W Niemczech brakuje leków. Oto powody
19 grudnia 2022Białe N w fioletowym kółku – gdy farmaceuta Fatih Kaynak widzi na monitorze ten znak, wie, że lek jest niedostępny. – Brakuje nam antybiotyków, środków przeciwbólowych, ale także leków na nadciśnienie, raka, schorzenia żołądka i serca – mówi Kaynak. Właśnie przegląda długą listę, na której po prawej stronie wciąż widać białe N.
W berlińskiej aptece sieci Kranich, gdzie pracuje, brakuje 274 leków. – Szczególnie trudno nam zaoferować leki dla dzieci – mówi Kaynak. Widać, że go to martwi.
Sytuacja się pogarsza
Niemowlęta i małe dzieci nie mogą połykać tabletek, dlatego podaje się im leki w płynie. W przypadku gorączki i bólu stosuje się słodkie syropy zawierające substancję czynną paracetamol albo ibuprofen. Każdego roku w Niemczech sprzedaje się ponad 10 mln opakowań tych produktów. Obecnie półki w aptece Kranich są w dużej mierze puste. Brakuje też penicyliny i antybiotyków w płynie.
Jak przyznaje farmaceuta, problemy z dostawami widać było już latem. Ale wtedy były jeszcze sporadyczne – mówi farmaceuta. – Często były to dwa tygodnie i znowu coś się działo.
Ale teraz sytuacja jest naprawdę zła. Kaynak kilka razy w ciągu godziny sprawdza oferty hurtowni farmaceutycznych i czeka na dostępność leków. „Kiedyś zbieraliśmy przedmioty do zamówienia w koszyku na stronie hurtowni. Teraz wysyłam zamówienie, gdy tylko coś zobaczę – mówi.
Jeśli dostają lek, to w racjach
Ale nawet wtedy nie wiadomo, czy apteka Kranich otrzyma zamówione leki. – Jeśli chcę 50 opakowań rzadkiego leku, mogę dostać góra pięć – mówi farmaceuta. Scrolluje przy tym stronę hurtowni w poszukiwaniu aerozolu do nosa dla dzieci: - Słyszałem, że tu coś powinno być.
W małym gronie berlińskich farmaceutów, którzy się przyjaźnią, można dostać wskazówki, kiedy lek jest dostępny.
To oczywiście nie wystarczy, aby opanować problem. Zdesperowani rodzice od miesięcy zgłaszają uwagi w mediach społecznościowych i na forach sąsiedzkich. Poszukują też porad nt. alternatywnych, domowych środków zaradczych. Ale często jedyną opcją jest szpital, gdy same zimne okłady nie zmniejszają gorączki, a nawet dochodzą drgawki.
Jednak z powodu szalejącego RSV oddziały dziecięce są obecnie tak przeciążone, że mali pacjenci, także ci w stanie zagrożenia życia, muszą godzinami czekać na izbach przyjęć. Przepełnione są także przychodnie, dzieci odsyła się do domów, a w szpitalach zaczyna brakować leków. Apteki szpitalne ponownie zaczęły w nagłych przypadkach samodzielnie przygotowywać leki przeciwgorączkowe w płynie.
Poszukiwanie alternatyw
Apteki w Niemczech samodzielnie realizują od 12 do 14 milionów recept rocznie. W porównaniu z około 1,3 mld opakowań leków sprzedanych w 2021 roku to możliwe do zorganizowania.
Apteki, które same przygotowują dla dzieci leki na gorączkę, informują, że gdyby brano pod uwagę surowce i koszty pracy, butelka leku musiałaby kosztować 20 euro. Kaynak też już myślał, by samodzielne szykować te preparaty. – Jakie znaczenie ma cena, gdy dziecko ma wysoką gorączkę? – pyta berliński farmaceuta.
Chodzi o pieniądze
Ale to właśnie ceny leków postawiły Niemcy w tej niepewnej sytuacji. Produkcja niektórych preparatów w Niemczech i Europie jest dla branży farmaceutycznej po prostu nieopłacalna. Kasy chorych płacą producentom 1,36 euro za butelkę syropu z paracetamolem. Kwota ta nie zmieniła się od 10 lat, ale cena paracetamolu tylko w tym roku wzrosła o 70 proc.
– Gwałtownie rosnące koszty substancji aktywnych i produkcji przy zamrożonych cenach leków sprawiają, że produkcja leków takich jak syropy na gorączkę przynosi straty – narzeka Andreas Burkhardt, dyrektor generalny firmy farmaceutycznej Teva. – Żadna firma na dłuższą metę tego nie przetrwa.
Zamówienia anulowane już latem
Ze swoją marką Ratiopharm Teva jest ostatnim dużym dostawcą syropu z paracetamolem w Niemczech. Jeszcze 12 lat temu dostawców było 11. Po wstrzymaniu w maju br. produkcji przez innego producenta Ratiopharm musi pokryć 90 proc. zapotrzebowania na ten lek. Według producenta to niewykonalne. Dlatego już latem firma anulowała realizację wszystkich zamówień z niemieckich aptek, by móc zgromadzić zapasy na zimę.
„W efekcie „zaobserwowano znaczny wzrost zakupów w aptekach” – wskazuje Federalny Instytut Leków i Wyrobów Medycznych. Wykupiono wszystko, co było jeszcze dostępne. „W rezultacie dostępność produktów znów wyraźnie spadła. Jednocześnie gwałtowny wzrost zakupów doprowadził do nierównej dystrybucji regionalnej i gromadzenia dostępnych zapasów”.
– To dowód biedy, że lekarstwa tak proste jak syrop przeciwgorączkowy często są już niedostępne – mówi w wywiadzie prasowym Thomas Fischbach, prezes Związku Zawodowego Pediatrów. – Jest zbyt mało dostawców takich środków, ponieważ nasza sztywna regulacja cen doprowadziła do przeniesienia produkcji do krajów o niskich płacach, takich jak Indie i Chiny. A tam są problemy z łańcuchami dostaw, które z kolei prowadzą do braków na rynku.
Brak leku na raka piersi
Do czego prowadzi brak dostępności ważnych leków, okazało się już na początku 2022 roku przy problemach z tamoksyfenem. To lek na raka piersi, pilnie potrzebny ciężko chorym pacjentkom. Nie ma substytutu.
Jego producenci wycofali się z produkcji, również wyjaśniając to kosztami. W efekcie zabrakło także tego leku.
W lutym w sprawę zaangażował się Federalny Instytut ds. Leków i Wyrobów Medycznych. Ze względu na trudną sytuację nakazał import i stosowanie leków z tamoksyfenem bez zezwolenia Niemiec. Nie rozwiązało to problemu: tamoksyfen nadal jest jednym z najtrudniej dostępnych leków.
Lekarze oczekują rekacji rządu
Lekarze i politycy opozycji domagają się od rządu natychmiastowych działań. Mówi się o szczycie ws. organizacji dostaw leków przez władze federalne i landy. Ministrowie zdrowia mieliby koordynować działania z producentami i hurtowniami, a także starać się o dostawy z krajów sąsiednich. Minister zdrowia Karl Lauterbach (SPD) obiecał szybką reakcję.
Eksperci wzywają również do uruchomienia w Niemczech państwowej produkcji podstawowych leków. Czas przemyśleć, czy nie trzeba przenieść produkcji z Azji z powrotem do kraju.
Z kolei branża farmaceutyczna naciska przede wszystkim na podwyższenie cen leków. Chce zawieszenia umów z kasami chorych na stałe kwoty za leki do czasu, aż więcej firm wznowi dostawy. Na razie Ministerstwo Zdrowia Niemiec nie ma tego w planach.
Do pilnych kroków ws. opanowania kryzysu wezwali Lauterbacha również Zieloni. W rządzie miał pojawić się w związku z tym plan kryzysowy. Poinformował o nim w niedzielę (18.12.22) „Spiegel”: ma on zawierać m.in. reformę szpitali, ułatwienie dostępu do pediatrów i dofinansowanie ich usług, zobowiązanie branży farmaceutycznej do dostaw leków z listy WHO. Jak donosi „Spiegel” minister ma też w tym tygodniu zaproponować projekt ustawy, by opanować kryzys w opiece zdrowotnej nad dziećmi.