Szef Urzędu Ochrony Konstytucji: Potrzebujemy Amerykanów
29 maja 2017Wzrost tzw. rodzimego terroryzmu (home grown terrorism) i nowe scenariusze zamachów od podstaw zmieniły zagrożenie terrorystyczne w Niemczech – ostrzega szef Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Hans-Georg Maaßen.
– Sytuacja zmieniła się radykalnie, bo nie mamy już do czynienia z rodzajem sprawcy, którego znaliśmy przed laty – z grupą terrorystyczną, która przybyła do Niemiec, by dokonać zamachu – powiedział Maaßen w porannym magazynie telewizyjnym ARD.
Szef Urzędu Ochrony Konstytucji wypowiedział się przed odbywającym się w poniedziałek (29.05.2017) sympozjum, na którym jego instytucja oraz Federalna Służba Wywiadowcza i przedstawiciele zagranicznych służb wywiadu szukają odpowiedzi na „zagrożenie, jakim jest islamistyczny terroryzm”.
„Potrzebujemy Amerykanów”
Dzisiaj mamy do czynienia z pochodzącymi z Niemiec, tzw. rodzimymi terrorystami. Do tego dochodzą niepełnoletni radykalizujący się w Internecie. Zmienił się także sposób przeprowadzania zamachów.
– Wcześniej sprawcy lokowali gdzieś samodzielnie zbudowane bomby, sami jednak chcieli pozostać przy życiu. Dzisiaj musimy pamiętać, że radykałowie wracający z Syrii, którzy na kałasznikowach nauczyli się obchodzenia z bronią, są też gotowi na śmierć – tłumaczył szef BfV. Ponadto w coraz większym stopniu zamachowcy korzystają z innej „broni” – może być nią nóż, ciężarówka czy siekiera, którymi też można zabić wielu ludzi.
Dla skuteczności walki z terroryzmem konieczna jest współpraca międzynarodowa, w tym nieodzowna kooperacja ze Stanami Zjednoczonymi, których służby dostarczają cennych informacji. – Potrzebujemy Amerykanów – powiedział Maaßen. I nawzajem, bo także niemiecka strona wnosi ważny wkład w walkę z terroryzmem.
Ischinger: „Poczucie niepewności”
Także przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC) Wolfgang Ischinger uważa USA za ważnego partnera. Odnosząc się jednak do podróży prezydenta Donalda Trumpa po Europie Ischinger powiedział, że nie stała się ona powrotem do transatlantyckiej reasekuracji, zostawiła natomiast po sobie dezorientację i „poczucie niepewności”. Szef MSC wspiera dlatego kanclerz Angelę Merkel w jej dążeniu do tego, by Europa w większym stopniu postawiła na własne możliwości.
Nie chodzi tu tylko o siłę militarną. – Przede wszystkim musimy próbować uzmysłowić Amerykanom nasze stanowisko, choćby w kwestiach ochrony klimatu czy porozumienia z Iranem, i to znacznie bardziej dobitnie niż dotąd. Musimy propagować w USA nasz punkt widzenia. Jest to dla nas bardzo ważny partner – podkreślił przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
ARD / Elżbieta Stasik