1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wywiezieni wbrew woli: los ukraińskich dzieci w Rosji

Hanna Sokolova | Michail Buszujew
2 lutego 2024

Według oficjalnych danych około 400 ukraińskich dzieci wywiezionych z okupowanych terytoriów do Rosji zostało umieszczonych w rosyjskich rodzinach. Co się z nimi dzieje?

Ukrainka, której udało się odzyskać swoje dzieci
Ukrainka, której udało się odzyskać dzieci wywiezione do RosjiZdjęcie: Valentyn Ogirenko/REUTERS

Wieś Kostii została zajęta krótko po inwazji Rosji na Ukrainę, jeszcze pod koniec lutego 2022 roku. Ale 14-latek, mieszkający ze starszymi siostrami i niepełnosprawnym ojcem we wsi Kozacke w obwodzie chersońskim, miał doświadczyć jeszcze gorszego: gdy poszedł szukać pomocy dla rodziny, ta została wywieziona do okupowanej przez Rosjan Nowej Kachowki, gdzie w tym czasie nie toczyły się walki.

– Gdy wróciłem, mojej rodziny już nie było. Prawdopodobnie autobus był już pełny i odjechał – opowiada Kostia. Mieszkał sam przez kilka miesięcy. – Nie wiedziałem, dlaczego po mnie nie przyjeżdżają, byłem smutny – mówi. W końcu przedstawiciele administracji okupacyjnej zasugerowali mu wyjazd do rosyjskiego obozu w Anapie, na wybrzeżu Morza Czarnego. Stamtąd dzieci zostały rozwiezione do innych miejsc.

Kostia jest jednym z 19 500 dzieci, które według ukraińskich władz zostały nielegalnie wywiezione do Rosji i na okupowane przez Rosję terytoria Ukrainy. Jak w wywiadzie dla DW powiedziała ukraińska pełnomocniczka ds. praw dziecka, Daria Herasymczuk, liczba ta obejmuje również dzieci, które wyjechały do Rosji z rodzicami, zmuszonymi do podjęcia tego kroku z powodu rosyjskiej inwazji. W marcu 2023 roku Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina i rosyjskiej pełnomocniczki ds. praw dziecka Marii Lwowej-Biełowej w związku z podejrzeniem o popełnienie zbrodni wojennych w Ukrainie: uprowadzanie ukraińskich dzieci do Rosji.

Nowi rodzice w Rosji

W Anapie powiedziano Kostii, że jeżeli nikt z bliskich po niego się nie zgłosi, trafi do domu dziecka. Kostii udało się zadzwonić do siostry. – Powiedziałem jej: zrób coś, zabierz mnie stąd – wspomina. Ale jego siostra, sama niepełnoletnia, nie mogła nic zrobić.

Wkrótce potem rosyjskie władze opiekuńcze poinformowały Kostię, że znalazły dla niego rodziców adopcyjnych w pobliżu Anapy. Kostia w końcu się zgodził. – Nigdy nie widziałem tak szczęśliwych ludzi – wspomina Kostia pierwsze spotkanie z nowymi rodzicami. Rodzice adopcyjni są Ukraińcami z Doniecka. Po zajęciu Donbasu przez Rosję w 2014 roku przeprowadzili się do Rosji i prawdopodobnie tam otrzymali rosyjskie obywatelstwo.

– Powiedzieli, że są Ukraińcami. Mieli w domu ukraińską flagę i herb, ale także rosyjski herb, ponieważ mieszkają w Rosji – mówi Kostia, który był ich trzecim adoptowanym dzieckiem.

Pełnomocnik ds. praw człowieka w ukraińskim parlamencie Dmytro Łubinec: wszystkie dzieci oddane rosyjskim rodzinom muszą wrócicZdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW

Według Dmytro Łubińca, pełnomocnika ds. praw człowieka w ukraińskim parlamencie, adoptowanych przez rosyjskie rodziny zostało już około 400 ukraińskich dzieci. Najbardziej znany jest przypadek dziewczynki, która została zabrana z sierocińca w Chersoniu. Dziennikarze ustalili, że została adoptowana przez Siergieja Mironowa, członka rosyjskiej Dumy Państwowej, i jego żonę.

Ukraińska organizacja pozarządowa „Regionalne Centrum Praw Człowieka” ustaliła miejsce pobytu 378 wywiezionych ukraińskich dzieci. – W przeciwieństwie do dziecka pod opieką zastępczą, dziecko adoptowane jest uważane za dziecko biologiczne – wyjaśnia Kateryna Raszewska, ekspertka organizacji, dodając, że rodzice mogą zmienić mu imię i nazwisko, miejsce urodzenia i datę urodzenia w ciągu sześciu miesięcy po adopcji. Wtedy jest bardzo trudno odnaleźć takie dziecko.

Kim są opiekunowie?

Aktywiści organizacji pozarządowych ustalili do tej pory nazwiska 69 rodziców adopcyjnych. Prawie wszystkie rodziny wychowują kilkoro adoptowanych dzieci. Według Kateryny Raszewskiej większość z nich to nauczyciele i wojskowi; w tym ci, którzy walczyli w obu wojnach czeczeńskich, ale także pracownicy kultury i przedstawiciele Kościoła, a także aktywiści i pracownicy fundacji charytatywnych.

DW udało się porozmawiać z jednym z rosyjskich opiekunów, Władimirem (imię zmienione) z regionu moskiewskiego. Wśród dzieci znajdujących się pod jego opieką jest Maksym (imię zmienione), który jest sierotą. Maksym, razem z innymi sierotami, został zabrany z tak zwanej „Donieckiej Republiki Ludowej” do Kurska w Rosji, na dwa dni przed rosyjską inwazją w lutym 2022 roku. Tam otrzymał rosyjskie obywatelstwo, aby – jak mówi Władimir – mógł mieć bezpłatną opiekę medyczną.

Reklama namawiająca do przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa w okupowanym Donbasie.Zdjęcie: dpa/AP/picture alliance

Zanim przybył do rodziny Władimira, Maksym mieszkał w szkole z internatem w okupowanym przez Rosję Doniecku. Według Władimira Maksym początkowo wypowiadał się negatywnie o Ukrainie i Ukraińcach i powiedział, że wróci do Doniecka, gdy dorośnie. Mężczyzna podkreśla, że jego rodzina jest przeciwna rosyjskiej agresji. Zapewnia, że musiał wyjaśnić Maksymowi, że to Rosja zaatakowała Ukrainę, a nie odwrotnie. – Zawsze podkreślamy godność narodu ukraińskiego i jego prawo do niepodległości. Wszystkie nasze dzieci znają nasze stanowisko, on również – zapewnia opiekun Maksyma.

Kto ponosi odpowiedzialność?

Takie podejście rosyjskich opiekunów wydaje się być raczej wyjątkiem. Ukraiński rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec mówi, że wywiezione dzieci przechodzą w rosyjskich rodzinach pranie mózgu. – Mówi się im: Jesteście Rosjanami i mówicie po rosyjsku. Zapomnisz o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej i zaczniesz nowe życie. Pójdziesz do szkoły i dostaniesz rosyjskie dokumenty. Zostaniesz wychowany na prawdziwego Rosjanina i powinieneś być nam wdzięczny za to, że cię uratowaliśmy.

Dmytro Łubinec uważa, że w rosyjskich rodzinach naruszane są prawa ukraińskich dzieci, w szczególności prawo do swobodnego przemieszczania się i używania własnego języka ojczystego.

Rosyjski opiekun Władimir mówi, że nie boi się odpowiedzialności. – Jeśli międzynarodowy sąd uznałby mnie za winnego, zaakceptowałbym to. Ale moje sumienie jest czyste, ponieważ nie mam wrogich, agresywnych motywów. Chcemy po prostu pomóc dziecku w zaistniałej sytuacji – mówi mężczyzna.

Z kolei Kateryna Raszewska z „Regionalnego Centrum Praw Człowieka” w Kijowie uważa, że umieszczanie dzieci w rosyjskich rodzinach jest przestępstwem. Organizacja Narodów Zjednoczonych zakazuje adopcji dzieci przez jedną ze stron konfliktu. Ponadto wychowanie musi być prowadzone przez przedstawiciela tej samej grupy kulturowej i etnicznej, do której należy dziecko. – Sama adopcja mogłaby być prawdopodobnie zakwalifikowana jako ludobójstwo – powiedziała ekspertka.

Nie twierdzi jednak, że winni są opiekunowie. Odpowiedzialne są raczej rosyjskie władze i gubernatorzy rosyjskich regionów. Według Kateryny Raszewskiej stworzyli oni system nagród dla rodzin, które przyjmują ukraińskie dzieci. Winą obciąża również rosyjskich pełnomocników ds. praw dziecka na terytoriach okupowanych przez Rosję, a przede wszystkim – samego prezydenta Władimira Putina i Mariję Lwową-Biełową, pełnomocniczkę ds. praw dziecka.

