1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zwrot w prawo uderzy w biznes? Obawy przed wyborami w b. NRD

Timothy Rooks z Drezna | Monika Margraf wersja polska
31 sierpnia 2024

Tuż przed wyborami w Saksonii niektórzy obawiają się, że ostrzejszy zwrot w prawo może zaszkodzić inwestycjom w regionie i rynkowi pracy.

Plakat wyborczy premiera Saksonii Michaela Kretschmera
Premier Saksonii Michael Kretschmer z konserwatywnej CDU walczy o polityczne przetrwanieZdjęcie: Timothy Rooks/DW

Drezno szczyci się bogatą historią, ogromnym barokowym kompleksem pałacowym z czasów unii polsko-saskiej, spektakularnymi widokami i wyjątkową kolekcją dzieł sztuki. Jednak wokół stolicy Saksonii na horyzoncie rysuje się coś, co w oczach niektórych inwestorów nie jest już takie ładne.

Saksonia wraz z Turyngią to dwa landy na terenie byłej NRD, w których 1 września odbędą się wybory regionalne. Trzy tygodnie później do urn pójdą wyborcy w Brandenburgii, kolejnym landzie b. NRD. Dla całego regionu będą to kluczowe polityczne decyzje, a firmy wstrzymują oddech, czekając na rozwój wydarzeń.

Czego się obawiają? Chodzi o wzrost popularności partii prawicowych, zwłaszcza Alternatywy dla Niemiec (AfD). W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego ta skrajnie prawicowa partia populistyczna zajęła drugie miejsce w Niemczech, przed wszystkimi trzema partiami koalicji Olafa Scholza.

AfD zyskuje w sondażach jako antyimigrancka, skupiona na Niemcach partia, która wzywa do opuszczenia strefy euro i rozbicia Unii Europejskiej. Plakaty wyborcze AfD obiecują między innymi bezpłatne obiady w szkołach i obniżone koszty opieki pielęgniarskiej. Plan na imigrantów? Deportacje, deportacje, deportacje. Chociaż nie jest do końca jasne, o kogo chodzi: czy tylko o azylantów, czy każdego nowo przybyłego. W niedzielę wyborczą (1.09) AfD prawdopodobnie odnotuje wzrost – niektóre sondaże dają jej aż 30 proc. głosów.

Strach w okolicach Drezna i nie tylko

Gdy pyta się ludzi na ulicy, czy czują obawy przed zwrotem w prawo, na kilka sekund zapada cisza, zanim zdecydują, co powiedzieć. Gdy o to samo zapyta się pracodawców lub związkowców, odpowiedź pada szybciej.

„Mamy coraz większy problem z prawicowym ekstremizmem” – przyznaje w rozmowie z DW Markus Schlimbach, szef Niemieckiej Konfederacji Związków Zawodowych (DGB) w Saksonii. Organizacja ta reprezentuje około 250 tys. osób, czyli około 16 proc. siły roboczej landu.

Markus Schlimbach, DGB Zdjęcie: DGB Sachsen/Rietschel

– To odrzucenie wszystkiego, co obce, problem, który narasta w Saksonii w ostatnich latach – dodaje podczas rozmowy w swoim biurze w centrum Drezna. Jak mówi, to ironia losu, bo sama Saksonia jest w dużym stopniu zależna od globalnej sprzedaży swoich produktów.

Praca w w Niemczech: pilnie potrzeba ludzi

Sam Schlimbach pochodzi z Saksonii i jest członkiem DGB od 1991 r., a jego szefem od 2017 r. Zajmuje zdecydowane stanowisko przeciwko wrogości, ekstremizmowi i rasizmowi. Mówi, że firmy muszą zrobić to samo i chronić wszystkich swoich pracowników.

Dla wielu to nie tylko oczywiste, ale ma także praktyczne zastosowanie w sytuacji niedoboru wykwalifikowanych pracowników. Jak mówi Schlimbach,  w samej Saksonii w ciągu najbliższych 10 lat 300 tys. pracowników odejdzie na emeryturę i będzie trzeba ich zastąpić. A liczba ta nie uwzględnia potrzeb wynikających z dalszego wzrostu.

