st 1 jaran Polen aus freier Wahl
30 stycznia 2010Spośród sławnych ludzi o takich korzeniach bodaj najbardziej znani są Fukierowie i Wedlowie. Protoplasta pierwszego rodu, Jerzy Fugger, osiadł w Warszawie już w 1515 roku. 300 lat później jego potomkowie weszli w posiadanie kamienicy na Rynku Starego Miasta. Poniżej słynnej winiarni mieścił się jeden z najstarszych w świecie składów win. Ostani z rodu, Henryk Maria Fukier, zmarł pół wieku temu. Dziś o przeszłości przypomina restauracja „U Fukiera”. Emil Albert Fryderyk Wedel (1841– 1919) założył natomiast fabrykę czekolady i słodyczy, znaną daleko poza granicami Polski. Nawet w czasach PRL, po upaństwowieniu firmy, obok nowej marki „22 lipca” widniał stylizowany podpis założyciela i prekursora szerokich świadczeń socjalnych dla pracowników „E. Wedel”.
Na drugim planie
Tomasz Markiewicz, kurator wystawy w stołecznym Domu Spotkań z Historią, powiedział na otwarciu, że tragiczne wydarzenia poprzedniego wieku, zwłaszcza okupacja niemiecka w latach drugiej wojny światowej, zepchnęły na drugi plan w świadomości mieszkańców fakt, że przez stulecia Warszawa była miastem wielokulturowym, jak każda metropolia europejska; w pokoju żyły w nim różne narodowości. Ekspozycja przypomina o zapomnianych kartach historii, pokazuje Niemców, przybyłych do polskiej stolicy w minionych dwustu latach nie w mundurach wrogich armii, lecz przeciwnie – ludzi, którzy zapisali piękną kartę solidarności z polskimi dążeniami narodowymi. Nazwiska gen. Andersa czy Franciszka Kleeberga, który jako ostatni polski generał złożył broń pod Kockiem 6 października 1939 roku, mówią same za siebie, niemniej duże wrażenie pozostawiają listy polskich żołnierzy, wywodzących się z owych rodzin, z niemieckich obozów jenieckich w latach drugiej wojny światowej.
W przeciwieństwie do Łodzi lub Katowic, gdzie do tego okresu istniała zwarta i zorganizowana mniejszość niemiecka, w Warszawie przybysze relatywnie szybko wtapiali się w społeczeństwo, stawali się Polakami i warszawiakami dobrowolnie, z wszystkimi konsekwencjami tego procesu. Wystawa pozwala przezwyciężyć mocno zakorzeniony stereotyp myślenia, w myśl którego przybysze z Niemiec niemal wyłącznie zajmowali się rzemiosłem i kupiectwem albo pracowali w przemyśle. Ekspozycja prezentuje - w dużej mierze dzięki pomocy rodzin – wybranych przedstawicieli innych profesji i dziedzin życia. Ulica, przy której w czasie wojny znajdowało się więzienie Gestapo, a dziś, w tym samym gmachu mieści się Ministerstwo Edukacji Narodowej, nosi imię wybitnego architekta, twórcy Parku Łazienkowskiego, Jana Chrystiana Schucha (dał on początek dynastii warszawskich architektów, ostatni z rodu mieszka dziś i pracuje jako architekt w Paryżu). A jego równie sławni koledzy to Szymon Bogumił Zug i Stefan Szyller.
Na tropie Niemców w Warszawie
A malarze? Wojciech Gerson, Józef Brandy, Zygmunt Kogel… Wśród artystów sceny i muzyki znajdujemy nazwiska sióstr Straus i nauczyciela Chopina, Józefa Elsnera. Najbardziej znani naukowcy to Oskar Kolberg, Samuel Bogumil Linde, Joachim Lelewel, zarazem przywódcy radykalnego skrzydła Powstania Listopadowego, wnuk Heinricha Lölhöffela von Löwensprung, profesora Uniwersytetu Warszawskiego i posła na Sejm. Na tej liście są też prekursorzy polskiej fotografii, Konrad Bander i Karol Bayer, autor panoramy Warszawy z 1857 roku, fotografii, zrobionej z wieży kościoła ewangelicko-augsburskiego przy Placu Małachowskiego. Wśród duchownych jest nawet biskup, Julisz Bursche. Stare pokolenie pewnie pamięta oficynę „Gebethner i Wolf”. Wraz z jej likwidacją w PRL zamknięty został bogaty rozdział wydawców i księgarzy o sięgających w odległą już przeszłość korzeniach niemieckich. Prof. Stanisław Gebethner, autorytet w dziedzinie prawa konstytucyjnego, ma co wspominać…
Panorama Karola Bayera jest niewątpliwie atrakcją wystawy, ale do refleksji skłaniają również inne historyczne fotografie – generała Andersa i feldmarszałka Rommla, albo starodawne, na przykład, rodzin aptekarzy Libeltów i kupców Rode. Nie brakuje unikalnych dokumentów, jak ów dziewiętnastowieczny dyplom majstra Adolfa Strausa z podpisami po rosyjsku, polsku i niemiecku.
Zorganizowana wraz z Fundacją Współpracy Polsko-Niemieckiej wystawa będzie czynna do końca marca. Ale nie koniec na tym. Ekspozycji towarzyszy cykl imprez – spotkania z potomkami rodów, dyskusje i filmy dokumentalne, warsztaty edukacyjne dla młodzieży. A na koniec - spacer po Warszawie śladami Niemców, warszawiaków z krwi i kości.
Michał Jaranowski, DW, Warszawa
red. odp. Jan Kowalski
zdjęcia: DSH Warszawa