1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wojna w Ukrainie. Świat u progu kryzysu żywnościowego

Andreas Becker
9 marca 2022

Konsekwencje rosyjskiej napaści na Ukrainę odczuwają mieszkańcy odległych zakątków świata. Przez rosnące ceny pszenicy i podstawowych produktów spożywczych mieszkańcom ubogich krajów grozi głód.

Rosja jest największym na świecie producentem pszenicy
Rosja jest największym na świecie producentem pszenicyZdjęcie: Valery Matytsin/TASS/dpa/picture alliance

Cena pszenicy każdego dnia bije nowe rekordy. Na giełdzie w Chicago, najważniejszym rynku produktów rolniczych, jest już o 50 procent wyższa niż przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Powodem tak silnego wzrostu cen jest to, że obie strony konfliktu, Rosja i Ukraina, należą do największych producentów pszenicy na świecie.

Przeważająca część produkowanej na świecie pszenicy jest konsumowana tam, gdzie jest uprawiana. Reszta jest przedmiotem międzynarodowego handlu. – Rosja i Ukraina mają razem wielki udział w tym handlu, sięgający około jednej trzeciej – mówi DW dyrektor Centrum Badań nad Rozwojem w Bonn Matin Qaim. Rosja jest największym, a Ukraina piątym eksporterem pszenicy na świecie. Pomiędzy nimi są USA, Kanada i Francja.

Wiosna i jesienią eksport zboża z Rosji i Ukrainy jest największy. – A zatem największe problemy jeszcze przed nami – ocenia ekspert. I dodaje, że wojna utrudnia nie tylko eksport istniejących zapasów. Jeżeli potrwa dłużej, to przynajmniej w Ukrainie nie będzie możliwy siew ani też żniwa w dotychczasowej skali.

Uzależnieni od importu żywności

To z kolei spowoduje dalszy wzrost ceny pszenicy. Dla jej importerów to ogromny problem, bo wśród nich jest wiele krajów rozwijających się, uzależnionych od importu żywności. – Kraje jak Liban albo Egipt sprowadzają z zagranicy przeważająca część podstawowych produktów spożywczych, często od 70 do 90 procent – wskazuje Matin Qaim.

Także Kenia jest uzależniona od importu pszenicy. – 80 procent pszenicy w Kenii pochodzi z importu. Tylko 20 procent pochodzi z tutejszych upraw – mówi stacji ARD kenijski ekonomista Ken Gichinga. – Importujemy z wielu krajów, także z Rosji i Ukrainy. To, co teraz się tam dzieje, spowoduje załamanie łańcuchów dostaw – ostrzega. Od importu pszenicy w dużej mierze uzależniona jest także Turcja.

Nie tylko w światowym rynku pszenicy Rosja i Ukraina mają duży udział. W przypadku kukurydzy i jęczmienia udział ten sięga 20 procent, a na rynku oleju słonecznikowego – nawet 80 procent.

– Obserwujemy wzrosty cen nie tylko pszenicy, ale i innych produktów spożywczych – wskazuje Matin Qaim. Dla krajów ubogich i rozwijających się rosnące ceny żywności oznaczają jedno: głód.

– Nie mają innego wyjścia niż po prostu jeszcze mniej jeść – dodaje.

Wojna w „spichlerzu Europy”

Niektóre kraje, w tym Indie i Chiny, mają w tej chwili duże zapasy pszenicy. – Oczywiście mogą je zredukować i w ten sposób zwiększyć podaż pszenicy – mówi Matin Qaim. Ale to na pewno nie wystarczy, by zrekompensować mniejsze dostawy z Rosji i Ukrainy.

Jak zauważa ekspert, Rosja dalej produkuje pszenicę i inną żywność. – Jest jednak pytanie, czy znajdziemy sposoby na umożliwienie eksportu rosyjskich produktów spożywczych, aby zapobiec humanitarnej katastrofie w innej części świata – dodaje.

Chodzi tu o sankcje Zachodu wobec Rosji, które nie tylko utrudniają eksport, ale też zapłatę za niego, bo część rosyjskich banków została wyłączona z międzynarodowego systemu SWIFT. – Musimy poważnie zastanowić się nad wyjątkami obejmującymi żywność – ocenia dyrektor bońskiego Centrum Badań nad Rozwojem.

Wszystko zależy przede wszystkim od przebiegu wojny. Istnieje realne zagrożenie, że do klęski głodu dojdzie także w Ukrainie; kraju, który ze względu na swe żyzne czarnoziemy została nazwana „spichlerzem Europy”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>