1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wieluń i Guernica. Oba miasta zaatakował ten sam zbrodniarz

1 września 2023

Pierwszego dnia wojny o świcie niemieccy lotnicy zmasakrowali bezbronne miasto. Mieszkańcy Wielunia zginęli we śnie albo podczas prób ucieczki.

Wieluń. 1 września 1939 o świcie niemieccy lotnicy zmasakrowali bezbronne miasto
Wieluń. 1 września 1939 o świcie niemieccy lotnicy zmasakrowali bezbronne miastoZdjęcie: DW

Porucznik Kurt Hartmann odczuwał zniecierpliwienie. Irytowało go czekanie. 25 sierpnia 1939 r. jego I dywizjon 77. pułku bombowców nurkujących - znanych później w Polsce jako sztukasy - przeniósł się na lotnisko polowe Neudorf (Polska Nowa Wieś) w pobliżu Oppeln (Opole). Wieczorem tego dnia samoloty zostały uzbrojone i przygotowane do walki.

"Rzygać się chce od tego czekania"

Następnego dnia nic się nie wydarzyło. Hartmann nie dostał rozkazu. "Rzygać się chce od tego czekania" - zanotował pod datą 26 sierpnia 1939 r. w dzienniku bojowym 3. eskadry, której był dowódcą.

Lotnictwo stanowiło chlubę sił zbrojnych III Rzeszy. Jego posiadanie przez Niemcy zostało postanowieniami traktatu wersalskiego z 1919 r. zakazane. Remilitaryzacja Niemiec po dojściu do władzy Adolfa Hitlera i NSDAP oznaczała też budowę od podstaw Luftwaffe, która w przededniu wybuchu wojny stała się najsilniejszymi siłami powietrznymi świata.

Jak zauważa niemiecki dziennikarz Joachim Trenkner, najbardziej fanatyczni wyznawcy Hitlera znajdowali się zapewne w siłach SS i Waffen SS, ale to piloci wojskowi korzystali z uprzywilejowanego statusu.

- Lotnictwo stanowiło najnowszą i najnowocześniejszą część sił zbrojnych, a do tego na jego czele stał Herman Goering, czyli osoba nr 2 w nazistowskiej hierarchii - podkreśla.

Młode kadry Luftwaffe przygotowywały nazistowskie przybudówki "Fliege-Hitlerjugend" czy "Jungvolk", gdzie przyszłym pilotom wpajano przede wszystkim całkowite posłuszeństwo i bezkrytyczną wiarę w Fuehrera. Za sterami maszyn bojowych siadali sfanatyzowani młodzi Niemcy. "Byli w swej masie idealnym elementem Luftwaffe, jako narzędzie terroru" - pisał przed laty prof. Andrzej Rzepniewski.

Niszczycielską taktykę Luftwaffe jako pierwsi odczuli Hiszpanie, walczący w wojnie domowej w latach 1936-39 po stronie republiki. Jednym z dowódców Legionu Condor, wysłanego przez Hitlera na pomoc generałowi Francisco Franco, był Wolfram von Richthofen. Do historii przeszło zwłaszcza zbombardowanie baskijskiego miasta Guernica. To on odpowiadał za ten nalot.

Generał Wolfram von Richthofen w dokumentach śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w ŁodziZdjęcie: Interia

W końcu sierpnia 1939 r. von Richthofen stacjonował w zamku Schoenwald (Świercze) na Dolnym Śląsku jako dowódca specjalnego zgrupowania lotniczego 4. Floty Powietrznej Luftwaffe (którą kierował feldmarszałek Alexander Loehr). Pod swoją komendą miał jednostki bombowców nurkujących. W nadciągającym Blitzkriegu przewidziano dla nich zadania niszczenia lotnisk i węzłów komunikacyjnych, ale także sianie zamętu i wprowadzanie chaosu na zapleczu wroga. Od czerwca 1939 r. najważniejsi dowódcy III Rzeszy wiedzieli, że tym wrogiem jest Polska.

22 sierpnia 1939 r. na odprawie w Obersalzbergu Hitler nie pozostawił wątpliwości, że celem wojny z Polską jest jej bezlitosne, fizyczne zniszczenie.

Wieluń był wygodnym celem

W podobnej jak Neudorf odległości od Wielunia - około 100 km w linii prostej - niedaleko Góry Świętej Anny, położone było lotnisko Nider-Ellguth (Ligota Dolna). W ostatnich dniach sierpnia na sygnał do działania oczekiwał tu I dywizjon 2. pułku bombowców nurkujących majora Oskara Dinorta. Dziesięć lat wcześniej, jako cywilny lotnik, Dinort zasłynął najdłuższym w tamtym czasie przelotem szybowcowym. Po dojściu Hitlera do władzy został włączony do tworzenia - jeszcze w tajemnicy - Luftwaffe i stał się jednym z pierwszych instruktorów szkolących nazistowskich pilotów.

Na lotnisku Nider-Ellguth ostatnie dni pokoju spędził kapitan Walter Sigel ze swoim I dywizjonem 76. pułku bombowców nurkujących. Ledwo w połowie sierpnia na poligonie Neuhammer (Świętoszów) położonym na Saganer Heide (Żagańskie Wrzosowiska) Sigel spowodował śmierć 26 swoich podkomendnych. Na oczach generalicji Luftwaffe 13 nowych samolotów junkers Ju 87B, którymi dowodził Sigel, rozbiło się o  ziemię.

31 sierpnia 1939 r. von Richthofen wezwał podległych dowódców do Schoenwald. Około godz. 20 odbyła się odprawa bojowa. Von Richthofen przekazał zebranym, że otrzymał radiogram od dowódcy Luftwaffe Hermanna Goeringa z rozkazem rozpoczęcia operacji "Ostmarkflug", czyli ataku powietrznego na Polskę.

Los Wielunia był przesądzony.

Joachim Trenkner jako pierwszy niemiecki dziennikarz pokazał w 1989 r. widzom w RFN historię zbombardowania miasta w programie dla publicznego kanału ARD.

- Do tego czasu w Niemczech nikt nie wiedział o tej zbrodni - relacjonuje Trenkner, który jest przekonany, że właśnie w Schoenwald generał von Richthofen wydał rozkaz zbombardowania Wielunia.

I ciągnie: - Pyta pan dlaczego Wieluń? Odpowiem: a dlaczego nie? Powiem szczerze, że nie przypuszczam, aby dowódcy Luftwaffe zadawali sobie takie pytania. Może dlatego Wieluń, że był wygodnym celem, bo znajdował się odpowiednio blisko, jeżeli weźmiemy pod uwagę zasięg bombowców. Wiadomo też, że Luftwaffe chciało oficjalnie przetestować unowocześnione "Sturzkampfbomber", te niesławne sztukasy. I oczywiście chodziło o zademonstrowanie potęgi Niemiec i o próbę zastraszenia Polski oraz innych potencjalnych przeciwników jak Anglia czy Francja.

Badacz historii Wielunia prof. Tadeusz Olejnik zwraca uwagę w swoich publikacjach na dokładność, z jaką Niemcy prowadzili oględziny miasta po bombardowaniu. To dowodzi, że chcieli przeanalizować skutki nalotów, aby wyciągnąć wnioski z przeprowadzonego testu.

"Dzięki Bogu, w końcu decyzja"

Prokurator Arkadiusz Gałaj z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi przez siedem lat – od 2004 r. do 2011 r. – prowadził postępowania w sprawie zbombardowania Wielunia. W siedmiu tomach akt śledczy zgromadzili 1320 kart z dokumentami, dowodami w sprawie, zeznaniami świadków i ekspertyzami.

W aktach postępowania znajduje się także „Kriegstagebuch”, czyli dziennik wojenny porucznika Hartmanna.

Pod datą 31 sierpnia 1939 r. oficer odnotował najpierw wielkie zakupy w Oppeln. Sytuacja zmieniła się po godzinie 20. Wtedy w dzienniku pojawił się wpis: "4.15 Uhr geht es los!" ("4.15 zaczynamy!").

I zwrot, który wyraża ulgę, że czekanie dobiega końca: "Gott sei dank, endlich eine Entscheidung" ("Dzięki Bogu, w końcu decyzja").

46 ton śmierci

1 września 1939 r. na Wieluń spadło 46 ton bomb - burzących i zapalających. Tak wynika z zapisów w dziennikach bojowych Luftwaffe. Niemiecka taktyka bombardowania zakładała użycie różnych rodzajów ładunków, aby zwiększać straty i utrudniać ekipom ratunkowym gaszenie pożarów.

W kilka godzin Lufftwaffe zniszczyło 90 proc. centrum miasta. W całym Wieluniu szkody sięgały 70 proc. zabudowy.

Kto mógł, uciekł z miasta. Z prawie 16 tys. przedwojennych mieszkańców, wkraczające 2 września do Wielunia oddziały Wehrmachtu doliczyły się około 200.

Joachim Trenkner: - Odpowiedzialność za zniszczenie Wielunia ponoszą nazistowskie Niemcy, dlatego, że Hitler i inni przestępcy u władzy dążyli do wojny i chcieli, żeby była tak brutalna, jak to tylko możliwe.

Jak podkreśla prok. Arkadiusz Gałaj, jest oczywiste, że w Wieluniu popełniona została zbrodnia wojenna. O tym świadczy atak na niebronione miasto, w czasie którego zniszczone zostały obiekty znajdujące się pod ochroną w trakcie konfliktów (szpital, świątynie, zabytki, zabudowa mieszkaniowa, która nie pełniła żadnych funkcji militarnych), a ponawiane naloty doprowadziły do śmierci i kalectwa wielu osób cywilnych.

Zniszczone centrum miasta Zdjęcie: Interia

- Nie ma wątpliwości, o której godzinie nastąpił pierwszy atak. I z całą pewnością przyczyną bombardowania nie mogła być obecność w mieście polskich żołnierzy, bo w Wieluniu ich nie było - podsumowuje prokurator Gałaj.

Ustalona w śledztwie godzina pierwszego nalotu na Wieluń różni się od tej przyjętej przez lata w polskich opracowaniach. Na tablicach pamiątkowych w mieście i w publikacjach na ten temat podawana była godzina 4.40. Taką przyjął również Joachim Trenkner we wspomnianym materiale dla ARD, w artykule dla dziennika "Die Zeit" czy "Tygodnika Powszechnego". Śledczy z Łodzi są przekonani, że pierwsze bomby spadły na miasto 1 września o godzinie 5.40. Dowodem jest w tym przypadku wpis w dzienniku bojowym dowódcy pierwszego nalotu na Wieluń. Błędem, według prokuratora Gałaja, jest odejmowanie jednej godziny od podanej w niemieckim raporcie, co miałoby wynikać z różnicy czasu pomiędzy Polską a Niemcami. Takiej różnicy w 1939 r. nie było - i na to śledczy zdobyli potwierdzenie w obydwu krajach. 

Druga z tez postawionych w śledztwie uderza w twierdzenia autorów, którzy bronią Luftwaffe przed zarzutem dokonania zbrodni. Ci - tak w czasie wojny, jak i teraz - przekonują, że bombowce nurkujące uderzyły na polską brygadę kawalerii, niszcząc ją doszczętnie, albo w innej wersji zakładają, że doszło do pomyłki, która wynikała z błędnego rozpoznania.

Wiadomo, że wspomniana brygada kawalerii tego samego dnia, kiedy Niemcy chcieli ją widzieć w Wieluniu, biła się dzielnie z pancerniakami Wehrmachtu pod Mokrą, czyli kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Już po wkroczeniu Niemców do Wielunia nie natrafiono w nim na zabitych polskich żołnierzy, których musiałyby paść setki, gdyby sztukasy miały zdziesiątkować tak dużą jednostkę wojskową.

- Przyjmijmy nawet, że pierwszy nalot został zarządzony po wcześniejszych informacjach o obecności wojska w mieście. Ale po tym ataku było już wiadomo, że w mieście są tylko cywile. Po co w takim razie był drugi nalot i ten trzeci, kilka godzin później? - punktuje prokurator Gałaj.

"Cel zniszczony. Stwierdzono pożary"

Meldunek kapitana Waltera Sigela:

W bombardowaniu uczestniczyło 29 samolotów I dywizjonu 76. pułku sztukasów. Śmiercionośny ładunek składał się z 29 bomb ważących po pół tony i ze 112 ważących po 50 kg.

Cel: Wieluń

Start: 5.02.  

Czas ataku: 5.40

Lądowanie: 6.05

Wroga nie zaobserwowano.

Cel zniszczony. Stwierdzono pożary.

Meldunek dowódcy pierwszego w II wojnie światowej nalotu na niebronione miasto odnalazł Joachim Trenkner. - Jestem pewien, że ten dokument jest autentyczny - zaręcza.

Niemcy wysłali samolot rozpoznawczy, żeby sprawdził skutki nalotu. Jego pilot Dietrich Lehmann zanotował: "W szarości przed nami widać naraz ogromny pożar, z którego prawie pionowo wzbija się w górę ciemna, szeroka ściana dymu i miesza się z mgłą i wiszącymi nisko chmurami. Przerażająco piękny widok! [...] na dole widzę dziki chaos, wygląda na to, że ludzie kompletnie potracili głowy”.

Oświetlone pożarami miasto dostrzegł porucznik Hartmann, gdy nadleciał nad Wieluń z drugą falą bombardowań. Jego 3. eskadra z I dywizjonu 77. pułku wzbiła się powietrze o 4.40. Lotem kierował dowódca dywizjonu Friedrich-Karl zu Lichtenfels Dalwigk.

Trasa z lotniska w Neudorf prowadziła w sposób okrężny przez Ostrów i Kalisz nad Wieluń. Lotnicy dostali zadanie zniszczenia polskich lotnisk w pobliżu dwóch pierwszych miast, a gdyby do tego nie doszło, mieli zbombardować Wieluń. Lotnisk nie znaleźli.

O godz. 6.08 rozpoczęli atak na Wieluń, o 6.35 wylądowali w Neudorf. Przeciwnik nie został dostrzeżony.

Trzeci udokumentowany nalot na Wieluń nastąpił około godz. 14. Bomby na miasto zrzucili lotnicy I dywizjonu 2. pułku bombowców nurkujących, którymi dowodził major Oskar Dinort. Z najcięższym ładunkiem nadleciał nad centrum Wielunia. "W sam środek rynku" - opowiadał z dumą, gdzie spadła ostatnia bomba na Wieluń.

"Fontanna płomieni, dymu i odłamków wzbiła się wyżej niż wieża małego kościoła" - relacjonował major Dinort po kilku miesiącach w propagandowej publikacji.

Wieluń jeszcze płonął po dwóch nalotach, gdy Adolf Hitler oświadczył w przemówieniu do Reichstagu: "Nie chcę prowadzić wojny z kobietami i z dziećmi. Zleciłem mojej Luftwaffe, by skoncentrowała swoje ataki na obiektach wojskowych".

Rozpętało się piekło

Prof. Tadeusz Olejnik przez lata publikował materiały dotyczące zniszczenia Wielunia.

Pierwsze bomby spadły na Szpital Wszystkich Świętych. Pod gruzami zginęło 26 pacjentów, cztery siostry zakonne i dwie pielęgniarki. Ocalałych z nalotu ordynator szpitala dr Zygmunt Patryn nakazał wynieść do pobliskiego parku i tam udzielał im pomocy. Po kilku bombardowaniach budynek szpitala został zniszczony doszczętnie.

Pierwsze bomby spadły na Szpital Wszystkich ŚwiętychZdjęcie: Interia

Bomby spadły też na synagogę, bursę szkolną, kościół farny i budynek starostwa, elektrownię, hotel, a następnie - jak wymienia prof. Olejnik - na domy wokół Starego Rynku (pl. Legionów) i przy ul. Palestranckiej, Różanej, Okólnej, Barycz i Reformackiej.

Relacje mieszkańców opisał tak: "Tymczasem samoloty myśliwskie, nie mające potrzeby osłaniania ataków bombowców przed polskimi samolotami, gdyż takich nie było w okolicach Wielunia, latały nad miastem lotem koszącym i z broni pokładowej ostrzeliwały uciekających mężczyzn, kobiety i dzieci. Wszyscy świadkowie tego wydarzenia zgodnie potwierdzają, iż wówczas rozpętało się piekło".

Nigdy nie została ustalona liczba ofiar nalotów. Przez lata przewijała się informacja o 1200 zabitych. Zdaniem prok. Gałaja jest to liczba zawyżona i może dotyczyć wszystkich ofiar pierwszych dni wojny w Wieluniu i okolicach.

Z nazwiska udało się z zidentyfikować 127 ofiar nalotów. Ta liczba jest za to zbyt niska, bo wiadomo, że przez pewien czas po najeździe Niemiec na Polskę nie wydawano w Wieluniu zaświadczeń o zgonach. Wielu ofiar nalotów nie udało się rozpoznać, ciała były rozczłonkowane, zabitych chowano w zbiorowych mogiłach.

W urzędowym dokumencie z 1942 r. dla ministra spraw wewnętrznych Rzeszy okupacyjny starosta Wielunia, omawiając straty wynikające z bombardowania w 1939 r. miasta i pobliskich miejscowości podał, że podczas odgruzowywania znaleziono około 650 ciał.

Ranni, którym udało się wydostać z miasta, umierali na drogach i w przydrożnych rowach. Uciekinierzy z Wielunia zginęli od niemieckich bomb w masakrze Sulejowa 4 września, kiedy to miasto także zostało zrównane z ziemią przez Luftwaffe. W bombardowaniu uczestniczył major Oskar Dinort.

Wieluń i Sulejów doświadczyły tego samego, co 160 innych polskich miast i wsi zniszczonych w wojnie 1939 r. w niemieckich nalotach.

Przedwojenna granica Polski i Niemiec przebiegała nieco ponad 20 km na południe od Wielunia. Już pierwszego dnia wojny jej okrucieństw doświadczyli mieszkańcy nadgranicznych miejscowości.

2 września Niemcy dopuścili się masowego mordu w Parzymiechach, gdzie rozstrzelali - według różnych źródeł - od ponad 70 do 150 osób.

3 września Wehrmacht wkroczył do Złoczewa. W ciągu dwóch dni Niemcy rozstrzelali około 200 osób - miejscowych mieszkańców i uciekinierów. Najmłodszą z rozpoznanych ofiar był dwuletni Ludwik Golec, najstarszą - licząca 93 lata Kajla Gutman.

Major Oskar Dinort w dokumentach śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w ŁodziZdjęcie: Interia

Bez kary

Polskie śledztwo w sprawie zbombardowania Wielunia rozpoczęło się w 1970 r. Ówczesna Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce zgromadziła dokumenty i dwukrotnie przekazała je niemieckiej Centrali ds. Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. W obydwu przypadkach prokuratura monachijska odmawiała podjęcia sprawy, uznając, że na podstawie niemieckiego kodeksu karnego, śmierci ludzi w nalotach na Wieluń nie można rozpatrywać jako morderstwa, a gdyby przyjąć za podstawę przepisy dotyczące zabójstwa, to i tak te czyny nie mogą być ścigane, bo uległy przedawnieniu.

W 2004 r. postępowanie w sprawie zbombardowania Wielunia podjął pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej. Niemieckie Federalne Archiwum Wojskowe we Fryburgu tym razem dostarczyło polskim prokuratorom m.in. kopie dzienników bojowych jednostek Luftwaffe, odpowiedzialnych za zbombardowanie Wielunia, oraz nazwiska lotników biorących udział w nalotach.

Na tej podstawie śledczy z Łodzi uznali za sprawców bombardowania Wielunia i śmierci jego mieszkańców Alexandra Loehra, Wolframa von Richthofena, Waltera Sigela, Kurta Hartmanna i Oskara Dinorta.

Feldmarszałek Luftwaffe Alexander Loehr po wojnie wydany został Jugosławii, gdzie osądzono go za zbrodnicze zbombardowanie Belgradu, w którym zginęło 17 tys. ludzi. Został skazany na śmierć i stracony w 1951 r.

Generał, a w późniejszym okresie feldmarszałek Wolfram von Richthofen, po wojnie z Polską brał udział w walkach we Francji, w bitwie o Anglię, w nalotach na Jugosławię, Grecję, Kretę, a także na froncie wschodnim. W listopadzie 1944 r. odszedł ze służby z powodu guza mózgu. Operacja, której się poddał, nie uratowała mu życia. Zmarł w amerykańskim obozie jenieckim w Austrii w lipcu 1945 r.

Porucznik Kurt Hartmann zginął w maju 1940 r. w Belgii, a kapitan Walter Sigel cztery lata później w Norwegii.

Major Oskar Dinort za udział w wojnie z Polską otrzymał Krzyż Żelazny. Walczył we Francji, w bitwie o Anglię, dokonywał bombardowania alianckich konwojów na Atlantyku oraz nalotów na Grecję i Kretę. Awansował do pracy w sztabie Luftwaffe, dosłużył się stopnia generała majora oraz jednego z najwyższych odznaczeń III Rzeszy - Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego z Liśćmi Dębu. Po wojnie Dinort dostał się do obozu jenieckiego, skąd został wypuszczony w 1947 r. Osiadł w Dortmundzie, przez pewien czas przebywał w Chile. Zmarł w Kolonii w 1965 r. i tam został pochowany. Nigdy nie został oskarżony o zbrodnię w Wieluniu.

9 czerwca 2011 r. Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi zakończyła śledztwo w sprawie zbombardowania Wielunia. Z powodu śmierci Alexandra Loehra, Wolframa von Richthofena, Waltera Sigela, Oskara Dinorta i Kurta Hartmanna oraz niewykrycia pozostałych sprawców postępowanie zostało umorzone.

*   *    *

Kopia dziennika bojowego porucznika Kurta Hartmanna trafiła do Muzeum Ziemi Wieluńskiej. Przekazała go rodzina niemieckiego lotnika. Dzięki tym zapisom i fotografiom prawda o bombardowaniu Wielunia może być lepiej wyjaśniona i pokazana na wystawie poświęconej tragedii zmasakrowanego miasta.

*   *    *

W 2004 r. Wieluń odwiedził krewny Wolframa von Richthofena - Dieter Richthofen. Dzięki jego staraniom wybitny znawca prawa międzynarodowego prof. Michael Bothe przygotował opinię oceniającą zbombardowanie Wielunia, w której napisał: "Miejscowość nie stanowiła żadnego celu militarnego i nie powinna być zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego atakowana przez Luftwaffe. Dlaczego mimo to Richthofen wydał rozkaz do ataku? Przekonujące wyjaśnienie według najnowszych badań dowodzi, że chciał on wypróbować nowe Stukasy, czego dotychczas nie można było dokonać. Rozkaz ataku był zatem według obowiązujących wówczas zasad niezgodny z prawem".

*    *    *

W 80. rocznicę ataku III Rzeszy na Polskę 1 września 2019 r., prezydent Republiki Federalnej Niemiec Frank-Walter Steinmeier, stojąc na Starym Rynku Wielunia i zwracając się do mieszkańców miasta, powiedział: "Chylę czoła przed ofiarami ataku na Wieluń, chylę czoła przed polskimi ofiarami niemieckiej tyranii i proszę o przebaczenie".

 

Tekst powstał w ramach wspólnej akcji Deutsche Welle, Interii i Wirtualnej Polski. Ukazał się 6 września 2019. 

#ZbrodniaBezKary

Więcej na stronie dw.com/zbrodniabezkary

 

Bibliografia

Dokumentacja śledztwa Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi - sygnatura akt S 10/04/Zn

Materiały i publikacje Muzeum Ziemi Wieluńskiej

"Wieluń 1 IX 1939 r." pod red. Joanny Żelazko i Artura Ossowskiego, Instytut Pamięci Narodowej, Łódź 2009

Jochen Boechler "Najazd 1939" Wydawnictwo Znak, Kraków 2011

Szymon Datner "55 dni Wehrmachtu w Polsce" Wydawnictwo MON, Warszawa 1967

Richard Hargreaves "Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939" Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2009

Tadeusz Olejnik "Historia - moja miłość" Muzeum Ziemi Wieluńskiej, Wieluń 2019

Tadeusz Olejnik "Wieluńska hekatomba. Początek wojny totalnej" Wieluńska Biblioteka Regionalna, Wieluń 2014

Andrzej Rzepniewski "Wojna powietrzna w Polsce 1939 r. na tle rozwoju lotnictwa Polski i Niemiec" Warszawa 1970