Zagrożenie dla zdrowia z przytulnego kominka
11 listopada 2014Jens-Uwe Voss, z zawodu toksykolog, nie mieszka w żadnym ośrodku przemysłowym, tylko na skraju Schwarzwaldu. Mimo to, kiedy w chłodne zimowe dni biega, czuje w powietrzu cząsteczki pyłu. – Widać dym wznoszący się z kominów. Pachnie spalonym drewnem – mówi Voss.
Drobny pył, tak zwany pył zawieszony (PM10), najbardziej obciąża środowisko w bezwietrzne dni, kiedy powietrze niemal stoi. Coraz częściej pochodzi z kominków i pieców. Ponad 12,5 mln gospodarstw domowych w Niemczech opala domy drewnem. Tendencja rośnie. – Są różne powody, by z oleju opałowego albo gazu przerzucić się na drewno – mówi Stefan Langer, rzecznik Federalnego Związku Kominiarzy. – Niektórzy przestawiają się ze względów ekologicznych, inni czują się emocjonalnie związani z tą archaiczną formą ogrzewania. Trzecia grupa ogrzewa drewnem ze względów finansowych i chce się uniezależnić od ciągłej huśtawki cen paliw energetycznych – wyjaśnia Langer.
Ogrzewanie domów drewnem jest korzystne finansowo zwłaszcza na wsiach. Kto nie ma własnego drewna, utrzymuje kontakt z sąsiadami posiadającymi las albo z leśniczymi. Wielu amatorów ogrzewania drewnem posługuje się też argumentem ekologicznym. Drewno należy bowiem do surowców odnawialnych i jest neutralne dla klimatu, bo podczas jego spalania emituje do atmosfery tyle CO2, ile pochłania go w czasie wzrostu. Z drugiej jednak strony pył wydzielany podczas spalania drewna od dawna już może konkurować – w negatywnym sensie – z pyłem emitowanym na niemieckich drogach przez samochody z silnikami diesla.
Od 1 stycznia surowe wymogi
Niemiecka minister środowiska Barbara Hendriks (SPD) najbardziej zaniepokojona jest starymi, czasami kilkudziesięcioletnimi kominkami i piecami kaflowymi. Zalecane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) stężenie pyłu nie powinno przekraczać 20 mikrogramów na metr sześcienny. Na wsiach sytuacja często daleko odbiega od tej normy. Minister Hendricks zaproponowała, by przy niekorzystnej pogodzie ostrzegać lokalnie mieszkańców przed używaniem pieców czy kotłów opalanych drewnem lub węglem drzewnym.
Także Maria Krautzberger, szefowa Federalnego Urzędu Ochrony Środowiska (UBA) odradza korzystanie z otwartych kominków lub pieców na węgiel drzewny. Zimą te dwa sposoby ogrzewania są odpowiedzialne za 25 procent zanieszczyszczenia powietrza. Częściowo szkodzą więc bardziej niż spaliny samochodowe, argumentuje Krautzberger. Efektywność pieców sięga przy tym zaledwie 25-30 procent, reszta produkowanego ciepła ulatnia się.
- Stare piece i kominki to fabryki pyłu – uważa także kominiarz Stefan Langer. Przepisy w Niemczech dopuszczają korzystanie z nich tylko okazjonalnie i wyłącznie do ogrzewania mieszkania. Decyzją Wyższego Sądu Administracyjnego Nadrenii-Palatynatu kominki takie mogą być używane nie częściej niż przez osiem dni w miesiącu i każdorazowo nie dłużej niż przez pięć godzin.
Od 1 stycznia 2015 tak czy owak zaczną obowiązywać surowsze normy, które całkowicie zabraniają korzystania z pieców i kominków zanieczyszczających powietrze. Zależnie od roku budowy kominy będą musiały być wyposażone od nowego roku w specjalne filtry. – W innym wypadku grozi konieczność wyłączenia ich z eksploatacji, a w razie niedostosowania się grzywna sięgająca 5 tys. euro – wyjaśnia Stefan Langer. Obowiązujące od stycznia wymogi będą tak surowe, że dozbrojenia będą wymagały nawet piece czy kominki kupione w 2014 roku. Przystosowane są one do obecnych, dopuszczalnych norm emisji pyłu i tlenku węgla – 0,075 g/m3. Od stycznia emisja CO nie będzie mogła przekraczać 0,04 g/m3.
