1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zawiłości empatii: Jak długo jesteśmy w stanie pomagać?

17 kwietnia 2022

Empatia wobec ludzi w kryzysach humanitarnych sprawia, że robimy niesamowite rzeczy. Ale działa ona w bardzo dziwny sposób; i nie możemy jej ufać.

Symbolbild Fehlgeburt
Zdjęcie: Colourbox/ldutko

Wojna w Ukrainie wywołała lawinę pomocy humanitarnej. Oprócz datków z całego świata dla organizacji pomocowych, ludzie w Europie otwierają swoje domy dla uchodźców i masowo jeżdżą, by nieść pomoc na ukraińskich granicach. Unia Europejska zobowiązała się wysłać na Ukrainę co najmniej 500 milionów euro, a USA – co najmniej 12 miliardów dolarów.

Takie zachowanie rodzi pytania: Jak długo będzie trwało to wsparcie? Być może niektórzy już poczuli, że ich uwaga słabnie. O ile jeszcze miesiąc temu wojna mogła całkowicie wypełniać nasze rozmowy i pochłaniać myśli, teraz jest to myśl poboczna; wielu przewija wiadomości bez czytania.

Pojawia się pytanie: Dlaczego podejmowane są ogromne wysiłki humanitarne na rzecz Ukrainy, podczas gdy programy wspierające kryzysy w innych częściach świata – takie jak Światowy Program Żywnościowy – borykają się z miliardowymi deficytami?

Paul Slovic od ponad 50 lat zajmuje się badaniem psychologicznych reakcji człowieka na kryzysy humanitarne. Nadał nazwy masowym zjawiskom psychologicznym występującym podczas kryzysów, które utrudniają ich powstrzymanie. Praca badacza pochodzącego z USA koncentruje się wokół prostej koncepcji: Jeśli chodzi o pomoc cierpiącym ludziom w sytuacjach kryzysowych, nie możemy ufać naszym emocjom. Jeśli pozwolimy, by kierowały nami tylko one, padniemy ofiarą pewnego rodzaju paraliżu, który sprawia, że… nie zrobimy nic.

Im więcej ofiar, tym mniej nas to obchodzi

Dzięki eksperymentom Slovic odkrył, że ludzie są bardziej skłonni do odczuwania bólu i chęci pomocy pojedynczej osobie niż wielu. Gdy ktoś uświadomi sobie, że ofiara jest tylko jedną z tysięcy, współczucie zaczyna zanikać. Nazywa to zjawisko „psychologicznym odrętwieniem”.

Zaobserwowano to w badaniu neurologicznym przeprowadzonym przez naukowców z Uniwersytetu w Lubece w północnych Niemczech. Neurobiolodzy stworzyli mapę podstawowej sieci ludzkiej empatii w mózgu, która składa się z przyśrodkowej kory przedczołowej (mPFC), środkowej kory zakrętu obręczy i obustronnej przedniej wyspy. Naukowcy z Lubeki postanowili zmierzyć, jak ta sieć reaguje na opowieści o tragedii.

Każdy z 20 uczestników badania został poproszony o wysłuchanie 20 wiadomości nadawanych przez radio. Niektóre z nich były neutralne, inne opisywały tragedie. Niektóre z nich dotyczyły tylko jednej osoby, inne – wielu.

Stwierdzno, że sieć empatii była zaangażowana w emocjonalne historie, w których uczestniczyła tylko jedna osoba, o wiele bardziej niż w historie, w których uczestniczyło wiele osób. Im więcej ofiar, tym według nas mniejsza różnica, więc nie robimy nic. Paul Slovic ukuł również termin pseudoskuteczności, który opisuje fałszywe przekonanie, że nie jesteśmy w stanie zmienić świata na lepsze, więc nie ma sensu próbować.

W pewnym eksperymencie Paul Slovic i jego zespół przedstawili uczestnikom historię małej dziewczynki, która umierała z głodu. Dziecku nadano imię, twarz i kraj. Okazało się, że około połowa uczestników była skłonna przekazać pieniądze, by pomóc dziewczynce. Drugiej grupie uczestników przedstawiono dokładnie tę samą historię, z jedną tylko zmianą: Dodali dane statystyczne mówiące o tym, że w jej regionie głodują miliony dzieci takich jak ona.

„Myśleliśmy, że to zwiększy motywację do wpłacania datków. Efekt był odwrotny; datki spadły prawie o połowę" – powiedział naukowiec.

Konkretny sprawca zwiększa empatię

Mimo to na Ukrainie odnotowano jeden z najwyższych poziomów mobilizacji humanitarnej od dziesięcioleci: Ludzie w bogatych krajach zachodnich, którzy mogą pomóc, angażują się, przynajmniej na razie. Psychologowie twierdzą, że ten kryzys wywołał działania na Zachodzie z kilku powodów.

Po pierwsze, aby wczuć się w cierpienie, musi istnieć wyraźna ofiara. W tym celu musi istnieć także wyraźny agresor; tu – prezydent Rosji Władimir Putin.

– Widzimy go codziennie w telewizji, znamy go, znamy jego twarz. Czujemy, że jest rozpoznawalnym złoczyńcą, podczas gdy złoczyńcy w innych ludobójstwach nie mają nazwisk – uważa badacz.

Podkreśla, że w reakcji Zachodu na Ukrainę jest też pewien rodzaj egoizmu: „Czujemy, że [Putin] stanowi dla nas zagrożenie, podczas gdy nie czujemy, że ataki na Ujgurów, Jazydów, Rohindża czy ludzi w Afryce stanowią dla nas bezpośrednie zagrożenie”.

To poczucie, w połączeniu z bliskością Ukrainy do Europy, sprawia, że ludziom mieszkającym w Europie czy USA łatwiej jest postawić się w sytuacji ofiar i poczuć chęć niesienia pomocy. Poczucie serdeczności w stosunku do uchodźców z Ukrainy, w przeciwieństwie do uchodźców z krajów takich jak Afganistan, ma prawdopodobnie związek z czymś, co psychologowie nazywają faworyzowaniem grupy wewnętrznej.

Pamiętnik z ucieczki z piekła

01:23

This browser does not support the video element.

Identyfikacja z ofiarami

Jako ludzie umieszczamy się w grupach i odczuwamy większą empatię w stosunku do innych w naszej grupie – uważa psycholog Mark Leary. Na przykład w Polsce – kraju, którego polityka wobec uchodźców z Bliskiego Wschodu nie była zbyt przyjazna – ludzie prawdopodobnie postrzegają swoich ukraińskich sąsiadów jako część swojej grupy wewnętrznej, w przeciwieństwie na przykład do uchodźców syryjskich.

– Nie powinno dziwić, że konflikt w Ukrainie wywołuje mobilizację, jakiej nie widziano od 160 lat. Nie tylko ze względu na bliskość geograficzną, ale przede wszystkim dlatego, że Ukraińcy są postrzegani jako podobni do nas – tłumaczy Jean Decety, neurobiolog z Uniwersytetu w Chicago, odnosząc się do postaw ludzi na Zachodzie.

Jego zdaniem ludzie w naturalny sposób różnią się pod względem stopnia empatii, jaką odczuwają wobec innych, w zależności od określonych sygnałów, a jednym z takich sygnałów jest przynależność do grupy i wspólna tożsamość. Ludzie lepiej wczuwają się w sytuację osób, które podzielają ich pochodzenie etniczne, narodowe, wartości, normy społeczne, religię, poglądy polityczne lub cele – twierdzi Decety.

Potwierdziły to badania mózgu: W badaniu z 2009 roku naukowcy sprawdzali, jak biali uczestnicy reagowali na filmy przedstawiające osoby ich rasy doświadczające bólu oraz Chińczyków doświadczających bólu. Okazało się, że neurologiczna zdolność uczestników do empatii była wyższa, gdy widzieli obrazy ludzi swojej rasy.

Co można zmienić?

Leary stwierdził, że choć nasza reakcja na członków grupy wewnętrznej jest zrozumiała z emocjonalnego i psychologicznego punktu widzenia, nie oznacza to, że jest logiczna.

Jego zdaniem ludzie powinni być bardziej wyważeni w udzielaniu pomocy. Jeśli zdadzą sobie sprawę, że uchodźcy uciekający przed konfliktami są w mniej więcej takiej samej sytuacji – przeżywają traumę po opuszczeniu swoich domów i krajów z powodu przemocy i niebezpieczeństwa – to nie powinno mieć znaczenia, czy ci ludzie są do nich podobni kulturowo, czy nie.

Slovic twierdzi, że aby zwalczyć psychologiczne odrętwienie, które odczuwamy w obliczu kryzysów humanitarnych, musimy najpierw zrozumieć, że coś takiego w ogóle istnieje i że nie jest racjonalne. Nasz umysł oszukuje nas, myśląc, że nie możemy pomóc, podczas gdy w rzeczywistości możemy.

Im więcej ludzi uświadomi sobie istnienie irracjonalnych, emocjonalnych zjawisk, tym więcej nauczy się im nie ufać, a zamiast tego zdecyduje się oceniać swoją zdolność do niesienia pomocy przez bardziej logiczny pryzmat. I tym lepiej dla świata.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>