1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wizażyści na cenzurowanym

12 września 2009

Wizażyści, to specjaliści od "obróbki" twarzy; między innymi polityków. W kampanii wyborczej do Bundestagu ich dzieła, widoczne na plakatach, są coraz częściej przedmiotem krytyki

Czy uśmiech kanclerz Merkle budzi zaufanie?
Czy uśmiech kanclerz Merkel budzi zaufanie?Zdjęcie: AP

"Wiesz, nie mogę już patrzeć na te gładkie, uśmiechnięte gęby" - powiedział w tramwaju jeden z pasażerów do swego kolegi, co podsłuchał nasz reporter. Od kiedy szczera twarz polityka na wyborczym plakacie zamienia się w gombrowiczowską "gębę"? Dobre pytanie!

Malejąca sympatia

Kiedy czyjaś twarz przestaje budzić sympatię otoczenia i zamienia się w ponurą, wykrzywioną grymasem gębę, można o to winić jej właściciela, lub... wizażystę. W przypadku polityków w grę wchodzi raczej to drugie. Co zabawne, ich wina polega na "przedobrzeniu", czyli nadmiarze czysto profesjonalnych umiejętności.

Dobry wizażysta potrafi dziś wszystko. Jest nie tylko specjalistą od makijażu i doboru kosmetyków, ale także fachowcem, który posiadł wszelkie tajniki komputerowej obróbki fotografii wykonanych w technologii cyfrowej i równie dobrze zna się na psychologii. W rezultacie udaje mu się bez trudu zamienić nijakie i rozmyte spojrzenie kandydata na posła w szczere, budzące zaufanie spojrzenie prawego człowieka, któremu jesteśmy gotowi powierzyć bez obawy nasz los na najbliższe cztery lata. Przynajmniej w teorii...

A w praktyce?

Wicekanclerz Frank-Walter Steinmeier. Jak się wam podobam?Zdjęcie: AP

W praktyce można zrobić absolutnie wszystko. Od takich drobiazgów począwszy jak usunięcie zmarszczek na czole i worków pod oczami, a na poprawie uzębienia w sposób, o którym nie śmią nawet marzyć najlepsi na świecie dentyści i chirurdzy plastyczni skończywszy. Wystarczy znać się na komputerowej obróbce zdjęć. Tu coś dodamy, tam coś usuniemy, tu to i owo poprawimy, wyrównamy, rozjaśnimy, wstawimy pasujący krawacik pod błękitny kolor nowych szkieł kontaktowych i mamy polityka na medal! To jest: na kolejny plakat 2x2 metry.

Twarz zwierciadłem duszy

Wiemy z własnego doświadczenia, że wystarczy nam krótki rzut oka na czyjąś twarz, żeby z miejsca poczuć sympatię do jej "właściciela", lub przestać się nim interesować. Wizażyści też o tym wiedzą i poprawiają twarze swoich klientów zgodnie z zaleceniami wynajętych przez daną partię spin doktorów, czyli specjalistów od partyjnego "pijaru".

Udaje im się zatem skutecznie odmłodzić podstarzałych "Zielonych" i równie skutecznie uszlachetnić, a nie - broń Boże - postarzyć, młodych kandydatów na posłów z ramienia CDU. Tym pierwszym trzeba nieco ująć zmarszczek i rozjaśnić buzie, a tym drugim nałożyć na nie nobliwie wyglądające okulary, pasujące ich z miejsca na intelektualistów pełną, nomen omen, gębą...

Zakazane okulary przeciwsłoneczne

Zabawne, że profesorskie okulary do czytania są wręcz zalecane, a tak sympatycznie wyglądające na naszych urlopowych zdjęciech okulary przeciwsłoneczne absolutnie zakazane. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego żaden zawodowy szpieg nie nosi wciśniętego na głowę kapelusza i wysoko postawionego kołnierza. Zbyt mocno kojarzy się to z jego obiegowym wizerunkiem utrwalonym przez kino.

Polityk w okularach przeciwsłonecznych nie ma oczu. Nie ma, bo ich nie widać. A jeśli nie widzimy czyichś oczu, to temu komuś nie ufamy. Tymczasem politycy przede wszystkim zabiegają o zaufanie wyborców. Nie mogą zatem nosić okularów przeciwsłonecznych! Proste, prawda?

Inna rzecz, że z wspomnianymi wcześniej "zwykłymi" okularami też nie można przesadzać. Okulary wyostrzają spojrzenie, zdarza się, że staje się ono zbyt ironiczne, a poza tym szkło w okularach może czasem odbić spojrzenie innego i boleśnie go trafić. Jak widać wizażyści muszą...bardzo uważać przy pracy.

Pokerowa twarz polityków

Pokerowa twarz Guido Westerwelle (FDP)Zdjęcie: AP

Rasowy polityk nigdy nie zdradza swoich uczuć. Kryje swą prawdziwą twarz za pokerową maską. Niestety, tkwi w tym sprzeczność nie do pogodzenia.Trudno bowiem się równocześnie maskować i pozować na szczerego człowieka, którego twarz zdradza szlachetną naturę i od razu mówi o nim wszystko.

Wizażyści starają się w tym wypadku pójść trzecią drogą i tak pokazać polityka na plakacie, żeby jego spojrzenie na zdjęciu wyrażało wszystko i pasowało do wszystkiego. Na ogół im się to udaje, ale cena tego sukcesu bywa wysoka. Uśmiechające się do nas z plakatów twarze polityków są jednakowe i przestajemy je od siebie odróżniać. Albo - jak wspomniany na początku pasażer - nie możemy już na nie patrzeć.

Autor: Andrzej Pawlak

red.odp. Alexandra Jarecka / me