Powrót do rodziny

Kostia spędził w rosyjskiej rodzinie niecały miesiąc. Jego siostra, która w międzyczasie skończyła 18 lat, skontaktowała się z nim i zaproponowała mu powrót na Ukrainę. Kostia początkowo odmówił i napisał, że już zadomowił się w nowym miejscu. Jednak kilkakrotnie zmieniał zdanie. – Wahałem się, ponieważ byliśmy zastraszani. Myślałem, że w Ukrainie nie dostanę nic do jedzenia, a w Rosji obiecano mi wszystko – tłumaczy swoje zachowanie Kostia.

W końcu porozmawiał z rodzicami adopcyjnymi. – Powiedzieli, że decyzja należy do mnie. Ale poradzili mi, żebym został. Zasugerowali nawet, że cała moja rodzina powinna przenieść się do Rosji – wspomina Kostia. Ostatecznie zdecydował się wrócić do Ukrainy, ponieważ chciał zobaczyć swoją rodzinę, która w międzyczasie przeprowadziła się z Chersonia do Czernihowa.

Dziecko w pociągu ewakuacyjnym w regionie donieckim, listopad 2022 Zdjęcie: Anatolii Stepanov/AFP

– Gdy zobaczyłem ukraińską flagę i herb Ukrainy na granicy, od razu poczułem, że wróciłem do domu – mówi Kostia. W Kijowie najpierw przebywał w schronisku prowadzonym przez organizację pozarządową „Save Ukraine", która opiekuje się repatriowanymi dziećmi. Potem spędził kilka miesięcy z rodziną. Jednak ani jego chory ojciec, ani siostry nie byli w stanie się nim opiekować, wrócił więc do schroniska. Niedawno znaleziono dla niego nową rodzinę zastępczą w Połtawie w Ukrainie, gdzie już się zadomowił. Pomimo trudnej sytuacji i faktu, że nie może mieszkać z rodziną, Kostia nie żałuje powrotu na Ukrainę.

Trudny powrót

Według ukraińskich źródeł do tej pory udało się odzyskać prawie 390 deportowanych dzieci. W postępowanie, które jest utrzymywane w tajemnicy, zaangażowanych jest kilka stron. Nie wszystkie dzieci zostały umieszczone w rosyjskich rodzinach. Publicznie wiadomo tylko, że co najmniej troje odebrano rodzinom. Jest to szczególnie trudne, jak mówią urzędnicy i aktywiści zaangażowani w postępowanie. Ale najtrudniejszą rzeczą jest sprowadzenie z powrotem sierot biologicznych, ponieważ nie mają one krewnych, którzy mogliby je odebrać.

Rosyjski opiekun Władimir, który przyjął Maksyma z Doniecka, potępia fakt, że ukraińskie dzieci, które mają rodzinę w swoim kraju, są wywożone do Rosji. Opisuje powrót Maksyma na kontrolowane przez Kijów terytorium Ukrainy jako „bardzo trudną kwestię". Martwi się o jego zdrowie psychiczne. – Zrobiono im tam (w szkole z internatem w okupowanym Doniecku – red.) pranie mózgu, wmawiając, że Ukraina jest wrogiem – twierdzi Władimir.

Mykoła Kułeba, szef organizacji „Save Ukraine", uważa, że wszystkie ukraińskie dzieci powinny zostać sprowadzone z powrotem. Przyznaje jednak, że jest to kwestia kontrowersyjna.

Ukraiński Rzecznik Praw Człowieka Dmytro Łubinec podkreśla w tym kontekście: – Dla nas, jako państwa, pozostaje faktem, że są to ukraińskie dzieci – mówi. Według niego decyzja o tym, gdzie dzieci powinny mieszkać, musi zostać podjęta przez rodzinę biologiczną lub – jeśli rodziny brak – przez władze ukraińskie.

– Jeśli dana osoba ma 18 lat, wystarczy, że usłyszymy, że jest zadowolona, uważa się za obywatela Rosji i chce tam zostać. Ale wiem, że wielu wywiezionych, w międzyczasie pełnoletnich, chce wrócić na Ukrainę – przekonuje Dmytro Łubinec.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Rosyjskiej DW

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>

Ukraina. Dzieciństwo w strefie wojny

03:13

This browser does not support the video element.