1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wybory w Bremie. Socjaldemokraci górą

15 maja 2023

Socjaldemokraci rządzą w Bremie od 1946 roku. I na razie tak pozostanie.

Andreas Bovenschulte - burmistrz Bremy
Wybory parlamentarne w Bremie wygrała SPD z obecnym burmistrzem tego miasta-landu Andreasem Bovenschulte Zdjęcie: Sina Schuldt/dpa/picture alliance

Socjaldemokratyczna SPD z obecnym burmistrzem tego miasta-landu Andreasem Bovenschulte na czele wygrała niedzielne (14.05.23) wybory parlamentarne w Bremie.

Cztery lata po porażce w 2019 roku socjaldemokraci uzyskali 29,5 procent – wynika z oficjalnych prognoz, podczas gdy chadecka CDU spadła na drugie miejsce z wynikiem 25,8 proc. Znaczne stracili Zieloni (niecałe 12 proc.), Lewica utrzymała się na poziomie 11,5 proc. Nieco mniejsze poparcie niż cztery lata temu odnotowała liberalna FDP (5,2 proc.). Znacznie zyskał za to prawicowo-populistyczny sojusz Buerger in Wut (BIW), którego nazwę można przetłumaczyć jako „Wściekli Obywatele”.

Jaka koalicja?

Socjaldemokrata Andreas Bovenschulte rządził Bremą od 2019 roku z Zielonymi i partią Lewica. Na razie nie potwierdza, że pokieruje Bremą w tej samej koalicji. Podkreśla, że jego partia będzie rozmawiać ze wszystkimi partiami demokratycznymi i wysonduje wspólne treści – tak, aby jak najlepiej sprostać „przyszłym zadaniom Bremy i Bremerhaven”.

Brema od 1946 roku jest rządzona przez SPD. W regionalnych wyborach w 2019 roku CDU po raz pierwszy została najsilniejszą partią, ale nie była w stanie utworzyć rządu. Po obecnych wyborach możliwa jest kontynuacja koalicji SPD z Zielonymi i Lewicą albo koalicja SPD i CDU. – Chcemy być częścią rządu – zasygnalizował lider CDU w Bremie Frank Imhoff.

Poparcie dla populistów

Dla Zielonych w Bremie wynik niedzielnych wyborów jest wielkim rozczarowaniem. Cztery lata temu partia miała jeszcze poparcie rzędu 17,4 proc. Mimo to Zieloni chcą nadal współrządzić w Bremie.

Z kolei populistyczny sojusz BIW zyskał 9,5 proc. (po zaledwie 2,4 proc. w 2019 roku), a ich czołowy kandydat Jan Timke przypisał sukces „wysokiemu poziomowi niezadowolenia w mieście”. BIW skorzystał również z faktu, że w Bremie nie dopuszczono do głosu żadnej listy wyborczej AfD. Powodem było to, że dwa skłócone ugrupowania partyjne zgłosiły swoje własne listy, co jest niedozwolone. 

Mniejsza frekwencja

W parlamencie Bremy jest 87 miejsc. Według prognozy telewizji ARD socjaldemokracja miałaby otrzymać 28 mandatów, a chadecja (CDU) – 24. Zieloni mogliby liczyć na jedenaście miejsc, Lewica na dziesięć, BIW miałaby dziewięć mandatów, a FDP pięć.

Ustalenie wyników w najmniejszym kraju związkowym Niemiec trwa stosunkowo długo, ponieważ wyborcy dysponują łącznie pięcioma głosami, które można dowolnie rozdzielić między kandydatów i partie. Oficjalny wynik ma być znany dopiero za kilka dni.

W Bremie do głosowania w niedzielę było uprawnionych 463 tys. osób. Według wstępnych obliczeń frekwencja wyborcza wyniosła niecałe 58 procent – znacznie mniej niż cztery lata temu, kiedy do urn poszło ponad 64 proc. wyborców.

(AFP/dom)

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>