W Niemczech ceny detaliczne spadły do poziomu nienotowanego od lat. Sceptycy ostrzegają przed spiralą deflacyjną. Czy rzeczywiście jest się czego bać?
Reklama
W Niemczech znowu taniej: jak podał niemiecki Główny Urząd Statystyczny inflacja w lipcu b.r. była o 0,2 procent niższa w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku. To potwierdziło wcześniejsze prognozy urzędników. Stopa inflacji spadła również o 0,2 procent w porównaniu z czerwcem b.r.
Za utrzymującym się trendem spadkowym stoi zdaniem statystyków przede wszystkim malejąca cena energii, która spadła o 6,2 procent w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku.
Przede wszystkim potaniały produkty naftopochodne, takie jak olej opałowy i benzyna. Cena baryłki ropy spadła w ciągu roku o więcej, niż połowę, co mogli wyraźnie odczuć klienci stacji benzynowych (7, 1 procent taniej) oraz mieszkańcy domów ogrzewanych olejem opałowym, który staniał w tym okresie o 22,4 procent.
Gotowce do jedzenia - hit czy kit?
Zielona sałata której nie trzeba myć? Podgotowane i obrane ziemniaki? Pokrojone w plastry jabłko? To coraz częstsze posiłki mieszkańców Zachodu. Co na to dietetycy?
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Na wynos poproszę!
Chcąc jeść szybko, zdrowo i wygodnie, coraz więcej konsumentów w krajach zachodnich sięga po gotowe posiłki. Półki w supermarketach pełne są zafoliowanych produktów, które choć wyglądają atrakcyjnie i kolorowo, w rzeczywistości są mało odżywcze i pełne sztucznych aromatów. Producenci robią wszystko by sprostać naszym smakom i zaoszczędzić nasz czas. Tylko czy to nam się opłaca?
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Zdrowe czy nie?
Plastikowe opakowania najbardziej reagują z produktami bogatymi w tłuszcz: ser czy wędliny. Rozmiękczacze zawarte w plastiku rozpuszczają się i przenikają do jedzenia zatruwając je chemicznymi substancjami – tłumaczy Daniela Birthelmer z Niemieckiej Inicjatywy Zdrowego Odżywiania i Ruchu. Dietetyczka dodaje, że ciągłe spożywanie pakowanych posiłków może zaburzyć np. naszą gospodarkę hormonalną
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Sałatka dla zabieganych
Tendencja do pakowania w porcje to ukłon szczególnie w stronę singli i pracujących. Zamiast kupować wszystkie składniki sałatki, wystarczy sięgnąć po tę przygotowaną wcześniej, której składniki wystarczy wymieszać. Ale to tylko zdrowo wygląda. Gotowe warzywa poddane zostały wcześniej obróbce, w wyniku której utraciły większość witamin. Eksperci zalecają, by taką sałatę dokładnie umyć.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Jabłko bez ogryzka
Pachnące, zerwane prosto z drzewa? To już przeszłość. W sklepach typu „to go” dostać można pokrojone w kawałki, szczelnie zapakowane jabłka. Jak tłumaczy Daniela Birthelmer, ich złocisty kolor to zasługa np. kwasu cytrynowego, który zapobiega powstawaniu brązowych plam. A kiedy takie jabłko poleży dłużej, gromadzi się w nim woda. To oczywiście idealne warunki do powstania zarazków czy pleśni.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Ogórki podwójnie zapakowane
Amatorów gotowej żywności kuszą też zapakowane w folie i plastikowy kubeczek ogórki. Podstawowe pytanie, jakie należy postawić, brzmi: skąd pochodzą. Specjalistka tłumaczy, że im dłuższa droga, którą przebyły ogórki, tym ich jakość i smak będzie gorszy. Tak jak w przypadku sałaty, warzywa przed zjedzeniem należy umyć.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Marchewka w kulki
Finezyjne kształty, soczyste kolory i małe opakowanie. Takich marchewek w polskich supermarketach jeszcze nie ma. Na szczęście: taka marchewka o kilkudniowej nawet dacie ważności nie obfituje w wartości odżywcze – mówi Daniela Birthelmer. Najlepszym więc wyjściem, jest tradycyjne kupowanie warzyw na targu czy w ekologicznych sklepach i samodzielne przygotowanie ich w domu.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Zubożony smak
Naturalne i niezafoliowane warzywa to przede wszystkim gwarancja smaku. Te obrane i podgotowane wcześniej ziemniaki coraz częściej wybierane są przez zachodnich konsumentów. Choć łatwe i szybkie w przygotowaniu (czas gotowania nie przekracza 5 minut) nie wzbogacą jednak smakowo naszych dań. Wcześniejsza obróbka pozbawiła te ziemniaki także wszelkich wartości odżywczych.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Mięsko z ziemniaczkami i fasolką
Gotowe produkty kuszą także stosunkowo niską ceną. Ten zestaw – ziemniaki, fasolka i mięso kurczaka – kosztował około 4 euro. Za niską ceną kryje się też niska jakość. W przypadku mięsa wiele zależy od sposobu jego produkcji i jego pochodzenia. Dietetycy sugerują, by jeśli już, to sięgać raczej po chude mięso.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
Czy to jeszcze jest ser?
W niektórych zachodnich supermarketach coraz trudniej znaleźć też panią za ladą z serami. Do wyboru pozostają kolorowo pakowane w porcje sery. Często w ogóle niesmakujące jak ser, choć pełne substancji smakowych – mówi Daniela Birthelmer. Dodaje, że z prawdziwym serem nie ma to wiele wspólnego. Wniosek więc jest jeden: Zdrowe i pożywne jedzenie wymaga czasu i zaangażowania.
Zdjęcie: DW/A. Maciol
9 zdjęć1 | 9
Droższa żywność
Żywność podrożała nieznacznie w czerwcu, o 0,4 procent. W porównaniu z ubiegłym rokiem o 6,1 procent podrożały owoce, a warzywa o 3,9 procent. Dla równowagi znacznie tańsze są produkty mleczne. Potaniało także mięso. Od miesięcy ceny detaliczne w Niemczech wzrosły tylko minimalnie. Między lutym a majem b.r. stopa inflacji podniosła się z 0,1 do poziomu 0,7 procent.
Kto drży przed spiralą deflacyjną?
Największymi wygranymi są w tej sytuacji niemieccy konsumenci, choć sceptycy przepowiadają ryzyko deflacji. Ich zdaniem konsumenci mogą powstrzymywać się od zakupów oczekując dalszego spadku cen. W najgorszym wypadku może to nakręcić spiralę deflacyjną, czyli, spadek konsumpcji, inwestycji, a w konsekwencji wzrost bezrobocia, ponieważ niezarabiające firmy zaczną zwalniać pracowników.
Spirala deflacyjna hamuje wzrost płac
Zdaniem innych ekspertów nawet inflacja bliska zeru nie może przełożyć się na masowy spadek cen we wszystkich branżach jednocześnie. Zdaniem Ulricha Katera, głównego ekonomisty DekaBanku, zasadniczo jedynie cena energii tłumi w tej chwili inflację. Tak długo, jak długo będą rosły wynagrodzenia, Niemcom nie grozi deflacja – twierdzi ekonomista. Obecna sytuacja nie przełoży się na powściągliwość konsumentów, wręcz przeciwnie – na wzrost konsumpcji i dysponowanych dochodów. To zdanie podziela też większość ekonomistów.