Uchodźcy na studiach: Chcę ruszyć z kopyta - jak najprędzej
1 czerwca 201630 uchodźców, którzy w tych dniach stali się słuchaczami Studienkollegu, rocznego kursu przygotowawczego dla cudzoziemców pragnących studiować na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim, przybyło do Niemiec z różnych krajów, z różnych powodów i w różny sposób, ale łączy ich wspólny cel. Trzy razy w tygodniu spotykają się tu na kursie języka niemieckiego. Chcą go opanować jak najszybciej i jak najlepiej, bo od tego zależy ich przyjęcie na studia. Wolny Uniwersytet Berliński oferuje im kursy przygotowawcze, na których, poza nauką języka, zapoznają się z programem różnych kierunków studiów, szansą na uzyskanie pracy po ich ukończeniu i zaznajamiają się z życiem codziennym w RFN.
Z oferty "Welcome@FUBerlin" korzysta w tej chwili około 70 osób. Większość z nich stanowią Syryjczycy w wieku do 25 lat.
Całkiem nieźle opanowałem już niemiecki, ale za mało pracowałem
Jednym z nich jest Abdulhamid Kouka. Ma 23 lata i przed ośmioma miesiącami uciekł z rodzinnego Aleppo. Po trzech miesiącach tułaczki dotarł do Berlina. W Syrii uzyskał licencjat w dziedzinie elektrotechniki. W Niemczech chciałby zdobyć magisterium z informatyki i pracować później jako programista.
- Najchętniej zapisałbym się na takie studia już w październiku, ale to jest niemożliwe bez świadectwa ukończenia takiego Studienkollegu, czyli kursu przygotowawczego - mówi z wyraźnym smutkiem w głosie.
Brakuje mu poza tym paru dokumentów potwierdzających jego oceny uzyskane na studiach w Syrii. Z tego względu musi zaliczyć testy, potwierdzające zdobytą wcześniej wiedzę, oraz obowiązujący wszystkich studentów zagranicznych test AS, co jednak specjalnie go nie martwi, ani nie napawa przerażeniem, bo wie, że da sobie z tym radę. Irytuje go tylko to, że mimo okazanej chęci nie uzyskał do tej pory miejsca na jednym z kursów integracyjnych dla migrantów. Świadectwo ich ukończenia jest mu potrzebne, żeby mógł zapisać się na studia, ale - co zakrawa na paradoks – nie przyjęto go na kurs integracyjny, bo za dobrze już mówi po niemiecku!
Abdulhamid jest zdumiony, jak bardzo od tego brakującego mu papierka zależą jego dalsze losy w Niemczech. Bez niego nie może ani studiować, ani pracować. Dlatego angażuje się teraz ochotniczo jako tłumacz dla Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Niestety, jako wolontariusz nie otrzymuje za swą pracę wynagrodzenia. Tymczasem chciałby pracować, jak sam mówi „harować”, jak najwięcej i jak najprądzej. W podobnej sytuacji znajduje się w tej chwili wielu innych migrantów w Niemczech.
Nauczymy się niemieckiego i co będzie z nami potem?
Kursy przygotowawcze na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim dla migrantów przybyłych w ostatnim czasie do Niemiec trwają od października ubiegłego roku. W tej chwili są one oferowane w czterech językach. Podobny program realizowany jest obecnie w 180 różnych szkołach wyższych w całych Niemczech. Federalne Ministerstwo Oświaty i Nauki przeznaczyło na ten cel 100 mln euro do 2019 roku. Tylko w tym roku ministerialne dotacje wyniosą 27 mln euro. Przeznaczy się je na sfinansowanie uczestnictwa 2 tys. 400 uchodźców, takich jak Abdulhamid Kouka, na kursach przygotowujących chętnych do „zwykłych“ studiów w Republice Federalnej.
Trudno jest w tej chwili przewidzieć, ilu uchodźców i migrantów z ostatniej fali się na nie zdecyduje. We wstępnych, ostrożnych prognozach liczbę chętnych szacuje się na około 50 tysięcy. Aby ułatwić im wybranie właściwego kierunku studiów, zdecydowano się znacznie rozszerzyć akcję informacyjną.
- Jest to konieczne - twierdzi przewodnicząca Niemieckiej Służby Wymiany Akademickiej (DAAD) Margret Wintermantel, ponieważ niemiecki model szkolnictwa wyższego różni się pod wieloma względami od innych modeli zagranicznych, a wybierać można między 17 tysiącami kierunków i specjalności: "To prawdziwa dżungla, w której mogą się zagubić nawet tubylcy".
Koleżeńska samopomoc
Z tego względu na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim uruchomiono program studenckiej samopomocy pod sympatycznie brzmiącą nazwą "Buddy-Programm", czyli „kolega ci pomoże”. Taką koleżeńską pomoc można uzyskać w tej chwili w jednym z czterech języków: angielskim, niemieckim, arabskim i farsi.
Akcję tę młodzi migranci oceniają bardzo wysoko i przyjmują z dużym zadowoleniem. Dzięki niej mogą uzyskać od swych rówieśników o podobnych doświadczeniach odpowiedź na najważniejsze dla nich pytanie: „Nauczymy się mówić po niemiecku i co będzie z nami potem?”.
Wszyscy uczestnicy kursu przygotowawczego na Studienkollegu w Wolnym Uniwersytecie Berlińskim starają się ze wszystkich sił znaleźć na nie samodzielnie odpowiedź. Mimo wielu ważnych kwestii wciąż wymagających wyjaśnienia - takich, jak ich status formalny i szanse na uzyskanie prawa stałego pobytu w Niemczech - uważają, że to od ich dobrej woli i zaangażowania zależy najwięcej. Dlatego przykładają się ostro do nauki. Preferując kierunki techniczne, takie jak informatyka, elektrotechnika, mechanika i budownictwo, a także inne, dające równie duże szanse na znalezienie dobrej pracy zjak arządzanie, medycyna, farmacja i matematyka.
Największe marzenie
Poznany przez nas na początku Abdulhamid Kouka przybliżył się tymczasem o kolejny krok do zrealizowania swego największego marzenia – zarabiania w Niemczech własnych pieniędzy. Przyjęto go na praktykę w zakładach Siemensa w Berlinie. Jest z niej ogromnie zadowolony, bo mógł się przyjrzeć, jak wygląda praca w nowoczesnych zakładach przemysłowych w RFN i przekonać się, że daje sobie z nią radę. Jego zdaniem, tak właśnie powinny wyglądać właściwie prowadzone kursy integracyjne w Niemczech, łączące teorię z praktyką. Tym bardziej, że dzięki pensji praktykanta mógł się nie tylko samodzielnie utrzymać, ale także zapłacić niewielki podatek, odpłacając się w ten sposób niemieckiemu społeczeństwu, które go przyjęło.
Richard A. Fuchs / Dagmara Jakubczak