1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
PolitykaFrancja

Wybory we Francji. W Berlinie ulga, ale też wiele obaw

8 lipca 2024

W Niemczech z ulgą przyjęto wynik wyborów we Francji i zatrzymanie skrajnej prawicy. Ale eksperci wskazują, że to nie koniec problemów.

Demonstracja na Placu Republiki w Paryżu po ogłoszeniu prognozowanych wyników wyborów parlamentarnych we Francji 7 lipca
Demonstracja na Placu Republiki w Paryżu po ogłoszeniu prognozowanych wyników wyborów parlamentarnych we Francji 7 lipcaZdjęcie: Lionel Urman/ABACAPRESS/IMAGO

Pierwsze prognozy wyników francuskich wyborów parlamentarnych wywołały w niedzielę wieczorem (7 lipca) ulgę w wielu stolicach Europy. Udało się bowiem zatrzymać marsz po władzę w wykonaniu populistycznej prawicy pod wodzą Marine Le Pen. Szybko jednak entuzjazm zastąpiły obawy, że skomplikowany, patowy układ sił w nowym Zgromadzeniu Narodowym jeszcze bardziej utrudni rządzenie Francją, co nie pozostanie bez wpływu na Europę.

Według wyników, podanych w poniedziałek rano (8 lipca) przez francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, wybory wygrał sojusz partii lewicowych Nowy Front Ludowy (NFP). Może on liczyć na 182 mandaty w liczącym 577 deputowanych Zgromadzeniu Narodowym, wynika z szacunków, podanych przez dziennik „Le Monde”. Drugi jest sojusz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona (168 mandatów), zaś skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), zwycięzca pierwszej tury wyborów, znalazł się na trzecim miejscu i może ostatecznie liczyć na 143 miejsca w parlamencie.

– Nie  zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, że przyjęliśmy z pewną ulgą, iż nie stało się to, czego się obawiano – powiedział rzecznik niemieckiego rządu Steffen Hebestreit, komentując wyniki francuskich wyborów i dopiero trzecie miejsce partii Marine Le Pen. – Musimy teraz poczekać na to, co będzie dalej, a szczególnie jak z tej nietypowej konstelacji politycznej wyłoniony zostanie rząd – dodał. Według rzecznika kanclerz Olaf Scholz ma rozmawiać z Emmanuelem Macronem także na ten temat na marginesie szczytu NATO w Waszyngtonie w tym tygodniu.

Prezydent Francji Emmanuel MacronZdjęcie: Ludovic Marin/AFP/Getty Images

Europa potrzebuje silnej Francji

Ulgi nie krył również wicekanclerz Niemiec Robert Habeck (Zieloni). – Po pierwsze to dobrze, że nacjonalizm w Europie nie stał się jeszcze silniejszy – powiedział niemiecki polityk w Stuttgarcie. Chociaż wynik wyborów dodaje otuchy, to wciąż będzie wiele wyzwań – przede wszystkim dla Francji, ale także dla Europy i dla stosunków niemiecko-francuskich, dodał. Habeck ma nadzieję, że mimo skomplikowanej sytuacji, Francja „szybko wróci do roli, jakiej Europa potrzebuje”.

– Na razie możemy odetchnąć – przyznała także premier graniczącego z Francją niemieckiego landu Kraj Saary Anke Rehlinger w rozmowie z radiem Deutschlandfunk. Zwróciła uwagę, że liderka populistycznej prawicy Marine Le Pen już oświadczyła, iż „nadal ma ambicje, a następne wybory prezydenckie odbędą się w 2027 roku”. Według socjaldemokratycznej polityk, Niemcy i Francja powinny „nadal być silną i stabilną osią w Europie”.

Etap niepewności i niestabilności

Jednak zdaniem ekspertów nowa sytuacja polityczna we Francji na pewno odbije się na UE i relacjach niemiecko-francuskich. – Francja wchodzi w fazę niepewności i niestabilności politycznej, nawet pomimo powstrzymania Zjednoczenia Narodowego przed uzyskaniem większości – ocenił ekspert Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP) Jacob Ross podczas briefingu tego think tanku na temat francuskich wyborów. Dodał, że prezydent Macron stracił wiele mandatów i sojuszników parlamencie i na pewno straci wiele ministerstw, a może nawet cały rząd. Jednak – ocenił Ross – Macron, ryzykując przedterminowe wybory, zdołał przynajmniej pokazać, iż większość wyborców nie chce rządów skrajnej prawicy we Francji.

Liderka francuskiego skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le PenZdjęcie: Louise Delmotte/AP/picture alliance

Jak wskazuje ekspert, na partię Marine Le Pen głosowało wczoraj około 10 mln wyborców, dużo więcej niż na  Nowy Front Ludowy (ok. 7 mln) i sojusz prezydenta Macrona (6,3 mln). To nie zostanie jednak odzwierciedlone w Zgromadzeniu Narodowym z uwagi na obowiązujący we Francji system wyborczy. – To tylko podsyci krytykę i teorie spiskowe, wychodzące z mediów społecznościowych, jakoby wybory były ‚skradzione’ – zauważył Ross.

– Jeżeli przyszły rząd – niezależnie od tego, jak będzie wyglądać – nie znajdzie przekonujących odpowiedzi na problemy, które skłoniły wielu Francuzów do głosowania na RN, to obawiam się, iż wczoraj tyko zyskaliśmy trochę czasu. Dynamika będzie na korzyść RN – ocenia Ross.

Britta Sandberg, paryska korespondentka tygodnika „Der Spiegel”, mówi o „zwycięstwie bez zwycięstwa”. – Nie ma wyraźniej większości i kompletnie nie wiemy, kto będzie rządzić we Francji – powiedziała w trakcie briefingu DGAP. 

Lider skrajnie lewicowej partii La France insoumise Jean-Luc Mélenchon, jeden z członków Nowego Frontu LudowegoZdjęcie: Thomas Padilla/AP Photo/picture alliance

Macron osłabiony

Dziennikarka wskazała, że RN Marine Le Pen będzie „najsilniejszym pojedynczym ugrupowaniem w Zgromadzeniu Narodowym”, na które głosowało wielu sfrustrowanych wyborców.

Jej zdaniem Macron będzie bardzo „osłabionym prezydentem”. – Zawsze był tym, który promował europejską suwerenność, mocniejszą politykę obrony UE, bardziej niezależną od Ameryki. Nie może już forsować tak mocno tych celów, bo nie ma już tak silnego wsparcia w kraju – ocenia Sandberg. W jej opinii kanclerz Olaf Scholz powinien „przejąć więcej odpowiedzialności w UE i być może zastąpić Macrona”. – Ale wątpię, czy to nastąpi, biorąc pod uwagę trudności w jego własnej koalicji w Niemczech – oceniła.

Sandberg nie wyklucza, że we Francji ostatecznie powstanie „rząd technokratyczny”, z premierem spoza głównych ugrupowań. Media spekulowały, że dobrą kandydatką byłaby Christine Lagarde, prezeska Europejskiego Banku Centralnego.