1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE: co po pożarach w obozie Moria?

10 września 2020

– Bezpieczeństwo i warunki życia migrantów na Lesbos to odpowiedzialność Grecji. Ale jednym ze źródeł problemu jest też klapa reformy azylowej UE. Chcę to zmienić – mówi Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.

Pożar w obozie Moria na wyspie Lesbos zostawił tysiące uchodźców bez dachu nad głową
Pożar w obozie Moria na wyspie Lesbos zostawił tysiące uchodźców bez dachu nad głowąZdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Ntantamis

Podczas ostatnich dwóch nocy pożary na Lesbos pozbawiły dachu nad głową około 12,5 tysięcy migrantów z obozu Moria. To przypomniało o fatalnych warunkach w przepełnionych obozach na greckich wyspach, z których migranci – zgodnie z ustaleniami między krajami Unii - nie są przewożeni do kontynentalnej Grecji przed pozytywnym rozpatrzeniem wniosku azylowego. To ma zapobiec ich nielegalnemu przeprawianiu się lądem na północ Europy. – W Unii Europejskiej nie ma teraz kryzysu migracyjnego. Ale niestety migranci pozostają w stanie kryzysu – mówi nam Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.

Liczba mieszkańców obozu na Lesbos zmniejszyła się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy o połowę (z 25 do 12,5 tys.) dzięki relokacji głównie nieletnich przebywających w obozie Moria bez swych opiekunów, na którą dobrowolnie zgodziło się kilkanaście krajów Europy, w tym Niemcy, Francja, Finlandia, Litwa i pozaunijna Norwegia. – Oczywiście, teraz po pożarach trzeba doraźnej pomocy i dlatego wysyłamy tam promy po kolejne 400 osób do szybkiej relokacji - mówi Johansson.

Niektórzy krytycy obecnej polityki migracyjnej UE przekonują, że przepełnione obozy na wyspach są dla wielu krajów Unii wręcz zamierzonym sygnałem odstraszającym od migracji – „nie wybierajcie się do Europy, bo to bardzo trudna droga”. – Nie zgadzam się z taką interpretacją – przekonuje Johansson. Tłumaczy, że kłopotom z zapewnieniem humanitarnych warunków w obozach dla migrantów w UE winna jest nie tylko porażka unijnych reform z obowiązkową relokacją, ale też – wydłużające się pobyty w obozach – zbyt wolne tempo rozpatrywania wniosków o azyl oraz deportacji tych, którzy go nie otrzymali. – A za warunki i bezpieczeństwo obozów odpowiadają nie instytucje UE, lecz kraje członkowskie – podkreśla Johansson.

Spory o nowy obowiązkowy rozdzielnik uchodźców (szczególnie toksyczny politycznie dla Grupy Wyszehradzkiej) od paru lat kompletnie blokowały reformy migracyjne UE. Jednak obecna Komisja Europejska zamierza – może już pod koniec września – zresetować te reformy w projekcie nowego „paktu na rzecz migracji”, którym już w tym półroczu zamierza zająć się niemiecka prezydencja w Radzie UE. – Kiedy zaproponuję ten nowy pakiet, to chyba żaden kraj Unii nie będzie zadowolony. Ale to będzie oznaczało, że mamy szanse na wyważony kompromis – zapowiada Johansson, która pilotuje tę reformę w Komisji Europejskiej.

Komisarz ds. wewnętrznych UE Ylva JohanssonZdjęcie: picture-alliance/T. Tengborg

Bez obowiązkowej relokacji?

Komisarz Johansson na razie nie zdradza, czy nowy projekt będzie znów zawierać obowiązkowy rozdzielnik uchodźców uruchamiany w razie kryzysów migracyjnych uderzających w Unię.

Jednak z naszych rozmów w Brukseli wynika, że prace w Komisji Europejskiej toczą się w duchy „elastycznej solidarności”, czyli systemu zmuszającego wszystkie kraje Unii do udziału we wspólnej odpowiedzi na kryzysy migracyjne, lecz bez obowiązkowej relokacji. O ile przed kilku laty w Brukseli rozważano pomysł płacenia przez kraje Unii za każdego nieprzyjętego uchodźcę z rozdzielnika, to teraz – jak wynika z przecieków – większy akcent kładzie się np. na pomoc Polski dla Grecji czy Malty w sprawnych deportacjach migrantów bez prawa do azylu.

Jednak „elastyczna solidarność” postawi kraje Unii przed trudnym pytaniem o „przeliczanie” wartości różnych wkładów w rozwiązywanie kryzysu, by nowy system nie sprowadzał się do uchylania od rzetelnych działań. Rada Europejska jeszcze za czasów Donalda Tuska zobowiązała się do poszukiwania konsensusu co do reformy azylowej, choć zgodnie z unijnym prawem wystarczyłoby głosowanie większościowe szefów MSW i Parlamentu Europejskiego. Bruksela nadal trwa przy woli przekonania wszystkich krajów, bo to zwiększa szanse, że w przyszłości nie będą sabotować – jak robił Wyszehrad z relokacją - reguł migracyjnych w Unii.

- Jednocześnie Unia musi bronić prawa do prośby o azyl. Jestem bardzo zaniepokojona doniesieniami o odpychaniu migrantów od granic, by nawet nie mogli zawnioskować o azyl. Dlatego rozważam wprowadzenie nowego mechanizmu monitorowania, czy kraje Unii przestrzegają podstawowych praw ludzi na swych granicach – mów Johnasson.