1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Znamię po matce: Akcent

14 października 2011

Akcent – błogosławieństwo czy przekleństwo? Przeszłość, od której chciałoby się w odciąć? A może stereotyp, gdyż mówienie z akcentem to przyjazne okazanie chęci integracji z nową, choć czasem tylko chwilową, ojczyzną?

Zdjęcie: Bildagentur-online/Saurer

No więc, proszę Państwa, doczekałam się: moja kilkuletnia córka oznajmiła: „Mamo, chcę chodzić na polski”. Jej ultimatum przyjęłam z nieskrywaną dumą. Do tej pory, szanując „zniewolenie umysłu” dziecka dwoma językami obcymi, nie miałam odwagi wysyłać go na kolejny, lingwistyczny ośmiotysięcznik: poprawnej polszczyzny w mowie i piśmie. No, ale skoro dziecko żąda, nie ma zmiłuj się.

Nie od wczoraj czuję brzemię odpowiedzialności za programowanie, nazwijmy to „ludzkiego software-u”, kompletnie zależnej ode mnie w tym momencie istoty. Zatem indywidualizować, czy globalizować? Podjąć przemyślane działania, czy skapitulować, zdając sobie sprawę, że siłą rzeczy wytworzę mniej lub bardziej kosmopolityczne DNA. Wokół 'globalizujące się' rodziny, dziadkowie via skype, transfer nianiek z Polski do Niemiec, z Ukrainy do Polski, z Filipin w cały świat (notabene 9 mln wykształconych Filipinek, 10% tamtejszego społeczeństwa, niańczy dzieci świata). To wszystko wydaje się nie sprzyjać wychowaniu w „koherentnym” duchu. Koherentnym, czyli jakim? Przecież tożsamość nie jest tylko kwestią akcentu, ale kompleksowego obchodzenia się ze słowem, konstruowania myśli, wrażliwość. O tym wspominał ostatnio w wywiadzie Andrzej Seweryn, zapytany czy akcent nie był kłodą dla „nie-Francuza” na deskach l'École du Théâtre National de Chaillot. Jak widać, nie! Ja na przykład, (ku zaskoczeniu świata i samej siebie!) mówię po niemiecku z wybitnie francuskim akcentem. To oczywiście 'ukrasza' poznawanie ludzi – miło jest tak podróżować językiem po mapie z przygodnym interlokutorem, wpaść do Quebecu, posiedzieć chwilę w podcieniach wieży Eiffla. Do czasu, gdy trafię na frankofona, który mniej więcej po drugim, wypowiedzianym przeze mnie po niemiecku zdaniu, przechodzi na francuski! A wtedy czar akcentowej intrygi pryska...

Ale kończąc główną myśl – co dalej? Jak wychowywać dzieci na emigracji? Co z językiem polskim? - Myślę, że tego typu, trudne pytania, stawia sobie każdy rozsądny rodzic. Dziś co trzecie dziecko poniżej piątego roku życia, mieszkające w Niemczech, ma migracyjne korzenie. Ta tendencja, wg statystyk, wzrasta. Czy wobec tego walczyć o jakość ‘nowego' języka, czy ratować ‘stary'? Który z nich forsować, któremu pofolgować? A co z historią Polski? – Przecież nie można z tym czekać do dorosłości, a kilka, choćby najlepszych książek nie zastąpi nawet szkolnego minimum programowego; dodatkowo dziecko emigracyjne pozbawione jest tego, co w naturalny sposób 'wchłania' będąc wychowywanym w jednej, jedynej ojczyźnie.

Życie na emigracji ma dwóch wrogów – z jednej strony bliskość (emocjonalna), z drugiej oddalenie (racjonalne). A propos – zastanawiałam się, dlaczego zaledwie garstka Polaków za granicą, w porównaniu do teoretycznie uprawnionych, wzięła udział w ostatnich wyborach parlamentarnych. Pierwszy raz w życiu pomyślałam, że to, co niektórzy nazywają ignorancją, jest po prostu pokornym wstrzymaniem się od współdecyzji o losach kraju, który się przestaje znać, rozumieć, i mieć z nim coraz bardziej efemeryczne związki.

Nigdy nie odniosłam wrażenia bycia szczególnie dyskryminowaną za pochodzenie czy akcent; czy to w Niemczech, czy gdziekolwiek w świecie, ale przyznam, że kilkakrotnie ulegałam populistycznej presji negatywnych stereotypów. Stosowałam taki oto, mało pedagogiczny, wybieg – wchodząc do sklepu, chcąc chwilę oddać się temu, co niektóre kobiety lubią najbardziej, 'programowałam' dzieci słowami: „Kochane – jak wam się znudzi, to pobawcie się ‘trochę’, ale błagam, rozmawiajcie po angielsku”. Dzieci miały pyszną zabawę wywracając sklepowe wieszaki, a ja– kompletnie wolną od idiotycznego stresu głowę. Także panie z obsługi sklepu. Zawsze sympatyczne, zawsze „Danke, see you soon”.

Akcent, tożsamość, przynależność. Kapitał – Marzenie. Ilu ludzi go posiada? Ile z naszych dzieci go odziedziczy? W mowie każdego Polaka słychać ślady, czy to Podlasia, Litwy, czy Kaszub. W atlasie niemieckich dialektów można dosłownie zabłądzić. Czy powinniśmy przyzwyczajać się do tego, że rozmawiając ze spotkanym przypadkowo w świecie rodakiem odkryjemy, że język polski, którym się posługuje, jest dla niego, wyuczonym w późnym wieku, językiem obcym?

Blogowała: Agnieszka Rycicka

red.odp.: Bartosz Dudek

* Opinie przedstawiane na blogu Redakcji Polskiej DW są opiniami ich autorów, które niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko DW i Redakcji.