konflikty. Znajomość języka niemieckiego powinna być dla imigrantów w Niemczech tak samo wiążąca, jak dla mniejszości w Turcji znajomość języka tureckiego.

Od Helmuta Kohla, byłego kanclerza Niemiec i politycznego ojca chrzestnego Angeli Merkel, pochodzi stwierdzenie, iż nie ma na świecie przykładu tak tradycyjnych, głębokich i przyjaznych związków między dwoma, tak oddalonymi od siebie geograficznie krajami, jak między Niemcami i Turcją. By tak zostało, obydwie strony muszą dokładnie wiedzieć, kiedy osiągają próg wytrzymałości partnera. Uroczystych przemówień w niemiecko-tureckich stosunkach nie brakowało – dziś czas na wyznaczenie klarownego kierunku, w którym stosunki te zdążają.

Baha Güngör / Elżbieta Stasik

red. odp.: Andrzej Pawlak / du