1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Unia broni się przed rynkowymi manipulacjami Chin

5 maja 2021

Bruksela chce ograniczyć ekspansję Chin za pomocą ograniczeń wobec tych zagranicznych firm, które korzystają z pomocy swych rządów. Sprawa jest nagląca, bo koronakryzys sprzyja przejęciom.

Symbolbild Handelsbeziehungen EU - China
Zdjęcie: Imago/C. Ohde

Unia Europejska już teraz może bronić się za pomocą ceł antydumpingowych przed importem po nierynkowo zaniżonych cenach np. z Chin (i tym samym nieuczciwie uderzającym w innych producentów), a poszczególne kraje UE mają też prawo blokować przejęcia przez graczy pozaunijnych w sektorach strategicznych. Jednak Unia, która od dekad ostro dyscyplinuje unijne firmy i rządy co do „pomocy publicznej” (np. za pomocą subsydiów lub ulg podatkowych), nie miała dotychczas wspólnych narzędzi wobec firm, które grają na rynku UE, ale otrzymują pomoc publiczną spoza Europy.

– Kiedy otwiera się dom dla gości, to oczekuje się, że będą traktować rzeczy i meble tak, jak traktuje je gospodarz. I tak samo jest z naszym wspólnym rynkiem UE, bo chcemy, by każda działająca tutaj firma bez względu na to, skąd pochodzi, akceptowała nasze zasady. A jedną z najstarszych reguł, jakie tutaj mamy, jest niezezwalanie na dotacje, które szkodzą uczciwej konkurencji – powiedziała Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej.

Margrethe Vestager - wiceprzewodnicząca Komisji EuropejskiejZdjęcie: Olivier Matthys/dpa/picture alliance

Za zgodą Komisji Europejskiej

Zgodnie z nowymi zasadami to od Komisji Europejskiej będzie zależeć zgoda na przejęcie firmy na terenie UE (o rocznych obrotach w Unii większych od 500 mln euro) przez pozaunijnego gracza subsydiowanego przez zagraniczny rząd. Ponadto Komisja Europejska będzie mogła eliminować takich graczy z konkursów na zamówienia publiczne na co najmniej 250 mln. A ukrywanie pomocy od pozaunijnych władz może skończyć się grzywną w wysokości nawet 10 proc. obrotów. – Zwiększona aktywność firm korzystających z zakłócających konkurencję subsydiów spoza UE ujawniła kilka luk prawnych, na które wielokrotnie wskazywaliśmy. Dzisiejszy wniosek Komisji jest krokiem we właściwym kierunku w zapobieganiu zakłóceniom na rynku – skomentował Markus Beyrer, szef organizacji BusinessEurope reprezentującej interesy unijnych przedsiębiorców.

Ogłoszony dziś (05.05.21) projekt Komisji Europejskiej nie wskazuje wprost na Chiny, ale w rzeczywistości chodzi teraz przede wszystkim o chiński biznes państwowy lub wspierany przez państwo, którego zintensyfikowanej ekspansji (nieopartej na rzetelnej, niesubsydiowanej konkurencji) obawia się wiele rządów oraz firm w UE w wyniku koronakryzysu osłabiającego rodzime przedsiębiorstwa.

Zdrowa ochrona czy protekcjonizm

Zaproponowana reforma, która wymaga jeszcze przegłosowania przez Parlament Europejski oraz Radę UE (ministrowie krajów Unii), to kolejny przejaw przeorientowywania eurointegracji na bardziej „chroniącą” rodzime firmy oraz pracowników czy wręcz bardziej „socjalną” – również w dziedzinie polityki konkurencji. Perspektywa „rynku konsumentów”, czyli głownie kryteriów ceny i jakości powinna – w myśl powtarzających się postulatów w Europie – coraz częściej ma być uzupełniana perspektywą ochrony rynku pracy, firm, a także swoistej autonomii strategicznej UE w dziedzinie przemysłu, co krytykom pachnie m.in. ryzykownym hodowaniem europejskich czempionów. Postulat ochrony przed przejęciami w UE wpieranymi przez chińskie subsydia ma już poparcie Berlina i Paryża, a przychylna mu jest też Polska.

– Skończył się czas naiwności. Kiedy nasi globalni partnerzy nie przestrzegają zasad, musimy bronić unijnych firm przed nieuczciwą konkurencją – tak dzisiejszy projekt komentował Manfred Weber, szef największej, centroprawicowej frakcji w europarlamencie.

Dotychczas poszczególne rządy usiłowały samodzielnie bronić się przed nierzetelną konkurencją – Francuzi wraz z Włochami niedawno współpracowali na rzecz powstrzymania chińskiego przejęcia producenta ciężarówek Iveco, a rząd Maria Draghiego zdołał powstrzymać wykupienie mediolańskiego producenta półprzewodników LPE przez Chińczyków. Ale już przykładowo zablokowanie przez Francuzów przejęcia sieci Carrefour przez Kanadyjczyków z powołaniem się na potrzebę bezpieczeństwa żywnościowego pokazało – wedle krytyków tego ruchu Paryża – jak blisko może być idei od „socjalnej” Unii Europejskiej, „która chroni”, do zwykłego protekcjonizmu.

UE wobec Chin nadal nie „po amerykańsku”

Ponadto Komisja w ogłoszonej dziś aktualizacji „strategii przemysłowej” postawiła sobie za cel uniezależnienie się w niektórych łańcuchach dostaw od dostawców spoza Unii. Przed 20 laty Unia odpowiadała za 40 proc. światowej produkcji półprzewodników, teraz tylko za 9 proc. (wielką część przejęły Chiny), a Bruksela chciałaby osiągnąć 20 proc. w 2030 r. – Podczas pandemii dowiedzieliśmy się, że nasz partner z wczoraj może przestać być naszym partnerem dzisiaj. Zobaczyliśmy na przykładzie szczepionek – powiedział Thierry Breton, komisarz UE ds. przemysłu, najwyraźniej nawiązując do zakazów eksportu z USA albo Wlk. Brytanii. Dlatego Bruksela stawia też na „repatriację” części łańcuchów dostaw w branży farmaceutycznej.

Choć projekt reformy jest wymierzony w Chiny, to Unia nadal nie przyłącza się jednoznacznie do jastrzębiego stanowiska Stanów Zjednoczonych wobec Pekinu. Niedawne sankcje Chin wobec grupy europosłów w rewanżu za restrykcje za prześladowania Ujgurów jeszcze bardziej pogorszyły szanse na ratyfikację wynegocjowanej w grudniu 2020 r. unijno-chińskiej umowy o inwestycjach (CAI), ale nadal mocno wspiera ją m.in. rząd Angeli Merkel. Przedstawiciele unijnych przedsiębiorców przekonują, że efektem CAI będzie zrównanie zasad chińskich inwestycji Europejczyków oraz Amerykanów, bo prezydent Donald Trump już w styczniu 2020 r. wynegocjował podobne warunki z Pekinem bez żadnego oglądania się na Brukselę. A Joe Biden nie zrezygnował z tej ugody.

Czy przez koronawirusa zabraknie leków?

01:26

This browser does not support the video element.