1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zaognienie relacji Niemiec i Turcji. Ambasadorowie wezwani "na dywanik"

Małgorzata Matzke21 czerwca 2013

MSZ Niemiec i Turcji jednocześnie poprosiły na rozmowy ambasadorów tych krajów. Powodem zadrażnień jest traktowanie demonstrantów przez turecką policję i krytyczne uwagi tureckiego ministra pod adresem kanclerz RFN.

Zdjęcie: Getty Images

Spór o brutalne traktowanie demonstrantów przez turecką policję coraz bardziej obciąża stosunki niemiecko-tureckie. Krytyczne uwagi tureckiego ministra ds. europejskich stały się powodem wezwania na rozmowę tureckiego ambasadora w Berlinie przez szefa niemieckiej dyplomacji. Turecki MSZ natomiast wezwał na rozmowę ambasadora RFN w Ankarze.

Ostrzeżenie ministra pod adresem kanclerz

Minister Egemen Bagis ostrzegał kanclerz Merkel przed blokowaniem negocjacji pomiędzy Turcją i UE w sprawie umowy stowarzyszeniowej, sugerując, że mogłaby to robić kierując się względami taktycznymi w walce wyborczej. - Jeżeli pani Merkel szuka tematów politycznych do kampanii wyborczej, to tematem takim nie powinna stać się Turcja - jak ministra Bagisa cytują media.

Angela Merkel mogłaby na przykładzie byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego zauważyć, że nie popłaca posługiwanie się Turcją do celów walki wyborczej - powiedział Bagis. Sarkozy przegrał wybory w ubiegłym roku.

Kanclerz Merkel krytykowała na początku bieżącego tygodnia tureckie siły bezpieczeństwa za "zbyt ostre postępowanie wobec demonstrantów". Powiedziała: "To, co obecnie dzieje się w Turcji nie odpowiada naszym wyobrażeniom o wolności zgromadzeń i wolności poglądów".

Milczący protestZdjęcie: Reuters

"Deeskalacja jest nakazem chwili"

Z Brukseli natomiast nadeszła informacja, że Unia Europejska, odmiennie niż planowano, nie podejmie w najbliższą środę nowej rundy negocjacji o umowie stowarzyszeniowej z Turcją. Dzieje się tak przede wszystkim z przyczyn technicznych, zaznaczył rzecznik berlińskiego MSZ Andres Peschke. Nie ma to, jak zaznaczył, "żadnego bezpośredniego związku" z tym, jak tureckie władze traktują demonstrantów. Lecz sytuacje należy zawsze postrzegać w kontekście politycznym - Nakazem chwili jest deeskalacja - zaznaczył niemiecki dyplomata. Rzecznik rządu RFN Georg Streiter podkreślił, że kanclerz Merkel nie ma zamiaru kwestionować procesu stowarzyszeniowego Turcji. - Nie chodzi o to, czy tylko o to, jak ma on się toczyć dalej - powiedział, zaznaczając, że Państwa członkowie UE i Turcja zobowiązały się do poszanowania tych samych wartości, a zalicza się do nich prawo do swobody wyrażania poglądów.

Akcja policji na placu TaksimZdjęcie: Reuters

Ostrzeżenie przed interwencją wojska

Szef klubu poselskiego chadeków w Bundestagu Volker Kauder ostrzegł, że Unia Europejska mogłaby wstrzymać pertraktacje umowy stowarzyszeniowej w momencie, gdyby przeciwko demonstrantom interweniowało wojsko. - To oddaliłoby Turcję od Europy o lata świetlne - powiedział w rozmowie z "Die Welt". Turecki rząd zagroził interwencją wojska, jeżeli protesty trwałyby dalej.

Internetowe wydanie dziennika "Huerriyet" donosi, że w portowym mieście Mersin policja ponownie użyła armatek wodnych przeciwko demonstrantom. Na placu Taksim w Stambule, w Ankarze i w mieście Yalova miały miejsce tzw. "milczące protesty".

"Kryzys praw człowieka"

Są 4 śmiertelne ofiary protestów wśród demonstratów oraz jeden policjant. Tysiące osób odniosło obrażenia. Drugą falę protestów zainicjowała brutalna likwidacja biwaku demonstrantów w parku Gezi w Stambule.

Sekretarz generalna niemieckiej sekcji Amnesty International skrytykowała postępowanie tureckiego rządu i przemoc stosowaną przez policję jako "hańbę dla Turcji". - Mamy tam obecnie do czynienia z kryzysem praw człowieka - powiedziała Selmin Caliskan i zaapelowała do innych państw, by nie dostarczały do Turcji gazów łzawiących i armatek wodnych.

tagesschau.de / Małgorzata Matzke

red.odp.: Barbara Cöllen

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej