Wernher von Braun: Po trupach do gwiazd
20 lipca 2009"Aby opanować Kosmos trzeba pokonać dwa problemy: przyciąganie ziemskie i wojnę papierkową w biurokracji". Czy Wernher von Braun naprawdę tak powiedział, czy tylko mu się to przypisuje? Ważne, że udało mu się jedno i drugie.
Mały Wernher kochał rakiety. I Kosmos, naukę, technikę i - oczywiście - rodziców, a zwłaszcza mamę Emmę, baronową von Braun z domu von Quistrop, która podarowała mu w dzieciństwie na urodziny teleskop. Jak później wspominał: "W roku 1925, miałem wtedy 13 lat, dostałem w prezencie mały teleskop. Od tego czasu spędzałem z nim długie godziny, wpatrując się wieczorami w Księżyc i gwiazdy".
Od tego czasu miał w głowie tylko jedno: rakiety. Chciał je budować, żeby móc polecieć w Kosmos. Czytał wszystko, pod warunkiem, że jego lektura dotyczyła ciał niebieskich, a zwłaszcza Księżyca i Marsa. Snuł przy tym plany ich skolonizowania, które wybiegały daleko w przyszłość i do dziś nie doczekały się realizacji. Były to bardzo konkretne plany:
"Musimy zbudować na Księżycu kwatery dla lunonautów, w których będą mogli zamieszkać bez potrzeby noszenia skafandrów. Musimy skonstruować specjalne pojazdy, przystosowane do specyficznych warunków panujących na powierzchni Srebrnego Globu, którymi astronauci będą mogli odbywać wycieczki do interesujących ich obiektów położonych niedaleko miejsca ich lądowania na Księżycu" - marzył.
O jednym takim, który chciał podbić Księżyc
Wtedy, w latach dwudziestych XX wieku, była to czysta fantazja. Ale Wernher von Braun nie był fantastą, ale realistą. Upartym i wytrwałym w dążeniu do celu, nawet jeśli ów cel wydawał się nieosiągalny.
Wszystko zaczęło się 23 marca 1912 roku w Wyrzysku koło Piły w województwie wielkopolskim, które wtedy nazywało się Wirsitz i było małym, sennym miasteczkiem w prowincji pruskiej. Tego marcowego dnia w rodzinie barona Magnusa von Brauna przyszedł na świat Wernher Magnus Maximilian baron von Braun, tak brzmiało bowiem jego pełne nazwisko. Ojciec Wernhera był nie tylko arystokratą, ale także człowiekiem interesu, bankierem i politykiem, który na początku lat dwudziestych objął tekę ministra rolnictwa i edukacji w rządzie Republiki Weimarskiej. Wychowaniem Wernhera zajmowała się głównie matka Emma. Kobieta piękna i nietuzinkowa, która potrafiła rozbudzić w synu pasję naukowca i konstruktora.
Obok wspomnianego teleskopu, największy wpływ na jego dalsze losy wywarła przeczytana w tym samym 1925 roku książka profesora Hermanna Bartha "Rakieta w przestrzeni międzyplanetarnej", która ukazała się dwa lata wcześniej. Pod jej wpływem Wernher postanowił studiować matematykę, żeby uzyskać należyte przygotowanie teoretyczne, zanim zacznie konstruować swoje wymarzone rakiety.
W 1927 roku piętnastoletni Wernher von Braun stał się najmłodszym członkiem Towarzystwa Wypraw Kosmicznych, organizacji skupiającej takich samych pasjonatów i marzycieli jak on sam. Działał w nim przez cztery lata i brał udział w konstruowaniu małych, doświadczalnych silników rakietowych pod kierunkiem doktora Hermanna Obertha, z którym będzie związany przez następne lata. Podczas drugiej wojny światowej w ośrodku doświadczalnym Peenemünde, a po wojnie w USA w centrum rakietowym w Huntsville.
W 1929 roku Wernher von Braun poznał osobiście profesora Bartha i zrobił na nim tak silne wrażenie, że ten bez namysłu zaproponował mu asystenturę. W latach 1930-1931 studiował w Instytucie Technologii w Berlinie i Zurychu. W roku 1934 ukończył studia na Uniwersytecie Berlińskim i uzyskał tytuł doktora nauk technicznych za pracę "O próbach spalania". Równocześnie uczy się pilotażu. Najpierw na szybowcach, w ośrodku w Jeżowie Sudeckim w tej samej grupie, w której szkoliła się słynna pilotka Hanna Reitsch. W brzemiennym dla historii Niemiec roku 1932 wstępuje do Fliegerkorps i uzyskuje licencję pilota.
Pakt z diabłem
Od tej pory wiąże się ściśle z nazistami, zawierając - jak później twierdził - pakt z diabłem. Od tej pory jego kariera ulega gwałtownemu przyspieszeniu. Warto jednak wymienić jej najbardziej znaczące etapy. I tak w roku 1936 Wernher von Braun wstępuje do Luftwaffe, w roku następnym zostaje dyrektorem technicznym rakietowego ośrodka doświadczalnego w Peenemünde na Wyspie Uznam. Ten awans i widoki na dalsze łączą się logicznie z wstąpieniem w szeregi partii NSDAP. Kiedy w 1939 roku ośrodek w Peenemünde przejmuje wojsko, von Braun wstępuje w roku 1940 także do SS, otrzymując "na dzień dobry" stopień Untersturmführera czyli podporucznika.
Ten etap kariery, o którym po wojnie mówił wyjątkowo niechętnie, kończy się w 1943 roku awansem na Sturmbannführera czyli majora. Wernher von Braun kojarzy się automatycznie każdemu z pierwszą rakietą balistyczną A-4, lepiej znaną pod nazwą V-2, czyli "bronią odwetową", która miała uratować "tysiącletnią Rzeszę" Hitlera. Nie uratowała, ale jej użycie kosztowało życie tysięcy mieszkańców Londynu i Południowej Anglii oraz - później - Antwerpii.
W mundurze esesmana
Najbardziej ponurym rozdziałem historii V-2 jest męczeństwo i masowa śmierć w strasznych warunkach więźniów obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora. W tym podziemnym kompleksie montowano rakiety V-2, po zbombardowaniu przez RAF ośrodka w Peenemünde w 1943 roku. W roku 1944 von Braun w esesmańskim mundurze wizytował kompleks Mittelwerk-Dora, ale - jak później stale zapewniał - nie miał osobistego wpływu na los zatrudnionych tu więźniów i nie poczuwał się do odpowiedzialności za ich cierpienia, nie mówiąc o śmierci.
Amerykanie, którym poddał się wraz z gronem najbliższych współpracowników i - co ważniejsze - z planami konstrukcyjnymi rakiety V-2 chętnie w to uwierzyli, bowiem w obliczu rysującej się coraz wyraźniej konfrontacji z ZSRR potrzebowali fachowców, zdolnych wyposażyć ich w pociski rakietowe mogące razić cele na obszarze Związku Sowieckiego. Nota bene Rosjanie też skorzystali z fachowej pomocy niemieckich specjalistów, którzy dostali się w ich ręce i stworzyli podstawy powojennej sowieckiej techniki rakietowej, zanim Korolow i inni jej nie opanowali, a potem, już na własną rękę rozwinęli; i to tak skutecznie, że zarówno pierwszy sputnik (1957) jak i pierwszy załogowy lot kosmiczny Jurija Gagarina (1961) odbył się pod sztandarem z sierpem i młotem.
Lot na Księżyc
"Sputnikowy szok" przyspieszył amerykańskie prace nad rakietami balistycznymi i otworzył nowe pole działania przed von Braunem i jego zespołem. W odpowiedzi na lot Gagarina prezydent Kennedy wystąpił z programem lądowania na Księżycu. W rok po starcie pierwszego, sowieckiego sputnika powstała słynna agencja NASA. Wernher von Braun został natychmiast w niej zatrudniony i mianowany pierwszym dyrektorem centrum lotów kosmicznych Marshall Space Center w Alabamie. Jego najważniejszym i największym - dosłownie i w przenośni - dziełem, były rakieta nośna Saturn V, która umożliwiła trójce amerykańskich astronautów wylądowanie na Księżycu w ramach misji Apollo-11.
Judith Hartl / Andrzej Pawlak
Red.: Henrik Buschau, Bartosz Dudek