Umowa koalicyjna: opozycja i gospodarka sceptyczne
28 listopada 2013„Kształtowanie przyszłości Niemiec“, jak głosi nazwa umowy koalicyjnej, nie we wszystkich kręgach politycznych wzbudza entuzjazm. Szefowa Lewicy, Katja Kipping mówi o „umowie w sprawie zaniechania pomocy biednym i pokrzywdzonym“. Z socjalnego punktu widzenia umowa koalicyjna jest pozbawiona treści a zamiast poczucia sprawiedliwości zwyciężył strach. Odważne posunięcia w polityce socjalnej zastąpiła polityka małych kroków. Przewidziane w niej nieznaczne poprawki i tak pełne są jeszcze luk, uważa Lewica.
Tym, czym dla partii Lewicy są kwestie socjalne, tym jest dla Zielonych zwrot energetyczny. – Zwrot energetyczny został stłumiony – uważa przewodnicząca partii Simone Peter. Peter krytykuje przede wszystkim przewidziane w umowie wolniejsze, niż do tej pory tempo przechodzenia na energię z odnawialnych źródeł i dalsze subwencjonowanie elektrowni węglowych.
Niezobowiązujące kroczki
ZdaniemSimone Peter takich dziedzin, w których CDU/CSU i SPD zapomniały o przyszłości, jest więcej. Jest to polityka inwestycyjna, podatkowa, także ograniczanie subwencji. Poprawki, które mają być wniesione do polityki wobec uchodźców, to „niezobowiązujące kroczki”, uważa szefowa Zielonych.
Podobnie krytyczna jest organizacja pomocy uchodźcom Pro Asyl, rozczarowana umową koalicyjną. Umowa zawiera, co prawda, pewne ulepszenia, jak choćby regulację dotyczącą prawa pobytu w Niemczech dla osób od lat przebywających w kraju na zasadzie tzw. pobytu tolerowanego. Poza tym jednak przyszły rząd stawia na politykę zamykania się w twierdzy, argumentuje szef organizacji Guenter Burkhardt. Pro Asyl krytykuje też zapowiedziane ogłoszenie Chorwacji, Serbii, Macedonii i Czarnogóry bezpiecznymi krajami pochodzenia, co oznacza, że przybywające z nich osoby nie będą już mogły powołać się w Niemczech na prawo do ubiegania się o azyl. Organizacja jest przekonana, że krok ten został zrobiony z myślą o społeczności romskiej.
Kontrowersyjne przechowywanie danych
W środowisku internautów najwięcej krytyki wywołuje zapowiedź wprowadzenia dyrektywy unijnej o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych. – Objęcie całej naszej codziennej komunikacji, jest przedsięwzięciem niebywałych rozmiarów – stwierdza Ute Elisabeth Gabelmann z inicjatywy „Przechowywanie danych”. Zdaniem Zielonych przeforsowanie tego nader kontrowersyjnego planu, do tego u szczytu afery NSA, jest poważnym błędem.
Nie zasiadający już w Bundestagu liberałowie koncentrują swoją krytykę na aspektach ekonomicznych umowy. - Umorzenie długów i odciążenie obywateli jest odwołane – oburza się desygnowany szef FDP Christian Lindner. Planowanie dodatkowo miliardowych wydatków jest „zamachem na wiarygodność Niemiec w Europie”. Od Europy Niemcy wymagają prowadzenia solidnej polityki finansowej, sami jednak zachowują się odwrotnie, mówi Lindner.
Przedstawiciele niemieckiej gospodarki obawiają się podwyżki podatków, jako następstwa umowy koalicyjnej. Jest w niej „za mało przełomu, za wiele cofania się w przeszłość i za dużo czeków bez pokrycia”, mówi Hannes Hesse ze Stowarzyszenia Niemieckich Producentów Maszyn i Urządzeń (VDMA). Uzgodnienia koalicyjne krytykują także przedsiębiorstwa rodzinne; zwłaszcza te, dotyczące rynku pracy i systemu emerytalnego, ponieważ są równoznaczne ze zrobieniem kroku wstecz, uważa Lutz Goebel, szef zrzeszenia firm rodzinnych. A zdaniem Lencke Wischhusena stojącego na czele Zrzeszenia Młodych Przedsiębiorców, nie zabierając się do redukcji zadłużenia, chadecja i socjaldemokraci przegapili szansę dania wyraźnego sygnału odnowy państwowych finansów. Umowa koalicyjna jest „zmarnowaną szansą dla przyszłości Niemiec”, podsumowuje szef Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego (BDI), Ulrich Grillo.
Od 2015 roku może być ciasno
Przewodniczący Niemieckiej Rady Ekspertów Ekonomicznych Christoph Schmidt jest zdania, że długofalowo nie ma pokrycia finansowego na wydatki zaplanowane w umowie koalicyjnej. – Do 2017 może jeszcze dadzą się sfinansować bez podwyższenia podatków i bez nowych kredytów, ale już później nie będzie to możliwe – prognozuje ekspert na łamach „Die Welt”.
Pozytywnie natomiast oceniają umowę koalicyjną związkowcy. Szef Niemieckich Związków Zawodowych (DGB), Michael Sommer uważa, że wynegocjowano znaczną poprawę sytuacji pracowników w Niemczech. Wiele pozostawia jeszcze do życzenia polityka zdrowotna i europejska, ale w sumie, w 185-stronicowym dokumencie wyraźnie widać jednak rękę związków zawodowych.
Czy Wielka Koalicja przejmie rządy, po raz trzeci w historii RFN, zależeć będzie teraz od decyzji członków SPD. Szef partii Sigmar Gabriel jest przekonany, że umowa koalicyjna spotka się w łonie partii z dużą akceptacją. Od 6 do 12 grudnia blisko pół miliona socjaldemokratów ma się wypowiedzieć w wewnątrzpartyjnym referendum. Jego wyniki oczekiwane są 14 grudnia. Jeżeli socjaldemokraci zaakceptują umowę koalicyjną, do Bożego Narodzenia może być zaprzysiężony nowy rząd. Jeżeli nie, Niemcom grożą nowe wybory.
Kay-Alexander Scholz / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner