1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wybory parlamentarne w Rosji. "Pozory"

Roman Gonczareko, Bartosz Dudek17 września 2016

Rosyjskie władze starają się stworzyć wrażenie, że w niedzielnych wyborach parlamentarnych wszystko odbędzie się w zgodzie z demokratycznymi standardami. Wielu ekspertów uważa jednak, że są to tylko pozory.

Russland Parlamentswahlen Wahlkampf Wahlplakate
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Pivovarov

– Połączyliśmy nasze siły, by rozpocząć procedurę usunięcia Putina ze stanowiska. To nasz główny cel – mówi brodaty mężczyzna koło pięćdziesiątki. Takie słowa przed milionową publicznością są w Rosji czymś niezwykłym. Mężczyzna nazywa się Wiaczesław Malcew i jest kandydatem liberalnej opozycyjnej "Partii Wolności Narodu", w skrócie PARNAS. Te słowa padły w czasie debaty w państwowej telewizji.

Podwójna strategia Kremla

Takie swobodne debaty wydają się elementem strategii, za pomocą której Kreml reaguje na wydarzenia sprzed pięciu lat.

Zdaniem opozycji wybory do Dumy w grudniu 2011 zostały sfałszowane. Wywołało to falę protestów. Dziesiątki tysięcy ludzi demonstrowało wtedy w Moskwie na rzecz demokracji. Rządząca partia "Jedna Rosja" została wtedy okrzyknięta przez opozycję "partią łajdaków i złodziei".



Krem zareagował podwójną strategią: wielu demonstrantów skazano na długoletnie więzienie, ograniczono prawo do zgromadzeń, wzmocniono personalnie służby specjalne. Jednocześnie postawiono na względną liberalizację przy wyborach. Obniżono próg wyborczy dla partii z siedmiu do pięciu procent, ułatwiono także rejestrację ugrupowań politycznych. Poza tym Kreml wymienił krytykowane przez opozycję kierownictwo centralnej komisji wyborczej. Władimir Czurow, obarczany przez krytyków Kremla odpowiedzialnością za sfałszowanie wyborów, ustąpił miejsca Elli Panfiłowej, znanej działaczce na rzecz praw człowieka. Zmieniono także ordynację wyborczą. W znowelizowanej wersji 450 posłów do Dumy wybieranych będzie w połowie bezpośrednio, a w połowie z list partyjnych.

Prezydent Putin postawił na względną liberalizację przy wyborachZdjęcie: picture-alliance/dpa/G. Sisoev


System czteropartyjny

Kreml w każdym razie uważa, że kampania wyborcza odbyła się w sposób niczym nie skrępowany. Stworzono "równe warunki dla uczciwej konkurencji" – powiedział prezydent Władimir Putin w swoim przemówieniu w czwartek (15.09.2016).

Do wyborów przystąpiło łącznie 14 partii – dwa razy więcej niż w 2011 roku. Tylko dwie z nich eksperci uważają za ugrupowania prawdziwie opozycyjne – to PARNAS i tradycyjna liberalna partia "Jabłoko". Dla PARNASU wejście do parlamentu byłoby premierą, "Jabłoko" mogłoby powrócić do Dumy po raz pierwszy od 2003 roku. Jednak według sondaży na obie te partie chce głosować po 1 procencie wyborców. Pojedynczy opozycjoniści mają jednak szansę na bezpośrednie mandaty.

Jeśli wierzyć państwowemu instytutowi badania opinii publicznej WZIOM, do Dumy dostaną się ponownie cztery partie. Najwięcej głosów otrzyma zapewne partia "Jedna Rosja". W 2011 ta kremlowska partia po raz pierwszy otrzymała poniżej 50 proc. głosów (49,3 proc.) Jej popularność od tego czasu dalej spada, lecz pozostaje ona zdecydowanym liderem w sondażach. Tym razem może nadal liczyć na 30 do 40 proc. głosów. Wielu ekspertów zwraca jednak uwagę także na to, że "Jedna Rosja" może zrównoważyć ten wynik dzięki mandatom bezpośrednim.



Pewnymi wejścia do parlamentu mogą być także komuniści i prawicowi populiści z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR). Według WZIOM prawicowi populiści mogą nawet wyprzedzić komunistów i uplasować się na drugim miejscu. Na pokonanie progu wyborczego ma szansę także lewicowa partia "Sprawiedliwa Rosja".

Rosyjscy wyborcy nie są zbytnio zainteresowani kampanią wyborcząZdjęcie: Getty Images/AFP/K. Kudryavtsev

Wybory w nowej sytuacji

Rosja jest państwem o systemie prezydenckim i uprawnienia parlamentu są ograniczone. Pomimo to wybory do Dumy są rodzajem testu nastrojów, ponieważ odbywają się w nowej sytuacji. To pierwsze wybory od czasu aneksji ukraińskiego Krymu. Także mieszkańcy półwyspu biorą udział w wyborach, co spotkało się z protestami Kijowa. Rosyjskie społeczeństwo od czasu aneksji przeżywa falę patriotycznego uniesienia, na czym skorzystać może partia władzy.

– Mamy do czynienia z silnym elementem patriotycznym, związanym nie tylko z aneksją Krymu, ale i z konfrontacją z Zachodem, z kulturkampfem – mówi Aleksander Rahr, ekspert doradzający m. in. rosyjskim firmom w Niemczech. Rahr jest przekonany, że te nastroje sprawią, iż wielu zagłosuje na partię "Jedna Rosja". Z drugiej strony istnieją problemy gospodarcze – zauważa Rahr. Rosyjska gospodarka jest rzeczywiście w tarapatach ze względu na niskie ceny ropy i zachodnie sankcje. Nie do końca wiadomo, czy i jak może się to odbić na wyniku wyborów.


Rosyjscy wyborcy nie są jednak zbytnio zainteresowani kampanią wyborczą. Co drugi Rosjanin nie interesuję się tym – wynika z badań centrum LEWADA. Potwierdza to Stefan Meister z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej DGAP. – Kampania wyborcza praktycznie nie istnieje, nie ma prawie plakatów wyborczych – twierdzi ekspert, który przed niedzielnym głosowaniem odwiedził Moskwę. Meister wskazuje także na to, że głosowanie przełożono na wrzesień, a więc na czas krótko po wakacjach. – Kremla chce mieć to za sobą nie wzbudzając większej uwagi – tłumaczy ekspert.

Podzielona opozycja

Pomimo demokratycznej fasady wielu ekspertów jest przekonanych, że w decydującym stopniu wybory do Dumy sterowane są przez Kreml. Wyobrażenia o uczciwej konkurencji są iluzją – uważa Hans-Henning Schröder, autor wielu analiz na temat współczesnej Rosji. – Do Dumy nie dostanie się nikt, kogo nie chce lub nie dopuści administracja Kremla – podkreśla Schröder. Dodaje, że kandydaci przechodzą przez filtry na różnych szczeblach.

Pomimo zliberalizowanych przepisów nie wszystkie partie opozycyjne zostały dopuszczone do wyborów. Nie zarejestrowano np. "Partii Postępu" młodego dysydenta Aleksieja Nawalnego. Sam Nawalny opuścił zmontowany z trudem opozycyjny blok wyborczy. Pięć lat temu to Nawalny wezwał swoich zwolenników, by upubliczniali przypadki fałszowania wyborów. Stało się to punktem wyjścia do masowych protestów. Dzisiaj Nawalny wzywa do bojkotowania głosowania. Opozycja jest faktycznie podzielona i nie wyczuwa się atmosfery protestu.

Roman Gonczareko / Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej