Wojna w Ukrainie: Czechy ostrzegają przed terrorem
12 kwietnia 2022„Szpiedzy”, „piąta kolumna”, „śpiący agenci” – to słowa opisujące dziś nie hollywoodzką fikcję, lecz obecną rzeczywistość. Padały podczas konferencji o aktualnych zagrożeniach bezpieczeństwa zorganizowanej w poniedziałek 11 kwietnia w Izbie Poselskiej Parlamentu Republiki Czeskiej.
Jaroslav Spurný, dziennikarz śledczy tygodnika „Respekt”, nie krył w relacji z tego wydarzenia, że widzieć naraz szefów wszystkich tajnych służb, a do tego jeszcze dyrektora NÚKIB, czyli Narodowego Urzędu Bezpieczeństwa Cybernetycznego i Informacyjnego, „to nie jest codzienne wydarzenie”. A na konferencji pojawiła się jeszcze minister obrony.
Śpiący agenci
Zdaniem dziennikarza podstawowym przekazem płynącym z tego spotkania, jest to, że ci czterej ludzie zdecydowali się mówić publicznie, wspólnie i jednym głosem o konieczności wzmocnienia armii, reprezentowanych przez nich instytucji, infrastruktury energetycznej i nie tylko.
Pułkownik Michal Koudelka, szef kontrwywiadu BIS, ostrzegał, że pośród uchodźców z Ukrainy mogą być ludzie wysłani przez Rosję, którzy mają tu wypełniać swoje zadania, a wśród nich także „śpiący agenci”, którzy zostaną uruchomieni w stosownym momencie. Dlatego zdaniem Koudelki też trzeba się liczyć w przyszłości z tym, że Rosjanie mogą przeprowadzić na terytorium Czech „jakiś atak terrorystyczny w związku z wojną na Ukrainie”.
Wrogie państwo Czechy
Generał major Jan Beroun, który już ponad siedem lat kieruje czeskim wywiadem wojskowym VZ, przypomniał wydarzenie sprzed roku, kiedy to Praga w niespotykanej jak na tamte czasy akcji wydaliła 18 pracowników rosyjskiej ambasady. Wcześniej wyszło bowiem na jaw, że za wybuchem składu amunicji w Vrbieticach na Morawach siedem lat wcześniej stali dwaj agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Dowody musiały być niezbite, skoro sprzeciwu nie zgłosił nawet bardzo prorosyjski wówczas prezydent Milosz Zeman (zmienił zdanie dopiero po putinowskiej agresji na Ukrainę).
Wtedy, jak mówił Beroun, jedynymi dwoma krajami na rosyjskiej liście wrogich państw były USA i Czechy. Dziś – po wprowadzeniu sankcji – wydłużyła się ona do kilkudziesięciu pozycji. Ale to zdaniem szefa czeskiego wywiadu wojskowego „nic nie zmienia w tym, jak nas Rosjanie widzą. Obok Bałtów, Polaków i USA Rosjanie wspominają o nas zawsze”, cytuje Berouna portal iDNES.cz.
Piąta kolumna
Zdaniem pułkownika Koudelki wydalenie Rosjan przed rokiem było wydarzeniem przełomowym w działaniach przeciw rosyjskim służbom. „Dopiero teraz możemy docenić znaczenie tego, co się stało”- stwierdził dyrektor czeskiego kontrwywiadu. Obecnie w rosyjskiej ambasadzie w Pradze pracuje według niego jedynie sześciu dyplomatów i 25 urzędników. Według niego tak skromny personel placówki uniemożliwia Rosjanom prowadzenie ataków na obszarze Czech „z tradycyjnego ukrycia” i utrudnia inwigilację.
Koudelka dodał, że Rosjanie bynajmniej nie zaniechali działań, „a my musimy być przygotowani na ich nowe ataki.” Najważniejsza jest dezinformacja. „Piąta kolumna zaczyna się powoli aktywować”- ostrzegł szef BIS.
Potwierdził to dyrektor NÚKIB Karel Rzehka. Ruch w cyber-przestrzeni zaczął się na miesiąc przed wybuchem wojny. Oprócz ataków na systemy informatyczne dochodziło według niego również do działań mających na celu wpędzenie ludzi w chaos, a także zmniejszenie zaufania do rządu i wsparcie operacji wojskowych.
Wszystko do czasu
Także szef wywiadu cywilnego ÚZSI, generał brygady Marek Szimandl, zaczął od uspakajania uczestników konferencji. Zastrzegając, że mówienie o tym, co robi wywiad, to sprawa bardzo wrażliwa, zapewnił, że także prowadzona przezeń instytucja nie ma informacji o tym, żeby teraz groziło jakieś znaczące ryzyko z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju. Jak dodał: „Wszystko jest jednak do czasu”.
Zdaniem generała Szimandla podczas wojny na Ukrainie zawiodły służby wywiadowcze po rosyjskiej stronie. Kreml planował wojnę na podstawie błędnych informacji, uznał szef wywiadu. W długoterminowej perspektywie nie wyklucza więc upadku reżimu Putina. Wtedy zaś mogłoby dojść do ataków na jego peryferiach, na przykład w Górskim Karabachu. „Silna i słaba Rosja będzie zagrożeniem dla swojego otoczenia”, stwierdził dyrektor ÚZSI.
Wywiad wojskowy ostrzega
O ile Koudelka ostrzegał przed groźbą zamachów terrorystycznych w kraju, a Szimandl przed atakami na obrzeżach Rosji, o tyle szef wywiadu wojskowego Beroun przyjrzał się bardziej odległym regionom. Jego zdaniem największe ryzyko przeniesienia destabilizacji i konfliktu grozi tym obszarom, gdzie Rosja ma już pod tym względem bogate doświadczenia: na Bałkanach oraz w Sahelu, czyli ciągnącym się w poprzek Afryki w pasie państw na południe od Sahary – od Senegalu i Mauretanii nad Atlantykiem, poprzez Mali, Niger i Czad, aż po Sudan i Erytreę nad Morzem Czerwonym.
Na Bałkanach sojusznikiem Rosji jest Serbia, której w sobotę 9 kwietnia rakietowy system obrony przeciwlotniczej miały dostarczyć Chiny. Tego dnia na belgradzkim lotnisku podobno wylądowało sześć chińskich transportowców Y-20. Dozbrajanie Belgradu przez Moskwę i Pekin budzi na świecie niepokój, że wzmocniona Serbia mogłaby zechcieć sięgnąć po Kosowo, które w 2008 roku oderwało się od niej i ogłosiło niepodległość.
Upadek z różowej chmury
„Wojna na Ukrainie była nieprzyjemną pobudką dla wszystkich, których ukołysało poczucie bezpieczeństwa”, powiedziała na konferencji w czeskim sejmie minister obrony Jana Czernochová. Według niej czeskie społeczeństwo spadło „z różowej chmury [wyobrażeń], że Europa jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie i że [na jej obszarze] nie może dojść do żadnego konfliktu”.
Wniosek jest jasny: wydatki w wysokości dwóch procent produktu krajowego brutto na obronę, do których Republika Czeska zobowiązała się wobec NATO to absolutne minimum. „Musimy postarać się jak najszybciej osiągnąć te dwa procent. Polacy wydają już trzy procent, kraje bałtyckie 2,5 procent. My jesteśmy na poziomie 1,4 procent”- podkreśliła szefowa czeskiego resortu obrony. I dodała, że w Czechach konieczna będzie rewizja dokumentów strategicznych, aby Czechy nie przygotowywały się do starych wojen.