1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Mięso armatnie". Ukraińcy, którzy uciekli, boją się poboru

Michail Buszujew | Olena Perepadia
24 grudnia 2023

Prawie dwa lata po wybuchu wojny wielu ukraińskich żołnierzy jest wyczerpanych. Czy armia planuje teraz wcielić do wojska Ukraińców mieszkających za granicą? Młodzi Ukraińcy w Niemczech mówią o swoich obawach.

Ukraine-Krieg - Andrijiwka
Wojna w Ukrainie: AndrijiwkaZdjęcie: Mstyslav Chernov/AP/dpa/picture alliance

To był wywiad, który wywołał poruszenie: minister obrony Ukrainy, Rustem Umerow, ogłosił w telewizji „Welt TV” oraz w gazetach „Bild” i „Politico”, że Ukraińcy w wieku od 25 do 60 lat, którzy obecnie przebywają za granicą, zostaną wcieleni do ukraińskich sił zbrojnych. Tego samego dnia ministerstwo Umerowa musiało zaprzeczyć doniesieniom mediów, że pobór za granicą odbędzie się już w przyszłym roku: Rozmowa dotyczyła rekrutacji w ogóle i apeli do osób przebywających za granicą, które są zdolne do służby wojskowej, aby zgłosiły się na ochotnika do służby w armii.

Sprawa nie jest nowa: we wrześniu pojawiły się podobnie brzmiące zapowiedzi, które również zostały szybko skorygowane. Rząd w Kijowie wie, jak trudna byłaby realizacja takiej inicjatywy. Niemniej jednak kraj stoi przed zadaniem wcielenia do służby wojskowej kolejnych 500 000 Ukraińców. DW zapytało kilku obywateli Ukrainy w wieku poborowym przebywających w Niemczech, czy byliby gotowi przyjąć takie „zaproszenie" od Ukrainy.

„Dlaczego miałbym to robić?"

– Nie mogą mnie do tego zmusić – uważa Siergiej, który, podobnie jak wszyscy inni rozmówcy DW, nie chce podawać swojego prawdziwego imienia. – Nie sądzę, by było to wykonalne – mówi 35-latek, który przebywa w Niemczech  od lipca 2022 roku. – Ale to nie jest to, co mnie powstrzymuje. Raczej zadaję sobie pytanie: dlaczego miałbym to robić?

Na początku wojny był gotowy wyruszyć na front. Dwukrotnie udał się do biura rekrutacyjnego, ale nie został powołany. Później miał wątpliwości, czy naprawdę jest gotowy i o co właściwie walczy. Obecnie przebywa w Niemczech i robi, co może, by pomóc „chłopcom na froncie, z których wielu to moi towarzysze". Jest mu przykro, że oni tam są, ale on sam z pewnością nie pójdzie za nimi.

– Im dłużej jestem w Niemczech, tym bardziej staje się dla mnie jasne, jak skorumpowane jest to państwo, jak mała jest odpowiedzialność za nie. I to mnie bardzo boli – przyznaje Siergiej. Jest głęboko przekonany, że mężczyźni, którzy tak jak on opuścili Ukrainę legalnie lub nielegalnie podczas wojny i otrzymali ochronę, podjęli już decyzję o nieuczestniczeniu w wojnie. – Żaden z nich nie zgłosi się na ochotnika do służby wojskowej, by zostać wysłanym na front.

„Sam walczyłem"

– Walczyłem i widziałem innych, którzy się bali – mówi Mikołaj. Od marca 2022 r. do czerwca 2023 r. 42-latek walczył na froncie przeciwko armii rosyjskiej, zanim został wycofany z powodów zdrowotnych. Od lipca 2023 roku mieszka w Niemczech. Dla niego inicjatywa ukraińskiego ministra obrony jest „całkowicie niezrozumiała", ponieważ „w Ukrainie jest wielu mężczyzn – siedzą w barach, chodzą na spacery, relaksują się, piją i otwarcie pokazują, że nie są wzywani na front".

Mikołaj odniósł takie wrażenie podczas urlopu w Charkowie, mieście we wschodniej Ukrainie, blisko granicy z Rosją. Mówi, że w innych miastach widać to samo.

– Ci, którzy chcieli iść na wojnę, chwycili za broń i poszli, dobrowolnie lub pod rozkazami. Ale ci, którzy wyjechali za granicę, boją się właśnie tego. Nie chcą tej wojny. Nie są tchórzami, ale boją się o swoje życie, a ten strach jest silniejszy niż cokolwiek innego – wyjaśnia Mikołaj. Pobór tych mężczyzn jest jego zdaniem bezcelowy – nie byliby oni pomocą, której potrzebuje Ukraina.

