1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Widmo Trumpa straszy NATO. „To nie powinno mieć znaczenia”

12 lipca 2024

Niedosyt ws. Ukrainy i widmo powrotu Donalda Trumpa – te wątki najmocniej przewijały się na szczycie NATO. I ściśle związany z nimi trzeci: Europejczycy w końcu będą musieli wziąć na swoje barki większy ciężar obrony.

Commemoration of the 75th anniversary of the alliance at a NATO event, in Washington
Zdjęcie: REUTERS

Widmo krąży nad Waszyngtonem. Widmo Donalda Trumpa. Jubileuszowy szczyt NATO zakończył się – jak podkreślił doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Andrij Jermak – napisanym „naprawdę mocnym językiem” dokumentem oraz  43 miliardami dolarów wsparcia dla Ukrainy w 2025 r., rozpoczęciem wysyłania do Kijowa myśliwców F-16 i systemów obrony przeciwlotniczej, w tym czterech wyrzutni Patriot. To dużo, ale mniej niż chciał Kijów.

Na dodatek w dyskusjach zgromadzonych w stolicy USA polityków, dyplomatów i ekspertów przewijały się inne wątki: kondycja prezydenta Joe Bidena, możliwy powrót do Białego Domu Donalda Trumpa, zabezpieczenie przed pomysłami tego ostatniego europejskiej flanki Sojuszu i kwestia chińska.

Gorzki triumf Ukrainy

Prezydent Zełenski był prawdziwym VIP-em szczytu. Przemawiał, lobbował, zbierał oklaski, a gro działań i decyzji podejmowanych w Waszyngtonie dotyczyło jego kraju i tego, jak mu pomóc w wojnie z Rosją. Ale czy dostał to, co chciał?

Komunikat ze szczytu zawiera rozpisany na konkrety Plan Długoterminowego Wsparcia Ukrainy, zakładający finansowanie m.in. dostaw sprzętu wojskowego, szkolenia wojska ukraińskiego, kosztów operacyjnych dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy, inwestycji w ukraiński przemysł i infrastrukturę obronną, stworzenie Wspólnego Centrum Analiz, Szkoleń i Edukacji NATO-Ukraina, czyli JATEC, oraz ustanowienie wysokiego przedstawiciela NATO w Kijowie. Ścieżkę Ukrainy do Sojuszu określono jako „nieodwracalną”.

Co oznacza to ostatnie zdanie? „Kolejny krok to otrzymanie przez Ukrainę zaproszenia do członkostwa” – skomentował Andrij Jermak, podkreślając równocześnie, że Ukraina jest ze szczytu zadowolona. Kijów otrzymał naprawdę dużo. Pytanie jednak brzmi: jakie są szanse Ukrainy na wyrównanie sił i przejęcie inicjatywy w wojnie, gdy wciąż nie ma zgody Waszyngtonu na rażenie amerykańską bronią celów w głębi Rosji?

- Myślę, że Ukraińcy i wielu ekspertów politycznych w Waszyngtonie miało nadzieję, że Szczyt zmieni ograniczenia dotyczące broni, którą Stany Zjednoczone wysyłają Ukrainie. Ta zmiana nie nastąpiła i myślę, że jest to frustrujące dla wielu osób. Istnieje poczucie, że Ukraina mogłaby odnieść korzyści na polu bitwy, gdyby mogła uderzyć w Rosji tam, skąd przychodzą ataki – mówi Deutsche Welle Rachel Rizzo, Nonresident Senior Fellow w Atlantic Council, amerykańskim think-tanku bliskim najwyższych szczebli waszyngtońskiej polityki.

Dlaczego w Niemczech jest "baza USA"?

01:00

This browser does not support the video element.

Czy jednak konkluzja szczytu – bez żadnych deklaracji i terminów – odpowiada na pytanie o rozwój wydarzeń między „dzisiaj” a ewentualną przyszłą akcesją Ukrainy do Sojuszu? Ekspertka Atlantic Council nie widzi tego optymistycznie.

Nie chcę powiedzieć: "powinniśmy po prostu kontynuować to, co robiliśmy do tej pory", ponieważ mam poczucie, że Ukraińcy są proszeni o walkę z jedną ręką związaną za plecami. Liczę, że dzięki dostawom F-16 tego lata, dodatkowym bateriom Patriot i dziesiątkom innych systemów obrony przeciwrakietowej, uda im się nieco lepiej radzić sobie z tym  ograniczeniem. Nie wydaje mi się jednak, by Stany Zjednoczone w najbliższym czasie ogłosiły coś w tej sprawie. Wiem, że jest to frustrujące dla Ukraińców i prawdopodobnie także dla decydentów politycznych po obu stronach Atlantyku - mówi Rachel Rizzo.

Joe Biden na wylocie?

Brak zaproszenia do Sojuszu teraz oznacza jednak, że nie zostaną uruchomione skomplikowane i trwające czasem wiele lat procesy integracji ukraińskiego państwa z jego strukturami. A także to, że w przyszłości potrzebna będzie wola polityczna całego NATO, by to zaproszenie wystosować.

Wola polityczna, która zależna jest od tego, kto akurat rządzi.

Rachel Rizzo przyznaje, że przywódcy dyskutowali o perspektywach powrotu do władzy Donalda Trumpa i sytuacja Joe Bidena, a nastrój – jak napisała w komentarzu na stronie Atlantic Council – był raczej posępny.

Istotnie, choć amerykański prezydent nie zaliczył spektakularnej, merytorycznej wpadki – fakt, pomylił Zełenskiego z Władimirem Putinem, ale zaraz się poprawił – to samo to, że każde jego publiczne wystąpienie jest loterią, nie pomaga mu w kampanii i nie buduje zaufania sojuszników. A tym bardziej nie pomaga NATO w planowaniu kursu naprzód.

Amerykańskie media spekulują, czy Demokraci będą wzywać swojego lidera do wycofania z wyborczego wyścigu. Po fatalnej debacie kilka tygodni temu Biden sam ustawił się na pozycji „kulawej kaczki” – ang. „lame duck”, czyli polityka, z którym powoli świat przestaje się liczyć, bo np. przegrał batalię o reelekcję albo kończy mu się kadencja, a kolejny raz kandydować nie może.

- Europejscy sojusznicy nigdy nie powiedzą tego publicznie, ale – i jestem pewna, że słychać to w Europie - za zamkniętymi drzwiami jest wiele obaw, czy Biden ma to, czego potrzeba, aby wygrać ten wyścig. I myślę, że są to słuszne pytania – mówi Rachel Rizzo.

Sojusz odporny na przyszłość

Dlatego od tygodni słychać w Europie, że trzeba uczynić NATO „trumpoodpornym”. Tymczasem w dyskusji ministrów spraw zagranicznych nordyckich i bałtyckich członków Sojuszu, która odbyła się na marginesie szczytu, część polityków podkreślała, że Sojusz nie powinien być odporny na Trumpa, tylko na wszystko, co przyniesie przyszłość.

Szef MSZ Danii Lars Lokke Rasmussen wprost wskazał, że żądania Trumpa, aby Europejczycy zaczęli wydawać 2 proc. PKB na obronę, miały podstawy - sojusznicy nie dotrzymywali przez lata tego zobowiązania z 2014 r. Obecnie 23 z 32 członków NATO spełnia ten cel. Czy jednak samo zwiększanie wydatków na obronę wystarczy? Zdaniem ekspertki Atlantic Council – nie.

Niemcy liderem NATO w Europie?

02:18

This browser does not support the video element.

- W końcu będziecie musieli sami wziąć na swoje barki większy ciężar obrony. Nie powinno być tak, że Europejczycy po drugiej stronie Atlantyku siedzą i mówią: och, mam nadzieję, że Demokrata wygra i mam nadzieję, że Republikanin nie wygra. To, kto zasiada w Białym Domu, nie powinno mieć znaczenia – podkreśla Rachel Rizzo. I apeluje: - Zacznijcie więc już teraz zastanawiać się nad wspólną polityką bezpieczeństwa i obrony i nad tym, jak rozbudowywać europejski przemysł obronny.

Chińczycy trzymają się coraz mocniej

 Uważna lektura komunikatu końcowego szczytu – prowadzonego jednak, mimo wszystko, przez prezydenta Bidena - oraz tego, co ludzie z najbliższych kręgów Donalda Trumpa w ostatnim czasie mówili mediom (a mówili, że najważniejszym wyzwaniem dla USA są Chiny) – można przewidywać, że niezależnie od tego, kto będzie przyszłym lokatorem Białego Domu, NATO i Waszyngton skierują znaczną część swojej uwagi na Pekin.

Komunikat wprost nazywa Chiny państwem, które umożliwia Rosji prowadzenie wojny w Ukrainie – i którego polityka i ambicje są wyzwaniem dla interesów, bezpieczeństwa i wartości NATO. W tym kontekście wymieniają też jako zagrażające NATO działania „hybrydowe, cybernetyczne i kosmiczne” ze strony innych państw i nie-państwowych uczestników stosunków międzynarodowych. Przywódcy Sojuszu są też „poważnie zaniepokojeni” pogłębiającym się partnerstwem rosyjsko-chińskim i wzajemnym wsparciem obu krajów w kwestionowaniu porządku międzynarodowego opartego na prawie. Nie było przypadkiem zaproszenie na szczyt najważniejszych sojuszników USA na Pacyfiku – Australii, Japonii i Korei Południowej.

- Moim zdaniem byłoby zaniedbaniem obowiązków, gdyby NATO nie rozmawiało o Chinach. To, że 32 sojuszników zawarło w oficjalnym komunikacie, że Chiny wspierają wojskową inwazję Rosji na Ukrainę na pełną skalę, oznacza, że musieli mieć całkiem przekonujące informacje, aby się na to zgodzić – ocenia Rachel Rizzo. – Ale NATO musi tak kształtować swoją politykę obronną, aby Chiny nie stały się dla niego tak istotnym zagrożeniem, jak dla Stanów Zjednoczonych – kwituje ekspertka. - Wyzwaniem dla NATO jesta Rosja i moim zdaniem tak powinno pozostać.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!