W Iraku przeszły przez piekło PI. W RFN mają wrócić do życia
26 marca 2015![Irak vom IS verschlepptes Mädchen](https://static.dw.com/image/18147631_800.webp)
Czarne chusty zakrywają twarze kobiet. Wszystkie są zmęczone, jakby ciążyło na nich tysiącletnie cierpienie jazydów. Pełną kwiatów salę oświetlają tylko świece, wśród obecnych krążą zdjęcia zmarłych i zaginionych.
- To moje dwie siostry – mówi młody jazyd i pokazuje jedno ze zdjęć. Zostały porwane przez bojowników Państwa Islamskiego. Nie wie, co się z nimi stało, dodaje młody mężczyzna i kryje twarz w dłoniach. „Braou, braou“, zawodzą kobiety ciągle powracający refren żałobnej pieśni jazydów. Znaczy tyle, ile: „Dlaczego nie mogliśmy pomóc?”.
Nie jesteśmy w północnym Iraku. Jesteśmy w Oldenburgu, sto kilometrów od wybrzeża Morza Północnego. Oldenburg jest czymś w rodzaju emigranckiego centrum jazydów. Działająca tam Centralna Rada Jazydów w Niemczech od miesięcy usiłuje ściągnąć do Niemiec jazydzkie kobiety i dziewczęta z kurdyjskich obozów dla uchodźców.
Zdecydowana tylko Badenia-Wirtembergia
Holger Geissler, rzecznik Centralnej Rady Jazydów w Niemczech rozmawiał na ten temat z niezliczonymi kompetentnymi placówkami: począwszy od rządu federalnego w Berlinie, skończywszy na rządach landowych. Jasną odpowiedź otrzymał tylko ze Stuttgartu. – Badenia-Wirtembergia zadeklarowała się, że uruchomi u siebie program pomocy. Trzy razy rozmawialiśmy z przedstawicielami rządu i premier Badenii-Wirtembergii Winfried Kretschmann (Zieloni - DW) powiedział: „Musimy być aktywni”. I dotrzymał słowa – mówi Geissler.
Chodzi o akcję pomocy na niespotykaną dotąd w Niemczech skalę. Na własny koszt Badenia-Wirtembergia chce ściągnąć do siebie 700 jazydzkich kobiet i udzielić im fachowej lekarskiej i psychologicznej pomocy. Na potrzeby programu, łącznie z transportem kobiet, stworzeniem im dachu nad głową i terapią, land postawił do dyspozycji 30 mln euro.
Próba uratowania straumatyzowanych kobiet jest eksperymentem pozostawiającym wiele pytań. Monica Hauser, lekarka, szefowa organizacji pomocy Medica Mondiale, opiekowała się wieloma kobietami na Bałkanach, w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Projektowi zainicjowanemu w Badenii-Wirtembergii przyświeca co prawda, jej zdaniem, wiele politycznej dobrej woli, brakuje mu jednak potrzebnego, terapeutycznego doświadczenia. – Sprowadzenie do Badenii-Wirtembergii straumatyzowanych, zgwałconych kobiet, bez dania im jasnej perspektywy, uważam za wątpliwe – ocenia krytycznie. Hauser uważa, że lepsze dla tych kobiet jest zaoferowanie im pomocy na miejscu.
Land o największym zagęszczeniu terapeutów
Rząd Badenii-Wirtembergii jest jednak zdania, że wahanie się i zwlekanie z pomocą niczego nie przyniesie. Nareszcie musi się coś zdarzyć. – Jeżeli nie my, to kto ma pomóc tym dziewczętom i kobietom? Na pewno nie pomoże im nikt w północnym Iraku – mówi sekretarz stanu w rządzie Badenii-Wirtembergii Klaus-Peter Murawski. I wyjaśnia, że nigdzie na świecie nie przypada na jednego mieszkańca tylu terapeutów, ilu właśnie w Badenii-Wirtembergii. – Trzeba chcieć rozwiązać problem. Każda alternatywa byłaby dla tych kobiet zła – dodaje Murawski.
Prostytucja i przemoc seksualna w obozach
Organizacje praw człowieka mówią o co najmniej pięciu tysiącach uprowadzonych i zgwałconych jazydzkich kobiet i dziewcząt. Większość z nich zaginęła. Kilkaset zostało w ostatnich miesiącach wykupionych. – Te, które zostały uwolnione, do dzisiaj przebywają w kurdyjskich obozach dla uchodźców – mówi Pir Sulaiman Khalil, jazydzki dygnitarz, który niedawno dotarł z północnego Iraku do Oldenburga. – Kobiety myślą, że w obozach zostanie im udzielona pomoc. Ale tam nie czeka ich żadna pomoc. To straszne: z jednego piekła dostają się w drugie – mówi Pir Khalil.
W obozach dla uchodźców wiele kobiet znowu konfrontowanych jest z przemocą seksualną. Jako byłe niewolnice seksualne są już „splamione”, w ekstremalnie konserwatywnej społeczności północnego Iraku uchodzą za hańbę dla rodziny. Raz po raz najbardziej bezbronne z nich zmuszane są w obozach do prostytucji.
Blisko dziewięć miesięcy temu dżihadyści Państwa Islamskiego napadli osiedla jazydów w północnym Iraku, mordując, plądrując, gwałcąc. Porwane kobiety i dziewczęta stały się łupem wojennym. Było to dziewięć miesięcy temu. – Niedawno spotkałem w pobliżu Irbilu trzy jazydzkie dziewczęta, porwane przez PI i później wypuszczone na wolność – opowiada Pir Khalil. – Dwie z nich były w ciąży. Ale nie chciały urodzić tych dzieci. Jedna z dziewcząt dostała się przypuszczanie w ręce jakiegoś znachora. Krwawiła i miała silne bóle. Wiemy, że po obozach wędrują teraz różne osoby, które nielegalnie usuwają ciążę – dodaje Pir Khalil. Sytuacja w obozach jest beznadziejna.
W nadchodzących dniach do Badenii-Wirtembergii mają przybyć pierwsze jazydzkie kobiety. Przyjadą do Schwarzwaldu, nad jezioro Bodeńskie, do Jury Szwabskiej. Do całej ich tragicznej sytuacji dojdzie jeszcze szok kulturowy, będą musiały odnaleźć się w nowym otoczeniu, bez znajomości języka. Ale może to nieistotne. Najważniejsze, że znajdą się w bezpiecznym miejscu, nareszcie.
Martin Durm, tagesschau.de / tł. Elżbieta Stasik