Ośrodek dla maltretowanych kobiet
11 maja 2012Marianna pochodzi z Europy wschodniej. Ze strachu przed byłym mężem nie chce jednak podać ani prawdziwego nazwiska, ani też nazwy kraju, z którego przybyła. W czasie rozmowy patrzy w nieokreślonym kierunku: "nie zapomnę 9 września 2009 roku. Ten dzień wrył mi się głęboko w pamięć..."
Przez chwilę waha się, po czym dodaje łamaną niemczyzną: "Tego dnia moja córeczka wylała na podłogę sok. Mój były mąż wściekł się i zaczął ją bić. Mała ze strachu zsiusiała się w majtki".
Marianna próbuje przemówić do męża. To jednak rozsierdza go jeszcze bardziej. Teraz wyładowuje się na niej, po czym wyrzuca ją i dzieci z domu. Sąsiadka, która usłyszała krzyki, zawozi pobitą młodą matkę z jej dziećmi do ośrodka dla maltretowanych kobiet. Dopiero tam Marianna dochodzi do siebie.
Ośrodek zawsze otwarty
Ośrodki dla maltretowanych kobiet są otwarte dzień i noc. Kobiety mogą w nich szukać pomocy niezależnie od obywatelstwa i wyznania. "teoretycznie mogą pozostać tam do momentu rozwiązania problemów" - mówi Alexandra Neisius, kierowniczka takiej placówki w Koblencji: "nie można jednak pozostać tu w nieskończoność, ponieważ te placówki trzeba finansować".
Od czasu do czasu sprawdza się, czy pobyt w ośrodku jest jeszcze konieczny. "Takie kontrole odbywają się najpierw po trzech miesiącach, potem po sześciu" - mówi Neisius.
Ośrodki dla maltretowanych kobiet w Niemczech są dla nich i ich dzieci nie tylko schronieniem. Pracowniczki socjalne pomagają kobietom rozwiązać problemy. Jeżeli to konieczne, ofiary przemocy mogą skorzystać z porady psycholog, adwokatki i tłumaczki.
Kobietom z pobytem tolerowanym, albo zgodą na pobyt czasowy, z reguły przedłuża się pobyty. "Przedtem bada się jeszcze dokładnie całą sprawą" - wyjaśnia Alexandra Neisius.
Rokrocznie 20 tysięcy szuka pomocy
"Ocenia się, że rokrocznie ok. 20 tysiący kobiet szuka schronienia w ośrodkach dla maltretowanych kobiet" - mówi szefowa koblenckiej placówki - "dokładnych danych nie znamy, ponieważ nie wszystkie ośrodki włączono do statystyk".
W Niemczech działa ponad 350 takich schronisk. "Finansowane są w różny sposób: przez federację, kraje związkowe, gminy, choć również z darów" - mówi Neisius.
Z pomocą współpracowniczek ośrodka Marianna wygrała przed sądem proces o prawo do opieki nad dziećmi. Nie oznacza to jednak, że jej były mąż zostawi ją wreszcie w spokoju. Raz w tygodniu wolno mu przez cztery godziny widywać się z dziećmi pod okiem pracowniczki socjalnej.
Mehrnoosh Entezari / Iwona D. Metzner
red. odp.: Andrzej Paprzyca