Niemieckie władze bezpieczeństwa obawiają się, że norweski zamachowiec mógłby stać się wzorcem do naśladowania dla wojowniczych islamofobów. "Mogliby pójść jego śladem" - zaznaczył wicedyrektor Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Alexander Eisvogel.

"Z punktu widzenia terrorystów jego przygotowania do zamachów były bardzo dokładne i zamachowiec bardzo dbał o to, by w trakcie przygotowań w żaden sposób nie podpaść policji. Wszystko to w szczegółach opisał w prawie pamiętnikarskiej formie. Właśnie to połączenie zamachów z opisem przygotowań, które wszyscy mogą przeczytać, napawa nas obecnie największą troską".

To nawet nie rasizm

W ocenie niemieckich władz bezpieczeństwa w przypadku norweskich zamachów chodzi o "nową formę ksenofobii, uzasadnianą nie argumentami rasistowskimi, lecz kulturowymi i ideologicznymi." - twierdzi Alexander Eisvogel.

Reakcje kręgów skrajnie prawicowych na norweskie zamachy były jak dotąd dość powściągliwe czy wręcz negatywne - twierdzi Eisvogel - "ponieważ ta ideologiczna mikstura ujęta na 1500 stronach, zawierająca i mistyfikację templariuszy i nienawiść wobec islamu, przy jednoczesnym wyraźnym odrzuceniu ideologii nazistowskiej, dla niemieckich skrajnych prawicowców jest ciężkostrawna".

Nie instrumentalizować tragedii!

Niemiecki minister praw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich (CSU) skrytykował natomiast ostro polityczną dyskusję, jaka rozwinęła się w RFN. "Kto tuż po zamachach w Norwegii domaga się zakazu działalności NPD (neofaszystowska partia w RFN - przyp. red.), ten instrumentalizuje tragedię w Norwegii, czy wręcz jej nadużywa dla swych własnych, wewnątrzniemieckich celów." - powiedział szef berlińskiego MSW.

Po zamachach w Oslo i na Utoya sekretarz generalna SPD Andrea Nahles domagała się zakazu działalności NPD. Rzecznik partii chadeckich w Bundestagu ds. wewnętrznych Hans-Peter Uhl postulował natomiast ponowne wprowadzenie retencji transmisji danych.

dpa / Małgorzata Matzke

red.odp.: Alexandra Jarecka