Ukraina. Orban odwraca się od mniejszości węgierskiej?
29 sierpnia 2025
Kilka tygodni temu Viktor Orban uznał śmierć rekruta pochodzenia węgierskiego z zachodnioukraińskiego Zakarpacia, gdzie żyje także mniejszość węgierska, za atak na cały naród węgierski. Mężczyzna zmarł w szpitalu w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach, po tym jak wcześniej zdezerterował z obozu szkoleniowego. Orban, jego rząd oraz partia Fidesz sugerowali, że mogło chodzić o morderstwo.
Tymczasem na Zakarpaciu doszło do wydarzenia, które znacznie bardziej pasuje do kategorii ataku na naród węgierski. Jednak tym razem reakcja węgierskich władz była bardzo powściągliwa. Chodzi o potężny rosyjski atak lotniczy na Ukrainę w czwartek, 21 sierpnia. Dwie rosyjskie rakiety uderzyły w zachodnioukraińskie Mukaczewo. W mieście tym mieszka wielu etnicznych Węgrów, a ponadto zajmuje ono szczególne miejsce w świadomości narodowej Węgier. Zakarpacie do 1918 roku należało do węgierskiej części monarchii Habsburgów. Mimo to węgierskie władze nie potępiły ataku.
Rosyjskie rakiety trafiły w zakład amerykańskiej firmy Flex, w której montowane są urządzenia gospodarstwa domowego i częściowo go zniszczyły. Jak podała firma, zakład produkuje wyłącznie na potrzeby ludności cywilnej i zatrudnia około 2800 osób. W nocnym ataku ponad 20 osób zostało ciężko rannych. Mukaczewo liczy około 85 tys. mieszkańców, z czego blisko 9 proc. stanowią Węgrzy.
Określenie „rosyjski” wymazane
Prezydent Węgier Tamas Sulyok wyraził w poście na Facebooku 21 sierpnia „głębokie współczucie dla poszkodowanych w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego”. Niedługo potem jednak przymiotnik „rosyjski” zniknął z wpisu. Dopiero kilka godzin później głos zabrał sam Viktor Orban. Na Facebooku napisał, że podczas posiedzenia rządu „omówiono skutki rosyjskiego ataku rakietowego na Mukaczewo”. Orban dodał, że nadal należy podejmować wysiłki na rzecz pokoju.
Fakt, że premier Węgier i jego administracja od lat bezpodstawnie zarzucają Ukrainie chęć kulturowego i tożsamościowego wyniszczenia węgierskiej mniejszości, a jednocześnie nie potępili w żaden sposób rosyjskiego ataku na Mukaczewo, wywołał głębokie oburzenie wśród krytycznej wobec rządu opinii publicznej. W mediach społecznościowych pojawiły się fale krytyki wymierzonej w „tchórzliwego prezydenta” i w „dwulicowość prorosyjskiego rządu”.
Lider węgierskiej opozycji Peter Magyar nazwał prezydenta „marionetką”. Politolog Zoltan Lakner napisał na Facebooku, że reakcje węgierskiego rządu pokazują, „jak bardzo brak mu suwerenności wobec Putina: praktycznie nie istnieje”.
Reakcja, która nie jest zaskoczeniem
Ukraiński politolog, badacz faszyzmu i ekspert ds. europejskiego ekstremizmu prawicowego Anton Szechowcow powiedział DW, że sposób, w jaki węgierskie władze zareagowały na atak w Mukaczewie, nie jest wcale zaskakujący. – Chociaż Węgry są członkiem UE, pod rządami Orbana są prorosyjskim reżimem i od dawna prowadzą antyukraińskie kampanie – stwierdził Szechowcow.
Ostatnia prorosyjsko-antyukraińska akcja na Węgrzech pod rządami Orbana stanowi kolejny kamień milowy. W ostatnich miesiącach Orban prowadził w kraju wyjątkowo ostrą kampanię przeciwko Ukrainie i jej członkostwu w UE. W ramach tej kampanii sąsiedzki kraj i jego mieszkańcy byli powszechnie przedstawiani jako państwo mafijne i brutalni przestępcy.
Obecnie relacje między Węgrami a Ukrainą osiągnęły nowy punkt krytyczny z powodu ataków ukraińskiej armii na rosyjski rurociąg naftowy Drużba. Budapeszt określa te ataki jako deklarację wojny wobec Węgier i wobec Unii Europejskiej, argumentując, że zniszczenie rurociągu rzekomo zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Europy.
Ochrona mniejszości
Korzenie prorosyjskiej orientacji Orbana sięgają daleko w przeszłość. Obecnie kluczowe znaczenie ma sytuacja wewnętrzna na Węgrzech. Premierowi grozi utrata władzy po wyborach wiosną 2026 roku. Jednym z jego tematów wyborczych jest kreowanie siebie na polityka antywojennego, przedstawianie UE jako „prowokatora wojny” oraz podsycanie uprzedzeń wobec Ukrainy i Ukraińców.
Milczenie w sprawie rosyjskich ataków na obiekty cywilne i zakłady na Zakarpaciu może okazać się jednak błędem w kontekście polityki wewnętrznej. Orban przedstawił siebie i swój rząd jako głównego obrońcę węgierskich mniejszości mieszkających za granicą. W przypadku takich zdarzeń, jak atak na Mukaczewo, jego prorosyjska postawa stoi jednak w sprzeczności z deklarowaną rolą opiekuna tych mniejszości.
Wśród etnicznych Węgrów na Zakarpaciu wciąż panowało przekonanie, że region jest bezpieczny przed rosyjskimi atakami, ponieważ Orban interweniował w tej sprawie u rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. To przekonanie właśnie legło w gruzach. W 2023 i 2024 roku miały wprawdzie miejsce dwa ataki dronów w tym regionie, jednak nie były one zbliżone do skali obecnego.
Lojalność wobec Putina
Fakt, że Orban nie potępia jednoznacznie rosyjskiego ataku, może wywołać poczucie wyobcowania wśród Węgrów w Ukrainie, ale także wśród tych mieszkających na Słowacji i w Rumunii. Ci ostatni poczuli się urażeni już wcześniej, gdy Orban w maju 2025 roku wzywał w rumuńskich wyborach prezydenckich do poparcia skrajnie prawicowego i antywęgiersko nastawionego kandydata, George'a Simiona. Orban był przekonany, że Simon jako prezydent mógłby stać się jego sojusznikiem w UE.
To, że Orban poświęca teraz interesy węgierskiej mniejszości w Ukrainie, aby okazać lojalność rosyjskiemu dyktatorowi Władimirowi Putinowi, może być również częścią długofalowej strategii. Ma ona na celu odzyskanie kontroli nad Zakarpaciem. Politolog Szechowcow nie wierzy wprawdzie, że Węgry same użyłyby siły militarnej, ponieważ nie są wystarczająco mocne. – Ale Orban liczy na to, że Ukraina jako państwo się rozpadnie – mówi ekspert. – Wtedy Węgrymogłyby bez walki przejąć ten teren, podobnie jak przy rozpadzie Czechosłowacji wywołanym przez Hitlera w 1938/39 roku.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>