Część potrzebych prac można, oczywiście, wykonać dzięki automatyzacji i cyfryzacji, ale nie wszystkie. Co w przypadku pozostałych stanowisk? – Jesteśmy uzależnieni od wykwalifikowanych pracowników z zagranicy – mówi Schlimbach. Ponieważ Saksonia graniczy z Polską i Czechami, niektórzy pracownicy są w bliskim zasięgu. Ale będą potrzebni i inni, z daleka.

Landy b. NRD: duża rotacja

Kolejnym problemem firm z byłej NRD jest fakt, że w porównaniu z zachodnią częścią kraju nie ma tu wystarczającej liczby dużych i średnich przedsiębiorstw. Istnieją ku temu oczywiste powody historyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że 90 proc. przedsiębiorstw w Saksonii zatrudnia poniżej 20 pracowników, o czym przypomina Schlimbach.

Dla b. wschodnich landów oznacza to, że badania i rozwój często prowadzone są gdzie indziej, co sprawia, że ​​region staje się dla innych „warsztatem”, a nie innowatorem. Prowadzi to do szybkiej rotacji menedżerów i utrudnia znalezienie inwestorów z większym portfelem.

Co więcej, międzynarodowi inwestorzy postrzegają Niemcy tylko jako jedą z wielu możliwych lokalizacji, ocenia Olaf Zachert, inwestor specjalizujący się w ratowaniu biznesów. Ostatnio został zasypany ofertami sprzedaży – od założycieli, którzy się poddają, lub od firm, które chcą w ogóle opuścić Niemcy lub Europę. Pilnowanie know-how na temat lokalnej produkcji to jedna z jego podstawowych zasad. 

 – Kapitał zagraniczny jest jak płochliwy jeleń. Wciąż w ruchu – przypomina inwestor w rozmowie z DW. – Ludzie nie inwestują tam, gdzie nie są mile widziani. Ludzie nie inwestują tam, gdzie widzą duże problemy.

Zagraniczni studenci obawiają się zwycięstwa AfD

01:00

This browser does not support the video element.

Jak ocenia, jeśli AfD stanie się silniejsza, inwestorzy prawdopodobnie zakwestionują inwestowanie w tym regionie i przed złożeniem oferty dwa razy się zastanowią.

Po co inwestować w b. NRD kiedy obok jest Europa Środkowo-Wschodnia?

Główną siłą Saksonii jest baza wykwalifikowanych pracowników. Mają duże doświadczenie, a wielu z nich pracowało w tym samym miejscu od dziesięcioleci. Znają swoje firmy od podszewki.

– Niemcy Wschodnie mają ogromny potencjał właśnie dlatego, że jest tu tak wielu wykwalifikowanych pracowników – uważa Zachert. Jednak samo to nie wystarczy, a pula pracowników też się kurczy.

– Będziemy konkurencyjni tylko wtedy, gdy przyjmiemy zagraniczne know-how od zagranicznych wykwalifikowanych pracowników – zauważa, wskazując na to, że pod rządami AfD miejsca pracy nie będą bezpieczniejsze. A bardzo blisko jest Europa Środkowo-Wschodnia, pełna ludzi, którzy chcą pracować za mniej. Przeniesienie produkcji za granicę nie jest trudne.

Wielu obawia się, że skrajnie prawicowa partia może wkrótce mieć wpływ na politykę i biznes w Saksonii i poza niąZdjęcie: Jens Schlueter/AFP/Getty Images

Olaf Zachert ma jednak nadzieję, że wyborcy przed oddaniem głosów pomyślą o tych konsekwencjach. Saksonia – jako miejsce prowadzenia działalności gospodarczej i pracy – już ma nadszarpniętą reputację. Ekspert jest jednak ostrożnym optymistą co do wyniku wyborów.

Również Markus Schlimbach wierzy w przyszłość Saksonii i cieszy się tym, że społeczeństwo tak poważnie podchodzi do tych wyborów.

„Made in Saxony” jest „znakiem jakości, specjalistycznej wiedzy, dobrze wyszkolonych pracowników i siły innowacyjnej” – twierdzi Schlimbach. Ma tylko nadzieję, że wybory przyniosą stabilną większość demokratyczną, dzięki czemu ludzie będą mogli wrócić do pracy. Saksonia nie może przecież przetrwać, jedynie chwaląc się swoją bogatą przeszłością.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Angielskiej DW.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej