Lobbysta
10 marca 2010
Słownik definiuje lobbing jako szczególną formę reprezentowania interesów w polityce. Lobbyści reprezentują stowarzyszenia lub „interes grupowy”, a poprzez prywatne dojścia wywierają wpływ na parlamentarzystów i konstytucyjną grupę trzymającą władzę.Dobry lobbysta kontroluje również media, przez co manipuluje opinią publiczną, a ta wymusza na decydentach korzystną, już dla siebie, a przede wszystkim lobbysty, decyzję.
Fenicjanie wymyślili pieniądze a Rzymianie lobbing
Słowo „lobbing” brzmi bardzo współcześnie. Ciężko wyobrazić sobie, że zjawisko określane dziś tą nazwą, nie wywodzi się z epoki clubbingu. Już starożytni Rzymianie aranżowali w budynku senatu specjalne pomieszczenie zwane „lobią”, w której gromadzili się, chcący wywrzeć wpływ na senatorów, lokalni bogacze. Lobbysta to był „ktoś”. Także we współczesnej demokracji parlamentarnej lobbyści mają mocną pozycję i sporą armię. W samej Brukseli jest ich około piętnastu tysięcy.
Dobry szyld to połowa sukcesu, druga to ścieżka kariery
to dewiza każdego szanującego sie lobbysty. Doradca ds. spraw publicznych, doradca polityczy,rzecznik prasowy, Government Relations, Political Communication - wiele nazw - podobny zakres obowiązków: lobbing na rzecz pryncypała. Z tym, że pryncypałem może być nie tylko właściciel fabryki obuwia z miasta x, protestujący przeciwko sprowadzaniu podróbek z Chin, ale coraz częściej związek zawodowy, gałąź przemysłu, a nawet organizacja pozarządowa. Współczesny lobbing to potężna siła. A siła to władza, kolejna zresztą, która doczekała się swojego liczebnika. Media piszą dziś - piąta władza.
Dobry lobbysta to dobry fachowiec. A gdzie znajdziesz lepszych, niż wśród byłych rządzących? Najskuteczniejszym lobbystą niemieckim jest Matthias Wissmann. Była władza (federalny minister transportu w ekipie kanclerza Kohla), a obecnie lobbujący przewodniczący Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA), autor niemieckiej premii za złomowanie.
Dobrego lobbystę zatrudnię…
Andreas Ogrinz jest jednym z nich. Lobbuje na rzecz Niemieckiego Związku Pracodawców branży chemicznej (Bundesarbeitgeberverband Chemie e.V). Jego biuro jest dogodnie zlokalizowane: w sąsiedztwie najważniejsze instytucje europejskie, Parlament Europejski, Komisja i Rada Ministrów. To najważniejsi kontrahenci Oginza.
Mieć wszędzie blisko to priorytet lobbysty. Obserwować polityczny mikrokosmos, wsłuchując się dosłownie, jak rośnie parlamentarna trawa, wiedzieć, co jest w planach, co przyjęte, a co odrzucone po pierwszym czytaniu. Ogrinz otwarcie mówi o sobie: lobbysta, choć wie, że to zawód o kiepskiej reputacji. I nic, że wielu jego kolegów po fachu lobbuje służbowo na rzecz obrońców natury albo praw człowieka. Ostra krytyka lobbingu zdaniem Oginza wybucha zawsze po tym, jak któryś z polityków sprawia wrażenie „kupowanego ” przez lobbystów. ( przyp. red. Komentarz do przypadku ministra Westerwelle). „Lobbysta z klasą odcina się od tego typu praktyk, bo to zwykła korupcja” - dodaje.
Hossa na rynku brukselskim
W USA lobbing traktowany jest całkiem naturalnie i należy do politycznej codzienności. Tymczasem tak w Brukseli jak i Niemczech, budzi kontrowersje i wieczne podejrzenia. Graham Watson, były przewodniczący grupy Liberałów i demokratów w Parlamencie Europejskim, twierdzi, że lobbystów w Brukseli są całe zastępy, znacznie więcej niż w Waszyngtonie. I może dlatego nie jest im łatwo wtopić się w szary, urzędniczy tłum. Poza tym „oni wiedzą gdzie dzisiaj zapadają najważniejsze decyzje, dlatego tu są” - dodaje Watson. Tak więc w Brukseli są już wszyscy, tylko wyborców jakoś brak. Pokazały to dobitnie czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego, podczas których frekwencja po raz kolejny zaliczyła dno. Wszystko wskazuje na to, że Europejska Komisja Wyborcza ma wakat do obsadzenia - „ wybitnego lobbystę zatrudnimy od zaraz”.
D.Scheschkewitz / Ch. Hasselbach, (DW Brüssel) / A. Rycicka
red. odp: Iwona Metzner