Mniej restryktywne są dyrektywy dotyczące paliwa. Niemieckie normy dotyczące ochrony przed emisjami (1.BImSchV) dopuszczają nawet używanie do opalania torfu, chrustu, szyszek, trocin lub słomy i roślin zbożowych, o ile nie są one deklarowane jako produkty żywnościowe.
Minimalne, ale maksymalnie szkodliwe
Surowce paliwowe przetwarzane są w tak lekkie cząsteczki pyłu, że nie opadają one natychmiast na ziemię, tylko utrzymują się przez pewien czas w powietrzu. Gołym okiem ich nie widać. W mgliste dni można je dostrzec jako smog. Nawet w grupie najdrobniejszych cząsteczek naukowcy dzielą je jeszcze na podgrupy. Do kategorii PM10 zaliczane są cząsteczki pyłu o średnicy mniejszej niż 10 mikrometra. Pyły absorbowane w drogach oddechowych są o średnicy poniżej 2,5 mikrometra, ultradrobne pyły nie przekraczają 0,1 mikrogramów na metr sześcienny (µg/m3) powietrza. Drobinki te przy korzystnym wietrze mogą być transportowane nad Europę nawet z Sahary. Źródłami naturalnych aerozoli atmosferycznych są emisje soli morskiej lub pyłów z mórz i oceanów, pyły powstające wskutek erozji podłoża, ale także aerozole takie jak pył kosmiczny, pył z dymu papierosowego czy organiczne cząsteczki wirusów, bakterii, pyłków, zarodników.
W wielkich aglomeracjach obciążenie PM10 jest szczególnie wysokie. Z reguły wysoka i ciasna zabudowa powoduje, że trujące spaliny powstające głównie w samochodach napędzanych silnikami diesla, nie mają szans na ulatnianie się.
Jesteśmy otoczeni pyłami
– Pył zawieszony powstaje nawet podczas hamowania samochodu – tłumaczy toksykolog Jens-Uwe Voss. PM10 powstaje praktycznie wszędzie: podczas produkcji przemysłowej, podczas orania ziemi, w biurach produkują go drukarki, gromadzi się w niesprzątanych pomieszczeniach. Szczególnie narażeni na wdychanie szkodliwych cząsteczek są palacze, aktywni i pasywni. Na czele listy produkującej PM10 są elektrownie na węgiel brunatny, które obok pyłów produkują tlenki azotu i dwutlenki siarki oraz sadzę.
– Nadmiar PM10 zdecydowanie jest szkodliwy dla zdrowia – mówi Voss. Podczas wdychania przedostaje się do płuc i zalega tam mogąc doprowadzić do ataków astmy, zatorowania i zwapnienia naczyń krwionośnych, raka płuc. Im drobniejsze są cząsteczki pyłu, tym głębiej przedostają się do dróg oddechowych. W Niemczech stężenie PM10, sięgające 50 mikrogramów na metr sześcienny nie może występować częściej niż przez 35 dni w roku.
– Pomieszczenia można wietrzyć albo odkurzać na wilgotno, drukarki laserowe można wyrzucić z biur, ale nie można wymienić powietrza na zewnątrz – argumentuje Jens-Uwe Voss. Cząsteczki pyłu są tak drobne, że przeniknięciu ich do dróg oddechowych nie zapobiegnie nawet ochrona ust czy maska na twarz. – Zdrowy człowiek nie zauważa zanieczyszczenia powietrza, podczas gdy stan chorego na astmę pogarsza się. Wyraźnym wskaźnikiem zanieczyszczenia powietrza jest wskaźnik umieralności wyższy zwłaszcza zimą, przy złej pogodzie, kiedy powietrze stoi.
Jeszcze bardziej problematyczny, niż pył powstający przy spalaniu drewna, jest dwutlenek azotu powstający przy pracy silników diesla. Reaguje w zetknięciu z powietrzem atmosferycznym i wodą tworząc kwaśny deszcz, który jest w stanie uszkodzić mury i zrujnować lasy. – Dawno byłoby już możliwe zmniejszenie ilości tlenków siarki, ale przemysł samochodowy najwyraźniej uważa, że koszty są zbyt wysokie – mówi toksykolog Voss.
Karin Jäger / tł. Elżbieta Stasik