– Ludzie, którzy się boją, stają się ciężarem dla żołnierzy – mówi były żołnierz. – Stają się mięsem armatnim na froncie. Widziałem to na własne oczy – zapewnia. Ponadto rekrutacja obcokrajowców kosztuje dużo pieniędzy, które lepiej byłoby zainwestować bezpośrednio w armię, „aby kupić drony, broń i amunicję dla tych, którzy już są na linii frontu".

„Moim domem są Niemcy"

Iwan ma 25 lat i od lat studiuje w Niemczech. – Mam ukraiński paszport, ale mój dom jest tutaj – mówi. Kiedy pod koniec lutego 2022 r. doszło do inwazji wojsk rosyjskich, początkowo udał się do Ukrainy. – Czułem bardzo silną potrzebę, aby to zrobić. Ale potem spotkałem całą falę ukraińskich kobiet i dzieci, które pilnie potrzebowały pomocy. Od tego czasu zajmuję się głównie nimi: Szukam dla nich mieszkań, zaopatruję ich, pomagam wypełniać dokumenty, integruję dzieci w szkołach, towarzyszę im w wizytach u lekarzy czy w urzędach. Do dziś dziesiątki osób dzwonią do mnie, bo potrzebują mojej pomocy – mówi Iwan.

Jeśli ktoś z Konsulatu Generalnego Ukrainy zadzwoni do niego z zawiadomieniem o poborze, to oczywiście pojedzie. – Ale w tej chwili tak naprawdę nie rozumiem, jak wyglądałaby taka procedura, ponieważ jestem w Niemczech legalnie, mam pozwolenie na pobyt stały, studiuję i pracuję tutaj – wyjaśnia. Iwan nie wyobraża sobie zatem, „kto w ukraińskim konsulacie mógłby zmusić mnie do zrobienia czegoś wbrew mojej woli".

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Prawnik: Nie ma prawnych mechanizmów rekrutacji za granicą

Siergiej Sawinski, prawnik z kijowskiej firmy prawniczej Gracers, wyjaśnił DW, że obecnie nie istnieją żadne mechanizmy powoływania ukraińskich poborowych za granicą. – Brakuje całych ram prawnych, ponieważ poborowy musi zostać odpowiednio powiadomiony i wezwany na wojskowe badania lekarskie – tłumaczy. Ukraina jest państwem konstytucyjnym i obowiązuje zasada jasności prawa; władze działają tylko w ramach swoich uprawnień.

Biura rekrutacyjne w Ukrainie po prostu „nie mają uprawnień do wydawania instrukcji w Niemczech, Polsce lub gdziekolwiek indziej, gdzie znajdują się ukraińscy poborowi", powiedział Sawinski. Według prawnika „mobilizacja Ukraińców za granicą będzie możliwa dopiero po ustanowieniu mechanizmu, który określi w szczególności współpracę centrów rekrutacyjnych z właściwymi organami innych krajów".

Niemieccy politycy są podzieleni

Niemiecki rząd początkowo zasygnalizował, że nie jest zainteresowany pracą nad wdrożeniem takiego mechanizmu. „Nie będzie tak, że będziemy zmuszać ludzi do obowiązkowej służby wojskowej lub służby wojskowej wbrew ich woli" – stwierdził federalny minister sprawiedliwości Marco Buschmann w reakcji na wywiad z ukraińskim ministrem obrony Umerowem. Polityk FDP powiedział Niemieckiej Agencji Prasowej (dpa), że to dobrze, że uchodźcy wojenni z Ukrainy zostali przyjęci w Niemczech i mogą pracować.

Opozycja ma zupełnie inny pogląd na tę kwestię. Niemiecki rząd powinien pomóc Ukrainie w rekrutacji ludzi do służby wojskowej lub obrony kraju, powiedział ekspert CDU ds. polityki zagranicznej Roderich Kiesewetter w radiu Deutschlandfunk. Około 200 000 Ukraińców zdolnych do służby wojskowej uciekło do Niemiec z powodu rosyjskiej napaści. Kiesewetter podkreślił, że nie jest jego intencją deportacja, ale nie wykluczył możliwości zmniejszenia zasiłku obywatelskiego dla osób, które uchylają się od wsparcia swojego kraju.

Ukraina: psycholog na froncie

03:20

This browser does not support the video element.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW