1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wojna w Ukrainie. Rosyjscy dezerterzy uciekają z kraju

Mirko Fuchs
19 lipca 2023

W Rosji rośnie liczba odmawiających służby wojskowej. Tysiące mężczyzn uciekają z kraju z obawy przed mobilizacją i wysłaniem do Ukrainy. DW rozmawiała z dwoma z nich.

Dezerterzy na pewno nie chcą tego robić: rosyjscy poborowi uczą się posługiwania  bronią palną
Dezerterzy na pewno nie chcą tego robić: rosyjscy poborowi uczą się posługiwania bronią palnąZdjęcie: AP/dpa/picture alliance

Głęboko naciągnięty kaptur, skromne ubranie: Nikita rozgląda się. Boi się. Boi się, że zostanie zauważony. Od kilku miesięcy Rosjanin żyje w stolicy Gruzji, Tbilisi. Nikita nie jest jego prawdziwym imieniem. Prawdziwego woli nie podawać.

Do lutego młody człowiek studiował w Moskwie. Ma umowę z wojskiem, co nie jest rzadkie w Rosji. Ministerstwo obrony płaci za jego studia i gwarantuje miejsce w akademiku studenckim, opowiada Nikita DW. W zamian zobowiązał się do odbycia trzech lat służby wojskowej po ukończeniu studiów. – Podpisałem ten kontrakt z głupoty. Wiele rzeczy nie było dla mnie jasne. Okej, pomyślałem, stracę trzy lata w wojsku, ale za to dostanę wykształcenie – mówi.

Kiedy Nikita otrzymuje wezwanie do odbycia służby wojskowej, postanawia zrezygnować z niej. Jednak wojsko nie akceptuje jego prośby o zwolnienie i proponuje kompromis. – Przeniesiono mnie na stanowisko w dowództwie, gdzie miałem pomagać komendantowi w papierkowej robocie. We wrześniu dostałem inne stanowisko, pracowałem z techniką wojskową i miałem odpierać wroga w przypadku ataku.

Mobilizacja: rosyjscy poborowi przed wyjazdem na dworcu kolejowym w obwodzie wołgogradzkimZdjęcie: dpa/AP/picture alliance

Nikita zdaje sobie sprawę, że w dowolnym momencie mógłby zostać wysłany do Ukrainy. Postanawia opuścić Rosję. Ucieka do sąsiedniej Gruzji – Nie chciałem brać udziału w wojnie. Ucieczka była moją jedyną szansą – wyjaśnia Rosjanin. Jest świadomy ryzyka. – Będę musiał się ukrywać przed Rosją przez resztę życia i już nigdy nie będę mógł wrócić. Nie boję się umrzeć ani trafić do więzienia. Po prostu nie chcę zabijać ludzi – tłumaczy.

Tysiące osób przed sądem z powodu rzekomej dezercji

Nikita nie jest odosobnionym przypadkiem. Obrońcy praw człowieka wiedzą o ponad tysiącu procesów sądowych w Rosji z powodu rzekomej dezercji. Faktycznie, jak donosi DW Grigorij Swerdlin z rosyjskiej organizacji pozarządowej "Idite Lesom", (Idźcie lasem) liczba dezerterów może być jeszcze większa. Organizacja pomaga Rosjanom uniknąć wojska i uciec za granicę.

Grigorij Swerdlin mówi, że niektórzy ludzie obawiają się mobilizacji, podczas gdy inni byli już na froncie i nie chcą więcej walczyć. – Otrzymujemy wiele raportów o chaosie panującym na froncie. Czasami nikt nie wie, gdzie są dowódcy – mówi aktywista. Niektórzy opowiadają, że zostali po prostu porzuceni na otwartym polu, zupełnie bezradni i bez żadnego dowodzenia. Mówi się, że nikt nie uczy rekrutów niczego, że treningi polegają tylko na jednorazowym strzelaniu z karabinu maszynowego.

W szczególności jesienią ubiegłego roku, gdy rozpoczęła się mobilizacja, wiele powołanych osób publikowało w mediach społecznościowych filmy dotyczące nieprawidłowości w obozach szkoleniowych i na froncie. Igor Sandżijew zna je z własnego doświadczenia. 46-letni pracownik budowlany świadomie podaje swoje imię - chce opowiedzieć swoją historię publicznie. Obecnie Rosjanin mieszka w Uralsku na zachodzie Kazachstanu.

„To loteria zwana wojną”

Pod koniec zeszłego roku Igor miał się zgłosić do wojska, rzekomo w celu weryfikacji danych osobowych. Jednak gdy pojawił się w urzędzie, został od razu oddelegowany do służby - tak twierdził. Tego samego wieczoru miał stawić się w obozie szkoleniowym armii, a kilka tygodni później miał wyruszyć na front.

Igor poczuł, że wpadł w pułapkę i postanawił uciec. – Dla mnie to było wszystko albo nic. Myślałem, że opuszczając jednostkę wojskową, albo trafię do więzienia na wiele lat, albo umrę gdzieś w Ukrainie. Wolałem pójść do więzienia. Nie chcę podejmować ryzyka. Nie chcę grać w loterię o nazwie wojna, którą organizuje prezydent Putin – tłumaczy mężczyzna. Jest ona śmiertelna. Według doniesień medialnych, wojna pochłonęła już dziesiątki tysięcy ofiar wśród Rosjan. Jednak danych tych nie można zweryfikować.

Schronienie w Kazachstanie: rosyjscy uchodźcy czekają w Almaty na rejestrację jako migranciZdjęcie: Madija Torebaewa/DW

Wielu z tych, którzy zostali powołani na mocy dekretu Putina w zeszłym roku, to ojcowie rodziny. Wielu z ochotników spodziewało się atrakcyjnych zarobków, zwłaszcza mężczyźni z biedniejszych regionów. Potwierdza to również Igor Sandżijew, który pochodzi z Republiki Kałmucji na południu Rosji.  – Możliwości finansowe są u nas ograniczone. Pensje nie są wypłacane. Wojna jest dla wielu jedyną szansą na zwiększenie własnego budżetu. Jeden ma córkę tuż przed rozpoczęciem studiów, drugi wziął kredyt hipoteczny, trzeci potrzebuje samochodu – mówi Igor.

Kazachstan jest już drugim miejscem schronienia dla Igora. Najpierw udał się na Białoruś, ale według jego relacji został zatrzymany przez policję i musiał wrócić do obozu szkoleniowego w Wołgogradzie. Uciekł po raz drugi, tym razem do kazachskiego Uralska, gdzie złożył wniosek o azyl. Ten został odrzucony. W wyroku sądowym stwierdzono, że jego sprawa nie spełnia kryteriów uprawniających do statusu uchodźcy. Ponadto Rosjanin został skazany na karę sześciu miesięcy warunkowego więzienia za nielegalne przekroczenie granicy. Sandżijew składał skargę, ale bez powodzenia. Teraz grozi mu deportacja do Rosji.

„Czekają mnie wojna lub więzienie”

Zdaniem Denisa Zhivago, zastępcy dyrektora Międzynarodowego Biura Praw Człowieka w Kazachstanie, także  ten przypadek nie jest odosobniony. Ponad dwudziestu Rosjan czeka na rozpatrzenie swoich wniosków o azyl. – Ci ludzie nie przekroczyli granicy nielegalnie. W Kazachstanie przebywają legalnie, ale niektórzy są poszukiwani w Rosji, innym nałożono ograniczenia wyjazdu. Starają się znaleźć inne sposoby, aby dostać się do krajów trzecich – wskazuje Zhivago.

Igor Sandżijew nie ma złudzeń co do swojej przyszłości: „Czeka mnie więzienie lub wojna w Ukrainie. Rosjanie są obecnie przekonywani przez państwowe media, że brakuje ludzi na froncie i mężczyźni w wieku produkcyjnym powinni walczyć”.

Czy Europa powinna przyjąć dezerterów?

02:30

This browser does not support the video element.

Także przyszłość młodego Nikity w Gruzji jest niejasna. Ponadto, czuje się on niepewnie w tym kraju: „Gruzini nie traktują mnie jako Rosjanina źle, ale nadal obawiam się rosyjskiego państwa. Czasami mam koszmary, w których mój stary szef przychodzi, puka do drzwi i mówi: 'Chodź ze mną, znalazłem cię'."

Obaj Rosjanie, Igor i Nikita, chcą przynajmniej spróbować pozostać za granicą, tak długo, jak to możliwe.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>